Artykuły

Szekspir w garniturze

"Sen nocy letniej" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.

"Sen nocy letniej" Szekspira w wykonaniu Teatru Horzycy byłoby spektaklem przeciętnym, gdyby nie praca toruńskich aktorów. Artyści zręcznie tuszują inscenizatorskie niekonsekwencje reżysera.

"Sen nocy letniej" - klasyczną komedię Szekspira - reżyserzy na ogół przedstawiali jako romantyczną historię miłosną w scenerii greckiej mitologii. Inni twórcy zauważyli, że kultura osadzona w śródziemnomorskim dziedzictwie ze swoich źródeł nie czerpie jedynie filozoficznych, naukowych czy literackich mądrości, ale też upodobanie do przemocy fizycznej i symbolicznej. Paweł Łysak, reżyser toruńskiej inscenizacji "Snu nocy letniej", nie ukrywał, że bliższe mu były te pierwsze wzory. Zamierzał stworzyć widowisko lekkie i zabawne, ale zarazem wypełnione sensami uniwersalnymi. Do dyspozycji miał trzy wielkie tematy: zagrożona i niepewna miłość, przemoc instytucji i tradycji, teatralna umowność. Te właśnie zagadnienia najlepiej znoszą przekład na język współczesności.

Szekspir w kostiumie współczesnym

O czym jest "Sen nocy letniej" Szekspira? Egeusz (w tej roli Niko Niakas) swoje córce Hermii (Mirosława Sobik) na męża wybiera Demetriusza (Tomasz Mycan). Dziewczyna młodzieńca nie kocha. Jej uczucia odwzajemnia Lizander (Radosław Garncarek). Para ucieka do lasu, w którym mieszkają magiczne stwory. W pościg za kochankami rusza Demetriusz. Jego kroki śledzi kochająca się w nim Helena (Matylda Podfilipska). Młodzi błądzą po głuszy i w końcu sen na nich zsyła król elfów Oberon (Michał Marek Ubysz) i jego omylny posłaniec Puk (Maria Kierzkowska). Kochankowie zostają rozłączeni. Zacierają się różnice między rzeczywistością a zmyśleniem.

Łysak, wprowadzając świat antycznej Grecji w dzisiejsze realia, ogranicza się do ubrania aktorów we współczesne kostiumy. I tak dwór ateński występuje w eleganckich garniturach i garsonkach. Młodzi dworzanie przypominają zaś bywalców prowincjonalnych dyskotek. A leśnym duchom i elfom bliżej nie do cudownych istot, ale do speleologów lub bohaterek letnich obrazów impresjonistów. Łysak w ten sposób wytycza granice między skrajnie różnymi światami: realnością a cudownością, powagą urzędu a młodzieńczym buntem. W efekcie powstaje stylistyczny potworek: bywalcy dyskotek mówią Szekspirem, panowie w modnych garniturach opowiadają o reliktach patriarchalnej obyczajowości, a elfy biegają w strojach z La Belle Époque lub ze sklepów z odzieżą ekstremalną.

Paweł Łysak swój "Sen nocy letniej" złożył z żywiołowego ruchu scenicznego, efektownego żartu i kilku efektów specjalnych np. aktorów unoszących się nad sceną na linach. Zapomniał jednak o emocjach. Wielu reżyserów w ucieczce młodych kochanków do lasu widziało nie tylko bunt wobec wyroków rodziców, ale atak na tradycyjną moralność. W spektaklu nie czuć w ogóle fizycznej żądzy, jaka rodzi się między bohaterami. Gdy starzy znajdują zbiegów przytulonych we śnie, ci mają bose stopy. Czyżby Łysak w ten subtelny sposób chciał zasugerować widowni, że oto przed momentem doszło do aktu płciowego? A gdzie podziała się groza wyroku śmierci, który ciąży na Hermii za nieposłuszeństwo wobec ojca? Gdzie jest niespełnienie Heleny, nieszczęśliwie kochającej się w Demetriuszu? A co z zazdrością, z lękiem o czystość drugiej osoby? Co ze śmiertelną powagą słów: "Nie kocham cię"? Spektakl o tym w ogóle nie mówi.

Komediowy majstersztyk

Reżyser postawił na wykorzystanie fabularnego schematu komedii. Sceny ze spektaklu, które cieśla Pigwa (Marek Milczarczyk) przygotowuje dla dworu, były majstersztykiem. Łysak brawurowo opisał to, jak ambitni ateńscy rzemieślnicy zamierzają zrobić widowisko łączące w sobie elementy tragedii i komedii. Podkreślił fakt, że prości bohaterowie nie rozumieją teatralnych konwencji i tłumaczą publiczności każde swoje posunięcie realizatorskie. Na wyżyny swojego komediowego talentu wspiął się tu Sławomir Maciejewski. Zagrał tkacza Spodka, który dzięki magicznym sztuczkom stał się osłem - wręcz chorobliwie ubóstwianym przez królową Elfów Tytanię (Jolanta Teska).

Ale Maciejewski nie był wyjątkiem. Toruńscy aktorzy udowodnili po raz kolejny, że są zespołem uniwersalnym. Znakomicie odnajdują się w rolach wymagających zarówno emocjonalnego zaangażowania i nerwowej pasji, jak i komediach, w których jednym prostym gestem potrafią rozbawić publiczność. Jednak w inscenizacji zdecydowanie jest najlepsza Maria Kierzkowska w roli elfa Puka. W finale spektaklu, kiedy bezwładnie fruwa nad sceną, jej słowa brzmią niemal jak oskarżenie, jak przekleństwo rzucone na świat.

Najnowszemu przedstawieniu Teatru Horzycy można byłoby zarzucić intelektualną miałkość i emocjonalny chłód. Ale jeśli reżyserowi zależało jedynie na zbudowaniu dobrej komedii, odniósł sukces. Poległ, jeśli chciał osiągnąć coś więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji