Artykuły

Kordian zadumany

"Kordian" - to drugie, obok "Dziadów", dzieło naszej literatury romantycznej, na którym inscenizatorzy najczęściej i z największą pasją dokonują operacji, mających na celu na nowo oświetlić, na nowo odczytać, zaktualizować jego sens i wymowę, od lat przeszło 70 - od krakowskiej prapremiery Kotarbińskiego - każde nowe przedstawienie tego dzieła Słowackiego (a było ich sporo, z tego kilka słynnych, które zaciążyły na rozwoju polskiej sztuki inscenizacyjnej) przynosi "Kordiana" nowego w sensie tekstowo-treściowym i do pewnego stopnia nowego w sensie ideowym. Jedyny to chyba nasz wielki utwór dramatyczny, na którym dokonywano nie tylko amputacji poszczególnych scen, ale i całych aktów (pierwsza inscenizacja Osterwy bez dwóch - epickich - pierwszych aktów). Żaden chyba również dramat nie przeżył tylu tak bardzo różnych, tak bardzo rozbieżnych scenicznych interpretacji - aż po trzy inscenizacje stołecznego Teatru Narodowego w latach ostatnich, które wywołały prawdziwą burzę dyskusyjnych głosów, sporów, ataków.

"Kordian" zniósł wszystko; zawsze, nawet w najbardziej kontrowersyjnych podaniach scenicznych ostawały się: racjonalne jądro sztuki i jej podłoże emocjonalne. Zawsze Kordian - nawet rozbity na dwie postaci, jak u Hanuszkiewicza - pozostaje żywy, przemawia do widza, wzrusza.

Tak jest i w najnowszym przedstawieniu Ireny Babel w Teatrze Ludowym, której zabiegi inscenizacyjne na "Kordianie" po raz pierwszy radykalnie przestawiają cały układ dramatu. Rozpoczyna się on od końca, od sceny egzekucji, właściwą fabułę sztuki przedstawiając jako retrospekcję, jako film życia skazanego na śmierć bohatera. Zabieg to scenicznie efektowny, przy kilkakrotnym powtarzaniu owej sceny egzekucji nabierający cech filmowych, niemniej do pewnego stopnia zacierający dwoistość postaci Kordiana - w pierwszej części sztuki Słowackiego, młodzika, romantycznego kochanka i wielkoświatowego dandysa, w drugiej żołnierza, spiskowca, rewolucjonisty. Monolog na Mont Blanc, stanowiący wyraźną cezurę czasową, psychologiczną, ideologiczną, będący w dramacie niejako paralelą do mickiewiczowskiego "obiit-natus est", tutaj zatraca ów charakter przełomowy w życiu Kordianami wszystko w nowohuckim spektaklu dzieje się niejako na jednej płaszczyźnie. Nie tylko w sensie inscenizacyjnym, gdy to wzniesiony na scenie podest-rusztowanie raz odgrywa rolę szafotu, raz carskiej sypialni, to pokoju Laury, to koronacyjnego ołtarza czy szczytu Mont Blanc.

Takie jednolite potraktowanie tytułowej postaci, bez jej wyraźnego rodowodu historycznego (skreślenie wstępnych opowieści Grzegorza), wynika jednak konsekwentnie z ideowych założeń nowohuckiej inscenizacji. Nie Kordian o mocno okrojonym tekście jest w niej najważniejszy. Równie silny akcent jak na bohatera tytułowego kładzie inscenizacja na - polskie społeczeństwo. Na jego przywódców, czołowych przedstawicieli i na jego szary tłum, przeciętnych obywateli, wśród których nie brak wydekoltowanych dam z arystokracji i prostych gapiów z ulicy. Bo zamysłem nowohuckiego spektaklu jest dyskusja o bohaterstwie i rozsądku, o trzeźwym realizmie politycznym i powodowanych sercem uniesieniach patriotycznych. Samotnemu rewolucjoniście, polskiemu Winkelriedowi, pragnącemu uczynić z siebie ofiarę dla dobra ojczyzny przeciwstawia Słowacki - a wydobywa to ze szczególna siłą teatr w scenie w podziemiu - areopag mężów doświadczonych, szlachetnych i zasłużonych dla ojczyzny, w konkretnej sytuacji nawołujących do rozwagi. Romantyczny Słowacki to Przygotowaniu (usuniętym w przedstawieniu Teatru Ludowego) potępia zdecydowanie poglądy owych statecznych mężów, wrzucając ich do diabelskiego kotła jako tych, których sceptycyzm i rezerwa w działaniu przynieść mają upadek powstania. Przedstawienie nowohuckie - po bolesnych doświadczeniach narodowych wielu 10-leci - inaczej każe spojrzeć na ich racje. Zadumać się, zastanowić nad nimi. I nie tylko nad nimi; także nad całym ówczesnym społeczeństwem, które nie dorosło do czynów, do walki zbrojnej, w którym Nieznajomi należeli do wyjątków, a "góra" i szary tłum oklaskujący na scenie koronującego się na króla Polski cara Aleksandra, nie byli zdolni do patriotycznych uniesień, nie byli zdolni do "płaczu ogromnego zmartwychwstania".

W takim widzeniu sztuki i jej idei Kordian przestaje być polskim Hamletem, niezdolnym do czynu romantycznym bohaterem, staje się pełnym refleksji, lęków, oporów młodym Polakiem o silnym poczuciu odpowiedzialności za swe czyny. Nie tylko u progu carskiej sypialni towarzyszą mu natrętne myśli, głosy własnego sumienia i własnego rozsądku, upostaciowane w Strachu i Imaginacji. Zjawiają się one - też w osobach współtowarzyszy, w szpitalu wariatów, podobnie tak pod różnymi postaciami przemawia do niego Doktor - racjonalista i ironista. Nowohucki Kordian - wbrew swemu imieniu, z sercem związanemu - myśli: nie tylko czuje. A więc Kordian zadumany i skłaniający do zadumy.

Refleksyjny spektakl nowohucki znalazł oparcie w zbiorowym wysiłku aktorskich realizatorów. Spektakl to precyzyjnie wypracowany reżysersko (reżyser Irena Babel) o walnie wspomagającej zamysły inscenizatorskie oprawie plastyczne] (Barbary Stopkówny) i muzycznej (Krzysztof Meyer) oraz o dobrej grze - zespołowej. Role czołowe, o olbrzymich tradycjach w polskim teatrze, realizują tu aktorzy młodzi, niekiedy o bardzo nikłym jeszcze doświadczeniu scenicznym. Tym większy ich i teatru sukces, te z trudnego, odpowiedzialnego zadania wychodzą na ogół obronną ręką.

Dotyczy to przede wszystkim postaci tytułowej, która w Zygmuncie Józefczaku, z roli na rolę wybijającym się młodym adepcie krakowskiej PWST, nalazła odtwórcę wrażliwego, aktorsko naturalnego, pozbawionego cienia patosu (prosto przeprowadzony wielki monolog na Mont Blanc, zakończony pięknym, przejmującym wezwaniem do widowni; "Polacy!"). Zadowalają widza także role pary carskich braci Konstantego - pełnego namiętności, głupawego, zakochanego w koniach, dobrych jeźdźcach dzikusa, gra wyraziście Aleksander Bednarz. Jego brata, cara Aleksandra - powściągliwie, z kulturą sceniczną Bogdan Kiziukiewicz. Z ról mniejszych szczególną uwagę - pięknym podaniem tekstu - zwraca aktor, równie młody, jak bohater tytułowy, Maciej Staszewski, grający Imaginację.

To kilka tylko nazwisk, przykładowo, ba jednak nie aktorstwo jest najmocniejszą stroną nowohuckiego "Kordiana". Najcenniejszy jest zamysł inscenizacyjny, refleksyjność przedstawienia, podjęcia przezeń dyskusji - ze sztuką z jej autorem. Dyskusja to, nie przekreślenie idei utworu, nie potępienie jego bohatera, którego patriotyczna siła stawiana jest - poprzez cytaty w programie - w jednym rzędzie z dynamiką rewolucjonistów świata współczesnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji