Artykuły

Sen o szczurach

To co najlepsze z rosyjskiej klasyki scenicznej przypomniał Teatr Polski. Stanisław Nosowicz - reżyser, scenograf i autor kostiumów - sięgnął po arcydzieło komedii, "Rewizora" Mikołaja Gogola. Do arcydzieła tej inscenizacji jednak daleko, przypomina operę mydlaną.

O czym jest "Rewizor" - wie każdy, kto pamięta coś ze szkoły. O demoralizacji prowincjonalnej elity władzy biorącej łapówki, zaniedbującej obowiązki, lekceważącej mieszkańców. O ludzkiej zawiści, złości, fałszu. O naiwności i wygórowanych ambicjach. Zaskoczyć widza można więc nie fabułą lecz sposobem jej zainscenizowania i koncertem gry aktorskiej.

Nosowicza najwyraźniej korciły dwa pomysły: pokpić w stylu retro z carskiej Rosji a jednocześnie dać sygnał, że temat jest wciąż aktualny - na Wschodzie, a może i u nas. Chciał wystawić "Rewizora" po bożemu, z szacunkiem dla inscenizacyjnej tradycji, a jednocześnie ożywić, uwspółcześnić nieco ten muzealny zbiór kreatur, istne szczurowisko. Reżyser pomieszał więc style i konwencje licząc na to, że zadowoli zarówno zwolenników tradycyjnego spojrzenia na tekst Gogola, jak i amatorów aktualnych aluzji. Część aktorów gra jak wymaga tego styl groteski. Inni sądzą że znaleźli się w bulwarowej komedii czy farsie w rodzaju "MayDay". Paradują w strojach z epoki, ale reżyser dodał akcenty sugerujące, że może się to wszystko zdarzyć również tu i teraz. Carski urzędnik nosi całkiem współczesne przyciemnione okulary, Horodniczy (czyli burmistrz), kreowany bez przeszarżowania przez Kazimierza Czaplę, ma długie włosy, spięte na karku w kucyk. Całkowicie wyrwany z realiów dziewiętnastowiecznego zaścianka jest domniemany rewizor - Chlestakow, grany przez Grzegorza Sikorę, który karykaturuje współczesnych, biseksualnych młodzieżowych idoli kultury masowej.

Uwspółcześnianie jest jednak tylko pustym chwytem stylistycznym, skoro słynna finałowa kwestia Horodniczego: "Z kogo się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie!" nie jest rzucona - jak chce Gogol - w twarz publiczności. Gubi się w gąszczu dialogów. Gubi się też w tym przedstawieniu - z winy aktorów - nieco innych supercelnych, komicznych kwestii. Zabrakło tempa, dynamiki, ostrego pazura. I choć na plan pierwszy wysuwa się farsa (najlepsze, najbardziej dynamiczne są - niestety - sceny pijaństwa) to publiczność premierowa była na ogół milcząca, śmiechem reagowała rzadko. Jakby to była tuzinkowa komedyjka o dawnych ruskich pijakach-dziwakach, okraszona sennikową mądrością Horodniczego, że szczury śnić - oznacza kłopoty.

Stanisławowi Nosowiczowi nie brakuje pomysłów. Zabrakło mu konsekwencji. I odwagi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji