Artykuły

Crux Glorisa

Kiedy wieczorem 14 stycznia 1979 w Teatrze Wielkim uniosła się kurtyna i zabrzmiały pierwsze takty wielkiej muzyki Krzysztofa Pendereckiego, oczom widzów ukazała się stworzona do niej scenografia Andrzeja Majewskiego. "Pasja według Św. Łukasza" otrzymała swój kształt widzialny. Majewski wystąpił zresztą w roli podwójnej: jako autor inscenizacji i jako reżyser. Malarz malujący dla teatru, który według jego słów dzieje się teraz i w nim, podjął jedyny w dziejach Ludzkości dramat: Męki Chrystusa. Wybór ten podyktowany był w dużej mierze przeżyciami osobistymi. Skłoniły go do tego świadomość nie tyle przemijania, co niszczenia świata i własna podówczas choroba. Nad gwaszami - projektami scenograficznymi - unosi się aura pożegnania. Ze wszystkim. Ze światem, w którym piękno przestało być potrzebne komukolwiek: artystom i odbiorcom. Niedawny zamach szaleńca, który z młotkiem rzucił się na watykańską "Pietę" Michała Anioła, wstrząsnął Majewskim, ale bardziej chyba fakt, że do komitetu Biennale weneckiego wpłynął wniosek, by zamachowcy przyznać nagrodę festiwalu za - gest tworzący nowe wartości ideowe. Wielu ludzi zastanawiało się nad tym, co stało się w latach siedemdziesiątych. Ten zamach nie był jedynym, w Amsterdamie inny szaleniec przeciął płótno z "Nocną strażą" Rembrandta, wszystkie rzymskie pomniki i posągi pokryte zostały grubą warstwą czarnych i czerwonych napisów i rysunków. Piękno dawne miało zostać zniszczone, nadludzką harmonię "Piety" odbierano jako wyzwanie, "każde miejsce tego głazu" - mówiąc za Rilkem - widziało nasze szaleństwo i oskarżało je. Stąd agresja. Nadludzki spokój arcydzieł odbierano jako coś nieludzkiego, z czym nie można wytrzymać, co nie da się pogodzić z powszechnym zakwestionowaniem wartości. Ostoją nie mogła być nawet religia, nawet Kościół, w wielu krajach wstrząsany paroksyzmami postconcilium. Przyspieszenie historii nabrało cech hektycznego pościgu za nowością. W tej sytuacji ekspresyjny i namiętny Andrzej Majewski poczuł się nieomal klasykiem: obrońcą wartości przeciwko profanacji, także obrońcą sacrum. W wywiadzie udzielonym Wandzie Błońskiej opowiadał, jak w sklepie pamiątkarskim w Hamburgu znalazł przycisk zrobiony w Hongkongu z wtopionym w plastyk płodem ludzkim. Wspomniał też, że oglądał w Kolonii katalog wystawy fotografii artystycznej, która wywołała skandal, gdyż ukazywała zmiażdżone zwłoki ludzkie; ten motyw wróci po latach w scenografii "Pasji", podobnie jak i inne przeżycie: katastrofa lotnicza pod Paryżem. "Czyżby ekspresją naszego czasu był las Ermonville po katastrofie tureckiego jumbojeta: drzewa udrapowane w ludzkie bebechy?" - zapytał Majewski siebie i swoją rozmówczynię. Ten las wydał mu się makabryczną scenografią dramatu współczesnego. Wspomnienie kadłuba rozbitego samolotu znajdujemy w jednym z dwóch gwaszów nie zrealizowanego projektu "Pasji". Kategoryczna biała linia pozioma odcina od siebie dwie ciemności: nieba i ziemi. Trochę ugru, ciepła jest w szczątkach wraku. Jest on równocześnie samolotem, okrętem i olbrzymią rybą ogryzioną do ości. U Majewskiego częste jest przenikanie się motywów i znaczeń. Te szczątki są ogrzane, bo są to rzeczy ludzkie, ogrzane ciepłem życia, które świeci nawet po śmierci. "Samolot: ptak, latawiec, okręt, nawa. Widać tu jakieś łodzie, maszt jednej sterczy jak znak zapytania. Łódź: podróż, ocalenie. Ale te łodzie są rozbite: nikt nie ucieknie z tej samotnej wyspy, którą nazywamy ziemią lasciate ogni speranza. Nad tą rozpaczliwą planetą pojawia się biała, naga postać mężczyzny, który staje się Chrystusem, zastygłym w pozie zdejmowania z krzyża.

Na drugim z nie zrealizowanych gwaszów "krzyż ziemski" zamienia się w otwór w formie krzyża; po jego lewej stronie leży śmiertelny całun. Potężny wybuch wywija się chmurą z tego otwartego grobu, mgły mienią się jak szata Zmartwychwstałego. I w tym jest pierwszy błysk nadziei. Opowiadana kształtem, kolorem i światłem "Pasja" Majewskiego nie jest zamkniętym w przestrzeni i czasie wydarzeniem, lecz szczytowym i centralnym punktem długiego procesu. To, co w prologu zapowiada się jako "objawienie krzyża", jest w gruncie rzeczy Genesis: opowieścią o Początku. Na czarnej scenie bardzo powoli wynurzał się z mroku, z otchłani blok krzyża. Następowało oddzielenie światła i ciemności i stawał się dzień pierwszy, początek świata, życia, nadziei i bólu. Materia, ciało rodzi się w męce. Dowiadujemy się, że świat jest od początku ciężarem, krzyżem. Jego masyw zostaje dopełniony białymi skorupami rozsypanymi wokół. Nie są to szkielety, lecz odlewy ciał ludzkich, takie jakie archeologowie sporządzili w Pompei, wypełniając gipsem puste miejsca po ludziach, których zaskoczyła i spopieliła lawa. To, co zostaje z człowieka po Hiroszimach, Oświęcimiach, we wszystkich miejscach, gdzie człowiek ginął i ginie bez imienia, bez grobu. Może trzeba by to czytać inaczej: to są łupiny, w których może zalęgnąć się życie, te pustki mogą wypełnić się ciałem. Jest to jak chwila opisana przez Ezechiela w 37 rozdziale jego proroctwa, gdzie mowa jest o równinie wypełnionej kośćmi; Jahwe rozkazał Ezechielowi: "Prorokuj nad tymi kośćmi i powiedz im: Kości wyschłe, słuchajcie słowa Jahwe. Tak mówi Pan, Jahwe, tym oto kościom: Oto ja sprawię, ze wstąpi w was duch i ożyjecie. Nałożę na was ścięgna i sprawię, ze obrośnięcie ciałem. Oblokę was w skórę i tchnę w was ducha. Ożyjecie i poznacie, że ja jestem Jahwe [...] Prorokowałem tedy tak, jak mi polecił. I wstąpił w nie duch i ożyły. Stanęły na swoich nogach jak bardzo, bardzo wielkie wojsko". Bóg sam wyjaśnił Prorokowi to widzenie: "Synu Człowieczy, te kości to cały Dom Izraela. Oto oni mówią: Wyschły nasze kości, przepadła nasza nadzieja, koniec z nami. Dlatego prorokuje i mów im: Tak mówi Pan, Jahwe: Oto ja otworzę wasze groby i wywiodę was z grobów waszych, ludu mój, i wprowadzę was do ziemi Izraela. Poznacie, ze Ja jestem Jahwe, gdy otworzę wasze groby i wyprowadzę was z grobów waszych, ludu mój. Dam wam mojego ducha i ożyjecie".

A może te skorupy są to kokony, z których uleciały motyle. Może to nie jest ludzkość początku, ale współczesności i rychłego końca.

"My próżni ludzie

My wypchani ludzie

...

Kształt bez formy cienie bez koloru

Zastygła siła i gesty bez ruchu

Ci którzy weszli nie spuszczając oczu

w inne królestwo śmierci

Wspomną jeśli wspomną

Nie dusze gwałtowne

Lecz ludzi wydrążonych

Lecz wypchanych ludzi

...

Oto kraina martwa

...

w innym królestwie śmierci

Budzimy się samotni

W chwili kiedy ciało

Przenika czułość

I wargi co chcą pocałunków

Do strzaskanego modlą się kamienia"

T. S. Eliot, "The Hollow Men".

Jakkolwiek, czy wedle Ezechiela, czy wedle Eliota chcielibyśmy interpretować te białe jak kość łupiny, ich śmiertelna białość zostaje zderzona ze strumieniem szkarłatnego światła, jakie w pewnej chwili oblewa krzyż. Łupiny nikną, pozostaje tylko krzyż jakby ociekający krwią. Chór krzyczy w tej chwili: Judas! Judas! Judas! Jezus umiera zdradzony, srebrniki dane Judaszowi były zapłatą za krew. Huczy przez wieki jak echo zbrodni straszne słowo Hakeldema, to znaczy poje krwi. Ta krew - jak wszelka krew - jest jednak życiem. Nikną białe puste skorupy. Za straszliwą cenę krwi rozpoczyna się życie.

Spoza prospektu, teraz prześwietlonego, wyłania się na niebie odbicie krzyża. W mszy dziejów następuje podniesienie: podczas gdy krzyż ziemski czarny, masywny ciemnieje w dole jak grobowiec, krzyż niebiański przejmuje jego kształt i zaczyna unosić w niebo drobne postaci ludzkie: jest wypełniony ofiarami. Zostają one podniesione wraz z nim i wzięte w niebo. W tym momencie przypomniało mi się przeżycie, jakie było udziałem wszystkich, którzy uczestniczyli w beatyfikacji ojca Kolbego, kiedy to w "Glorii" Berniniego, w owalnym okulusie apsydy bazyliki ukazał się nagle wizerunek człowieka dobitego w bunkrze głodowym w Oświęcimiu zastrzykiem fenolu w serce. Pomyślałem wtedy: oto dopiero teraz następuje prawdziwy koniec drugiej wojny, gdy pierwsza z ofiar zostaje tak podniesiona i ukazana w blasku.

I oto znika krzyż, a ukazuje się postać Umęczonego, który był jedną z wielu ofiar, jakie się na nim znajdowały. Teraz pozostaje tylko On, Pierworodny wśród całego stworzenia. Pierwszy z wielu braci. Jest On tym, który zstępuje z krzyża i zarazem tym, który przychodzi powtórnie, aby sądzić żywych i umarłych. Tak dopełnia się historia. "Wtedy ukaże się znak Syna Człowieczego...". Męka Chrystusa i katastrofa świata nabierają wymiarów eschatologicznych, ostatecznych. Obecność elementu apokaliptycznego podkreślają konie czterech jeźdźców z Księgi Objawienia. Na wystawie toruńskiej zostanie pokazany koń Zarazy:

"I ujrzałem: A oto koń trupio blady,

a imię siedzącego na nim Śmierć

I Otchłań mu towarzyszyła.

I dano im władzę nad czwartą częścią ziemi,

aby miecz i głód, i mór, i dzikie zwierzęta zabijały ludzi" (Ap. 6,8)

Ikonografia średniowieczna wiązała niekiedy Mękę Chrystusa z Sądem Ostatecznym. W przedstawieniach zwanych "Pieta" anielska Chrystusowi cierpiącemu towarzyszą aniołowie trzymający - jeden lilię lub różę, a drugi - miecz, symbole Sądu Ostatecznego, mówiące o zbawieniu dobrych, a potępieniu złych ludzi. W nie wykorzystanych projektach Majewskiego Chrystusowi towarzyszą aniołowie: "Pośle anioły swoje...". Ich trąby wzywają na Sąd. Krzyże są tu znakami Powtórnego Przyjścia. Wreszcie scena, jaką Andrzej Majewski nazwał "Afirmacja". Znika Umęczony. Wielki krzyż dolny unosi się ku górze. Na krzyżu - chór złożony ze 170 osób podnosi w górę w geście orantów ręce o otwartych błyszczących dłoniach. Przy opadającej kurtynie krzyż rozjarza się brylantowym blaskiem. Teraz to już nie symbolizujące ludzi odlewy ciał, lecz żywi, prawdziwi ludzie zostają podniesieni ku niebu. Jest to chór, a więc w konwencji antyku lud, "turba", jaka otaczała Golgotę i była świadkiem Ukrzyżowania. Jest to jednak sytuacja współczesna, czas Biblii jest naszym czasem. Po Wniebowstąpieniu Chrystus jest niewidoczny, widać tylko krzyż i ludzi, prawdziwych ludzi na tym krzyżu. Wyciągnięte ku niebu błyszczące dłonie o oślepiającym świetle miały zrobić z tego crux gemmata, crux gloriosa. Znak zwycięstwa nad śmiercią, świecący ostro, aż do bólu. A przecież głowy tych żywych ludzi w srebrnych hełmach wyglądały jeszcze przed chwilą jak główki gwoździ, oni byli wbici w ten krzyż jaśniejący, unoszący się i unoszący ich ku górze. Byli wbici wcześniej i byli nie tylko świadkami: byli częścią Męki.

"Pasja" oznacza zarówno mękę jak i namiętność. Zarówno Penderecki jak i Majewski nie stworzyli chłodnego reportażu historycznego. Nieporozumieniem byłoby też twierdzenie, zawarte w programie spektaklu, że Męce Chrystusa został tu przydany "sens uniwersalny" i "charakter humanistyczny". Nieopisanie mierzi mnie to wyrabianie przepustki chrześcijaństwu do świata rzeczywiście czy urzędowo zlaicyzownego. Któż na świecie może "nadawać sens uniwersalny" męce Zbawiciela całego świata? To jakby ziarnko piasku chciało przydać wymowy górze. Jakiż charakter humanistyczny można nadać cierpieniom Syna Człowieczego?

Majewski tworząc widowisko do muzyki Pendereckiego jest teologiem. Opowiada całą historię zbawienia od Genesis, jak powiedzieliśmy, aż po Sąd Ostateczny: nie bez przyczyny centralna postać na unoszącym się w górze krzyżu wykonuje gest Chrystusa, jaki znamy z fresku Michała Anioła. W zaskakujący sposób artysta stworzył tutaj swoją Kaplicę Sykstyńską, "wielkie zwierciadło historyczne" odbijające początek świata i losy człowieka. Ukazał uniwersum ludzkie, ludzkość: to jeden z ludzi zostaje Jezusem Chrystusem. Nie przyniósł on swojego ciała z nieba Jeden z wielu stał się w określonym momencie historii jedynym.

Mając taką wizję, Majewski musiał potraktować wszystko: muzykę, solistów, chór i przestrzeń z taką samą suwerennością, z jaką Michał Anioł odniósł się do architektury Kaplicy Sykstyńskiej. Majewski poruszył przestrzeń sceniczną, kazał jej być posłuszną swoim zamysłom. I oto nieruchome, statyczne oratorium stało się widzialnie dramatem. Dramatem Jezusa, o którym Pascal powiedział, że będzie umierał aż do skończenia świata, dramatem człowieka, naszym dramatem. Także dramatem kosmicznym. Kosmos jest przeciwieństwem chaosu. W kosmosie wszystko ma sens, także cierpienie. I krzyż.

Jeśliby się chciało znaleźć jakiś odpowiednik w dziedzinie idei dla wizji Majewskiego zrealizowanej w "Pasji", może paść tylko jedno nazwisko: Pierre Teilhard de Chardin, zwłaszcza jako autor "Środowiska Bożego". Podstawowym elementem scenografii i reżyserii Majewskiego jest krzyż, o którego znaczeniu pisał Teilhard, że ukazuje się go częściej jako symbol smutku, zakazów, stłumienia niż jako wzniosły cel, który możemy osiągnąć, zwyciężając siebie".

Patrząc na prace Majewskiego przeznaczone do "Pasji" nie można się oprzeć wrażeniu, że pewne myśli Teilharda przenikają aurę duchową epoki. Stają się one ciałem dopiero w dłoniach artysty. Dzięki nim możemy uwierzyć, że Teilhard pisze - "Krzyż nie jest rzeczywistością nieludzką, lecz nadludzką [...] Został on postawiony na drodze wiodącej na najwyższe szczyty stworzenia. Lecz dopiero w potężniejącym świetle Objawienia dojrzeliśmy, że Jego ramiona, pierwotnie nagie, są przyobleczone w Chrystusa". "Nauka płynąca z Krzyża w jej najogólniejszym znaczeniu jest nauką, którą może przyjąć każdy człowiek przeświadczony o tym, że przed ludzkością szamoczącą się w bezmiernym niepokoju otwiera się droga wiodąca do jakiegoś rozwiązania i ze droga ta prowadzi coraz wyżej". Napełniając ludźmi krzyż - tak ciemny i ciężki na początku przedstawienia - podnosząc i nasycając go olśniewającym blaskiem, Majewski ukazuje nam ową drogę wzwyż. Chrystus pojawiający się na krzyżu stworzonym przez niego jest Teilhardowskim "Chrystusem Wszechrzeczy" zespalającym wszechświat, doprowadzającym "kosmiczną neogenezę do przyrodzonego spełnienia". Przesłanie dzieła Andrzeja Majewskiego, jakim było przedstawienie "Pasji" Pendereckiego, można by zamknąć jednym zdaniem Teilharda: "Problem polega nie na unicestwieniu się w cieniu krzyża, lecz na wznoszeniu się coraz wyżej w jego blasku".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji