Artykuły

Poetycko-muzyczne medytacje w Teatrze Atelier

"Moscow' 48" w reż. André Hübnera Ochodlo w Teatrze Atelier w Sopocie. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

André Hübner Ochodlo od wielu już lat co lato proponuje nam w prowadzonym przez siebie Teatrze Atelier jakąś kolejną muzyczną opowieść o kulturze żydowskiej. Ta, którą przedstawił tego lata, wydała mi się kto wie czy nie najciekawsza.

Z "Moscow' 48" mam podobny problem z gatunkową klasyfikacja, jaki miałem już w związku z poprzednią reżyserowana przez Ochodlo premierą w Atelier - spektaklem "Wesołe miasteczko/Agnieszka Osiecka, piosenki ostatnie". Czy ten zestaw pożegnalnych piosenek Osieckiej był spektaklem, czy też został tak oszczędnie wyreżyserowany, że bliżej mu było raczej do recitalu kilkorga solistów? Czymkolwiek to było, było ciekawe. Z "Moscow' 48" problem z nazewnictwem jest jeszcze większy. W części to recital, w części koncert muzyki klasycznej, z uwagi na scenografię - spektakl, z uwagi na samą opowieść - muzyczno-poetyckie medytacje.

Tytuł nawiązuje do rozpętanych przez Stalina w 1948 roku prześladowań żydowskich twórców. W tamtym czasie zginął m.in. Salomon Michoels, dyrektor żydowskiego teatru w Moskwie, oraz poeta Perec Markisz, który odważył się w napisanym przez siebie poemacie oskarżyć Stalina o tę zbrodnię - za co oczywiście zapłacił własnym życiem.

W pierwszej części "Moscow' 48" poznajemy fragmenty tego właśnie poematu Markisza, w zaskakująco ściszonej interpretacji Ochodlo, który, w głębi sceny, wśród kilku stojących figur, jakby mar, wydaje się głosem z tamtego świata. Głosem bezsilnych.

Część zasadnicza "Moscow' 48" to radykalna zmiana klimatu. W interpretacji Atom String Quartet, z gościnnym udziałem kontrabasisty Adama

Żuchowskiego, publiczność wysłuchała cyklu pieśni "Z żydowskiej poezji ludowej" Dymitra Szostakowicza, cyklu, nad którym pracę ten wielki rosyjski kompozytor rozpoczął w tym samym 1948 r., po to by w jedyny dostępny mu sposób zaprotestować przeciwko rozpętanej przez władze antysemickiej kampanii. Pieśni, w instrumentalnym opracowaniu na kwintet strunowy, zabrzmiały w małej sali Atelier z osobliwą siłą. Harmonie i skale, charakterystyczne dla muzyki żydowskiej, były w dziele Szostakowicza łatwo rozpoznawalne, ale nie one robiły największe wrażenie. Przejmujące były ciemne, dramatyczne, głębokie momenty, zwłaszcza pieśń finałowa. Jakby słyszało się w tych fragmentach głosy dręczonych ludzi.

Na bis Ochodlo wykonał dwie liryczne pieśni w jidisz. Bez dawnej, typowej dla niego nadeekspresji. I jako pieśniarz, i jako reżyser André Hübner Ochodlo zaczął sięgać po inne, dyskretniejsze tony. Jak się okazuje, czasem mniej daje więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji