Artykuły

Smutek radosnych dni

Treść "Radosnych dni" Becketta jest prosta jak forma teatralna tej sztuki. I dramatyczna jak życie ludzkie, a także banalna, jak śmierć i starzenie się do niej prowadzące. Śmierć, której cień pada już przy urodzeniu i która zbliża się z każdym minionym dniem i godziną - ten temat wielokrotnie niepokoił pisarzy także dramatycznych. Bo niepokoi też ciągle ludzi, na co pomóc nie może pociecha religijna czy niereligijna. Beckett przedstawia proces starzenia się czysto fizycznego, cielesnego. Kobieta zapadająca się w ziemię najpierw do pasa, potem po szyję, stopniowe znika z życia, wraca - jak w biblijnej opowieści - do prochu, z którego powstała, jej ciało więdnie jak kwiat tracący barwy i soki. Winnie jest kobietą przeciętną, nawet mniej niż przeciętną, bardzo niemądrą. I jest optymistką cieszącą się wszystkimi najdrobniejszymi radościami życia, wdzięczna za nie i szukająca ich albo we wspomnieniach dawnych dni, albo w żałosnych okruchach dni starości, Beckett nie mówi tu o sensie czy bezsensie życia, trzyma się samej tylko biologii, choć tęsknota za tym sensem daje się tu podskórnie wyczuć. Sztuka jest smutna. Ktoś może powie, że nie wnosi nic nowego. Zapewne - ale oklepane prawdy pokazuje w sugestywnym niepokojącym kształcie teatralnym. To wystarczy.

"Radosne dni" są właściwie monodramem. Niemal wszystko spoczywa tu na barkach Winnie, choć występuje jeszcze jako monosylabowy rozmówca jej mąż - poza samym końcem sztuki - niewidoczny. Józef Kondrat potrafił - mimo nikłości tej roli - wyraźnie zaznaczyć swą obecność na scenie. Halina Mikołajska gra Winnie. Z przyjemnością patrzy się na piękne aktorstwo tej artystki. Przepoiła ona Winnie żałosnym smutkiem refleksyjnym, może nawet zbyt pogłębiającym tę postać. W jej ujęciu Winnie jest mądrzejsza niż u Becketta. A przy tym w pierwszym akcie smutek ten może nadto dominuje nad całością, brak mocniejszego kontrastu między głupiutkim i radosnym ple-ple potocznej codzienności a zadumą wspomnień i żałością teraźniejszości za to w drugim akcie, gdzie ta dominacja smutku w sztuce jest bardziej jednolita, Mikołajska bardzo subtelnie oddaje wszystkie jego odcienie. W całości zresztą rola ta stanowi wybitne osiągnięcie artystki.

"Radosne dni" reżyserował Jerzy Markuszewski słusznie trzymając się ściśle wskazówek autora, którymi tekst sztuki jest obficie zaopatrzony. Właściwą scenografię, łączącą nieco surrealistyczną stylizację dekoracji z konkretnością rekwizytów sporządził Franciszek Starowieyski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji