Artykuły

Wiesława Szymańska-Niemaszek: Lubię przytulać się do sceny

- Czy zachęca się do zawodu stolarza? Dziennikarza? Ja pokazuję, co jest w aktorstwie wartościowe i ciekawe. Zachęcam do hodowania pasji - mówi Wiesława Szymańska-Niemaszek, aktorka Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie.

O teatrze, aktorstwie, kabarecie, dzisiejszej młodzieży, miłości, czystych kartkach i zdobywaniu gór rozmawiamy z Wiesławą Szymańską-Niemaszek, aktorką z Olsztyna. W tym roku mija 20 lat jej pracy pedagogicznej w Studium Aktorskim.

Podczas inauguracji roku w Studium Aktorskim przy Teatrze Jaracza w Olsztyna wszyscy zebrani - wykładowcy i studenci nagrodzili panią owacją na stojąco. Cenią panią i lubią.

- To najważniejszy bukiet, jaki dostałam za 20 lat pracy w Studium. Musiałam zrezygnować z pracy ze względu na stan zdrowia. Trzy lata temu miałam wylew i muszę mieć czas, by z tego wyjść. Chciałabym wrócić do teatru i do Studium Aktorskiego, ale to chyba nie będzie już możliwe, ponieważ bardzo szybko znaleziono za mnie nowego wykładowcę. No cóż, nie ma ludzi niezastąpionych. Moja rezygnacja nie wynika z tego, że mam dość. Ja bardzo lubię tę pracę, muszę się pocerować i polatać.

Ale wygląda pani znakomicie! Ma pani taką młodzieńczą twarz!

- Bo ja nie jestem chora na twarz (śmiech).

Od kiedy pani pracuje na scenie?

- Od 1981 roku. To już 36 lat. A w Teatrze Jaracza w Olsztynie właśnie minie 25 lat.

I co z tego wszystkiego wspomina pani najlepiej? Jest pani aktorką dramatyczną i aktorką śpiewającą. Reżyseruje pani i pisze scenariusze.

- Wykorzystywałam każdą okazję, żeby przytulić się do sceny. Lubię to robić. Podobno ten, kto kocha swoją pracę, nie musi pracować. Praca w teatrze to satysfakcja i przyjemność, połączona jednak z ogromną pracą, a poza tym człowiek cały czas się dokształca. To z kolei daje impulsy do życia. Nie siedzisz, nie sięgasz tylko do tego, co już wiesz, tylko ciągle szukasz czegoś nowego. Studium Aktorskie jest moim dodatkowym motorem rozwoju. Kształcą się tu młodzi ludzie, zazwyczaj bardzo wrażliwi, bardzo poszukujący.

Ale też bardzo uparci. Wiele osób zdaje do szkół teatralnych wielokrotnie. Piotr Głowacki, dzisiaj jeden z najbardziej wziętych aktorów, próbował aż dziewięć razy.

- Był też w naszym studium. Do naszej szkoły ludzie nie przychodzą po plakat, czyli popularność. Nie chodzi im o to, by ich nazwisko było sławne, ale żeby robić to, co naprawdę kochają. Ich zainteresowania idą w kierunku literatury, kabaretu literackiego, piosenki, a co za tym idzie, w kierunku teatru.

Pani wprowadzała ich w świat piosenki.

- Piosenki aktorskiej.

Polacy tak ogólnie nie są muzykalni. Rozumiem jednak, że młodzież przychodząca do studium jest inna.

- Muzykalność to nie tylko śpiewanie. To także poczucie rytmu, wskazujące, jak podejść do tekstu piosenki, wiersza lub prozy. Muzykalność toteż wyrobienie gustu. Dzisiaj mamy zalew różnego rodzaju muzyki. Sięgamy zazwyczaj po to, co jest najłatwiej dostępne. W studium możemy zająć się tym, co w muzyce nie jest masowe, czyli do takich twórców jak: Julian Tuwim, Marian Hemar, Jonasz Kofta, Starsi Panowie, Agnieszka Osiecka, Wojciech Młynarski...

Mamy ogromny zasób twórców piosenki!

- Właśnie. A piosenka, o czym zapominamy, jest przedłużeniem mowy. Jest mini dramatem albo mini komedią takim małym monodramem. To historia z początkiem, środkiem i pointą. Wszystko to trzeba opowiedzieć wciągu trzech minut.

Kiedy to pani mówi, przypomina mi się francuska piosenka "Nie opuszczaj mnie" Jacques'a Brela. Jest ona doskonałym przykładem, że kiedy z rozpaczy nie można mowie, zaczyna się śpiewać.

- Zwierzęta, kiedy cierpią albo tęsknią, wyją. A my śpiewamy (śmiech). Ale teksty mogą być też zabawne. Zapominamy o tym, że Hemar i Tuwim rywalizowali na teksty. Pisali głównie o miłości, choć właściwie wszystkie piosenki są o miłości - czy to do kobiety, mężczyzny, mamy, ojczyzny, czy po prostu do życia.

Pani świetnie wykonuje piosenki Brela czy Edith Piaf.

- Piosenki francuskie z epoki Piaf, Juliette Greco czy Gilberta Becaud są pełne treści. Staram się to przekazać studentom. Oni takiej muzyki nie znają. Dla nich nawet spotkanie z Kazikiem bywa trudne. Kazik genialnie reaguje na współczesność i świetnie pointuje ją w swoich piosenkach. To są teksty, które wymagają myślenia.

Jak pani pracuje ze studentami? Jak pani uczy ich piosenki aktorskiej ?

- Najpierw trzeba każdego z nich poznać. Lubię z każdym spotkać się indywidualnie i zobaczyć, co w sobie skrywa. Staram się wzbudzić zaufanie, by chciał o tym, co ma w środku, opowiedzieć, a potem użyć tego w interpretacji piosenki. Studentka czy student ma stworzyć historię, swoją historię, anie Brela, Młynarskiego czy Kofty. W ten sposób poznawaliśmy się ze studentami i chyba dobrze nam się pracowało. Ale ja też się od tych młodych ludzi uczyłam.

Ciekawego, czego? Słychać, także w uczelniach wyższych, powszechne narzekanie na młodzież. Że niedouczona, że głupia, że leniwa.

- Na nas też narzekano, i na poprzednie pokolenia również. Tak jest od początku świata. Nie jest tak, że ta akurat młodzież jest inna. My z wiekiem tracimy rozpęd i zapał, chęć ciągłego zdobywania. My jesteśmy wstanie podejść pod Giewont, a oni wierzą, że Mont Everest jest w ich zasięgu. I to jest różnica między nami - w wysokości góry.

Nam wystarczy pagórek.

- A im jest potrzebna wielka góra. Tylko trzeba nauczyć się słuchać młodych ludzi. Nie wolno się bać przyznać do niewiedzy.

Czy ma pani swojego ulubionego absolwenta czy absolwentkę?

- Bardzo wielu. Każdy rok jest moim ulubionym (śmiech). Tak się dzieje, że w moich studentach się zakochuję. Nikt nie jest taki sam. Ktoś siedzi w kącie i prosi tylko oczami, ktoś leci szybko i wola, ze już wszystko potrafi. Studenci nie są "czystymi tablicami", mają wiarę w to, do czego dążą, ale wszystko, czego się dowiadują, zapisują na czystych kartkach. Dorośli mają już kleksy, zatłuszczenia i zamazania. Czasem trudno się przebić przez takiego dorosłego człowieka, bo on się chroni. Młody przychodzi z wiarą. Wierzy, że wszystko jest do zdobycia.

Zachęca pani młodych ludzi do zawodu aktora?

- A czy zachęca się do zawodu stolarza? Dziennikarza? Ja pokazuję, co jest w aktorstwie wartościowe i ciekawe. Zachęcam studentów do hodowania swojej pasji, do tego, żeby się nie bali. Strach jest najgorszym doradcą. Bo czego się boimy? Samego siebie. Młodzi czasem się wstydzą. A wstyd trzeba pokonać, tak jak lęk. Moja rola polega na tym, by przeprowadzić studentów przez wstydy i lęki, a oni zdecydują, czy chcą być aktorami. To jest piękny i trudny zawód, ale trzeba pracować i umieć znaleźć w tym radość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji