Artykuły

Moje życie w kinie

"Ostatni klaps" to zbiór frapujących anegdot, np. o pewnym krakowskim teatrze amatorskim, który, z braku literackiej ogłady, wystawiał sztuki łącznie z didaskaliami (aktor mówił np.: "Dzień dobry, pani Mario, uśmiecha się") - o książce Janusza Majewskiego pisze Jacek Szczerba w Gazecie Wyborczej.

Reżyser Janusz Majewski ma talent literacki i poczucie humoru, o czym zaświadcza już motto książki pożyczone od hollywoodzkiego producenta Samuela Goldwyna: "Myślę, że nikt nie powinien pisać autobiografii, zanim nie umrze".

Janusz Majewski (ur. 1931 r. we Lwowie) pisał już o sobie, ale jego tom "Retrospektywka" (2001) kończył się w momencie, w którym bohater, po dyplomie w łódzkiej Filmówce (1961), wprawiał się, kręcąc filmy krótkie. "Ostatni klaps" to ciąg dalszy - opowiada o przygodach związanych z pełnometrażowymi fabułami Majewskiego - począwszy od debiutanckiego "Sublokatora" (1967), a skończywszy na granym teraz w kinach "Po sezonie" (2006).

Ironiczne spojrzenie na świat nie pozwala Majewskiemu robić z siebie bohatera, nawet gdy opisuje potyczki z cenzurą. Przyznaje się za to z wdziękiem, że cechuje go "łatwość pisania lekkoducha, męcząca skrupulatność archiwisty i ogromne lenistwo". Kim jest jeszcze Majewski? Snobem, w dobrym tego słowa znaczeniu, i smakoszem - dzięki temu dowiadujemy się, jak w PRL-u można było wytropić gdzieś gustowny antyczny mebel i kto stanowił wówczas tzw. dobre towarzystwo.

"Ostatni klaps" to zbiór frapujących anegdot, np. o pewnym krakowskim teatrze amatorskim, który, z braku literackiej ogłady, wystawiał sztuki łącznie z didaskaliami (aktor mówił np.: "Dzień dobry, pani Mario, uśmiecha się"). Są tu też portrety intrygujących postaci - np. pisarza Michała Choromańskiego (udał, że skaleczył się przy goleniu w rękę, by wymigać się od podpisania umowy na ekranizację "Zazdrości i medycyny") i aktora Romana Wilhelmiego (ten rozmowę telefoniczną zwykł kończyć słowami "Całuję cię w serducho").

Majewski lubi zabawy słowami - nie tylko cytuje bon moty kierownika produkcji Henryka Szlacheta ("Klasyczny Czech. On nie jest Żyd, on jest jak czech Żydów"), ale i daje dowody swego długoletniego pociągu do świńskich rymowanek. Wciąż planuje zresztą zorganizowanie "Festiwalu Poezji i (albo) Tańca Obscenicznego". Jest spostrzegawczy - gdy jako prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich (1983-90) spotkał się z przebojowym aparatczykiem Waldemarem Świrgoniem, na półce w jego gabinecie zobaczył broszurę "Jak zbudować klatkę dla królików i zagródkę dla kozy".

Ostatni rozdział książki mówi o niezrealizowanych projektach Majewskiego - np. o ekranizacji "Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy" Sergiusza Piaseckiego traktującego o przemytnikach na granicy polsko-radzieckiej po wojnie 1920 r. Zdaje mi się, że coś z wymienionych tu tytułów Majewski powinien jeszcze nakręcić.

I jeszcze jedna uwaga, ta książka jest nadspodziewanie ładnie wydana - z grubą okładką, licznymi zdjęciami, a nawet z kopiami świetnych plakatów (m.in. Lenicy, Świerzego i Pągowskiego) do filmów Majewskiego.

Janusz Majewski "Ostatni klaps. Pamiętnik moich filmów", Wydawnictwo Autorskie, Warszawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji