Artykuły

Bigbitowa trzpiotka

- Aktorstwo wprowadza mnie w inny wymiar czasu i miejsca. Jest to doznanie metafizyczne, pozwalające na wyjście z codzienności i przeniesienie się do innego, wymyślonego przez autora i przeze mnie świata - mówi MAGDALENA ZAWADZKA, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.

Scena w Bramie krakowskiego Teatru im. Jukiusza Słowackiego gościła Magdalenę Zawadzką, uczestniczącą w filmowym pokazie spektaklu sprzed lat - grała w nim Lady Makbet.

Bigbitowa trzpiotka

Czy ktoś pamięta piosenkę "Nie bądź taki szybki Bill" i piosenkarkę Simone Grabczyk? Albo - co musiał zrobić Paweł z emitowanej niedawno kolejny raz przez TVP "Wojny domowej", aby ojciec, którego grał Kazimierz Rudzki, kupił mu bilet na występ wzmiankowanej wcześniej artystki? Tak. Paweł musiał się ostrzyc! Poświęcił się, aby tylko być na koncercie bigbitowym, gdzie miotała się po scenie wiotka, subtelna blondynka - serialowa gwiazda o nazwisku Grabczyk. Zagrała ją Magdalena Zawadzka, która właśnie śpiewała: "Nie bądź taki szybki Bill, wstrzymaj się przez lalka chwil", wzbudzając entuzjazm ówczesnej rozszalałej młodzieży.

Albo - czy ktoś przypomina sobie, jak starał się o względy blond trzpiotki właściciel wytwórni syfonów (element podejrzany klasowo w PRL -u), Szymon Gruszka, którego zagrał Zbigniew Cybulski w filmie pt. "Rozwodów nie będzie"?

- Być może postrzegano mnie kiedyś jako bigbitową trzpiotkę. W czasie studiów w szkole teatralnej grałam w filmach tego typu postacie. Po studiach, gdy rozpoczęłam prawdziwe zawodowe życie, różnorodność ról, jakie miałam szczęście grać, przesłoniła ten wczesny wizerunek - mówi Magdalena Zawadzka, bohaterka wspomnianych filmów.

Lady Makbet i Ubica

Magdalena Zawadzka przyznaje, że między bigbitowa trzpiotką i Lady Makbet w spektaklu Andrzeja Wajdy z 1969 roku jest olbrzymia przepaść. Rola ta spadła na nią tuż po filmie "Pan Wołodyjowski" w reżyserii Jerzego Hoffmana i po serialu "Przygody Pana Michała". Ulubienica kinowej publiczności - Basia-Hajduczek musiała przeskoczyć psychicznie do klimatu zbrodni...

- A stało się to tak - wspomina Magdalena Zawadzka. - Andrzej Wajda zobaczył mnie w roli królowej Jadwigi w spektaklu "Kroniki królewskie" Stanisława Wyspiańskiego, wystawianym w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Grana przeze mnie królowa, mimo młodego wieku była silna i groźna, a równocześnie seksowna. Podkreślał to kostium: bardzo obcisła suknia z szerokim skórzanym pasem, za którym na brzuchu zatknięty był nóż. Tak mogła wyglądać również Lady Makbet - wspomina aktorka.

- To był ciekawy pomysł Wajdy, aby Lady Makbet zagrała młoda dziewczyna, na dodatek wbrew warunkom zewnętrznym. Do tej pory w tradycji teatralnej wcielały się w tę postać dojrzałe aktorki, o odmiennym niż mój wyglądzie. Makbeta miał grać wybitny aktor - Tadeusz Łomnicki. To zestawienie nas dwojga niosło nowe możliwości interpretacji poczynań państwa Makbetów. Zakochany w młodej żonie dużo starszy mąż ulega jej zbrodniczym namowom i realizuje swoje ambicje. Skutki są tak tragiczne, że przerastają wytrzymałość ich obojga, a szczególnie Lady Makbet. Szaleństwo jest dla niej jedyną możliwą ucieczką - charakteryzuje ówczesną interpretację roli Zawadzka.

- Rola ta była dla mnie wielkim aktorskim wyzwaniem, zważywszy na mój młody wiek i niewielkie jeszcze zawodowe doświadczenie - dodaje aktorka.

Potem, 20 lat później, Kazimierz Dejmek obsadził ją w roli Ubicy w "Królu Ubu" Alfreda Jarry. Miała to być znów postać brutalna, groźna i na dodatek wulgarna... - Znowu wbrew utartym tradycjom, ja nie "wyglądająca" na kogoś takiego. Znowu radość przeistaczania się w kogoś, kim nawet w wyobraźni trudno mi byłoby być - mówi aktorka.

Wyprawy w głąb siebie

Takie wyprawy w głąb samej siebie są najcudowniejszą zaletą mojego zawodu - dodaje. - Są też swoistym katharsis. Prywatnych żalów, smutków, wściekłości, a nawet fizycznego bólu pozbywam się w naturalny sposób na scenie - czuję się jak po seansie terapeutycznym - wyznaje Magdalena Zawadzka.

- Nabieram dystansu do życia. Aktorstwo wprowadza mnie w inny wymiar czasu i miejsca. Jest to doznanie metafizyczne, pozwalające na wyjście z codzienności i przeniesienie się do innego, wymyślonego przez autora i przeze mnie świata. Stanie się choćby na krótki czas kimś innym jest ekscytujące i daje dużo szczęścia. Jest dopełnieniem życia... - opowiada artystka.

Bez życia nie ma grania

Magdalena Zawadzka podkreśla w rozmowie, że granie na scenie jest dla niej tylko dopełnieniem, a nie wypełnieniem życia. Po skończonej pracy trzeba szybko i możliwie naturalnie wracać do życia, gdyż właśnie z niego i własnej wyobraźni czerpie się siłę, doświadczenia i obserwacje do budowania następnych ról - twierdzi. - Aktorstwo nie jest końcem świata. Nie może zastąpić życia z wszystkimi jego wadami, zaletami i koniecznościami. Jest natomiast zawodem pięknym i wyjątkowo zaborczym. Trudno go zamienić na inny... - wyznaje aktorka.

***

MAGDALENA ZAWADZKA

Urodziła się w Filipowicach, pow. Chrzanów. Aktorka teatralna, telewizyjna i filmowa, zaraz po uzyskaniu dyplomu w warszawskiej PWST (1966) zaangażowała się do Teatru Dramatycznego w Warszawie, w którym występowała do 1982 r. Przez następne 10 lat była w Teatrze Polskim, a od 1992 r. należy do zespołu Teatru Ateneum. Ma na swym koncie ponad sto ról filmowych i telewizyjnych. Występowała w kabarecie "Dudek". Jest autorką książki "Kij w mrowisko" (1999). Zdobyła nagrody: Srebrna Maska w 1967 i 1971 oraz Złota Maska w 1970 roku. W 1998 roku odcisnęła dłoń na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach. Ostatnio gra z Leonardem Pietraszakiem w "Małych zbrodniach małżeńskich" w Teatrze Ateneum, w Teatrze Prezentacje w "Klanie wdów" i w spektaklu kabaretowym "Mistrzowie kabaretu". Jest żoną Gustawa Holoubka i matką Jana Holoubka - operatora filmowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji