Zapomniana wyspa
Rozmowa z MACIEJEM SOBOCIŃSKIM, reżyserem "Rewizora" w teatrze Bagatela
Fiodor Dostojewski w "Braciach Karamazow" napisał: "Całe zło zaczyna się od kłamstwa". Czy to stwierdzenie dotyczy również "Rewizora" Gogola, w której to sztuce świat zbudowany jest na kłamstwie?
- Zapewne, a Chlestakow jest lustrem, w którym człowiek może się przejrzeć.
- Kim jest Chlestakow w Pańskim przedstawieniu: ofiarą świata kłamstwa czy jednym z jego kreatorów?
- Chlestakow dość szybko orientuje się w mechanizmach, jakie rządzą światem Horodniczego. Im głębiej go poznaje, tym usilniej zaczyna sprawdzać, czy przejęte metody działają. Nie ujawniam zła Chlestakowa od początku, lecz pokazuję proces, czy też mechanizm dochodzenia do tegoż zła. Nasz bohater jest człowiekiem, który pod wpływem zaskakujących go sytuacji i okoliczności zaczyna bawić się tym, iż brany jest za kogoś innego. Ta zabawa coraz bardziej go wciąga i w konsekwencji doprowadza do użycia metod działania tych, z którymi zdarzyło mu się spotkać. Na oszustwie i kłamstwie usiłuje zbić kapitał.
- Czyżby wbrew tradycji interpretował Pan postać Chlestakowa jako podmiot refleksyjny i świadomie działający?
- Chlestakow, jak i pozostali bohaterowie, nie jest z gruntu złym człowiekiem, lecz nie zapisaną kartą, człowiekiem niosącym w sobie potencjał dobra i zła. Zło i jego mechanizmy uwodzą go i stają się środkiem do osiągnięcia celu. To przecież bohaterowie "Rewizora" - ludzie świata Horodniczego z nim na czele - ukręcili bicz na samych siebie. Przez swoje matactwa, swoją psychikę, swój sposób patrzenia na drugiego człowieka wykształcili kogoś, na wzór Chlestakowa, kto w krótkim czasie z tejże nie zapisanej karty stał się człowiekiem na ich wzór i podobieństwo.
- Czy tę diagnozę odnosi Pan do naszej rzeczywistości?
- Nie lokuję przedstawienia w dosłownym czasie i miejscu. Miejscem akcji jest krańcowy punkt świata, gdzie, jak na opuszczonej wyspie, wykształcił się nowy porządek i inna moralność. Kontekst historyczny mniej mnie interesował, choć oczywiście nie da się uniknąć pewnych dosłownych odniesień. Sądzę, że ponadczasowość tego utworu jest o wiele bardziej interesująca. Tema służy również scenografia, która ucieka w stronę umowności. Tym przedstawieniem opowiadamy o kaście ludzi z Horodniczym na czele,
która rządząc światem, doprowadza go w efekcie do ruiny. W ten zastany świat rządzony niemoralnymi mechanizmami wchodzi Chlestakow - i szybko uczy się, jak się nimi posługiwać.
- Czy opowiadając historię skorumpowanego Horodniczego i podległych mu urzędników, przekłada ją Pan na polską rzeczywistość polityczną robiąc przedstawienie o elitach władzy, czy też na rzeczywistość moralną, pokazując stan umysłów i dusz polskiego społeczeństwa?
- Chciałbym, aby było to przedstawienie o stanie umysłów i dusz ludzi, którzy kierują światem. Jak ich kompleksy, matactwa i brudne interesy zaczynają sterować ich i naszym życiem. Aktualność tego utworu jest oczywista, ale nie chcę poprzestawać na prostych stwierdzeniach: ludzie są źli, skorumpowani, kłamią i oszukują. Szukam przyczyn funkcjonowania takich mechanizmów.
- Czy zatem broni Pan bohaterów "Rewizora", czy też ich oskarża?
- Staram się pokazać rewers i awers człowieka. Każdy z nas, w zależności od sytuacji i okoliczności, ujawnia swą jasną lub ciemną stronę. Podobnie jest w "Rewizorze". Nie ma w tym tekście prostego przesłania. Prawda o Chlestakowie, Horodniczym i pozostałych jest bardziej złożona. Nie jest czarno-biała. To nie jest przedstawienie z tezą, lecz próba skłonienia widza do chwili refleksji. Choćby takiej, czy nawet najszczerszy cel, jakim jest np. marzenie bohaterów o szczęśliwym i lepszym życiu - dla każdego pojmowanym inaczej - upoważnia do osiągania go tak pokrętnymi i brudnymi metodami.