Artykuły

Bajkowy tydzień

III Festiwal małych Prapremier w Wałbrzychu podsumowuje Alicja Śliwa w Tygodniku Wałbrzyskim.

Bogaty program III Festiwalu małych Prapremier - spektakle, warsztaty, czytania performatywne, koncert, wykład - dał widzom możliwość konfrontacji ze współczesną dramaturgią dla dzieci i młodzieży. Twórcy szukają wciąż nowych środków wyrazu, a w kręgu ich zainteresowań leżą sprawy uniwersalne, a jednocześnie bardzo aktualne.

W trakcie festiwalu organizowanego przez Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu mogliśmy obejrzeć 14 spektakli, w tym 9 konkursowych. Jednym z istotniejszych tematów podjętych przez autorów był brak czasu dla dzieci. W dzisiejszym, skomputeryzowanym świecie pracoholizm rodziców przybiera wręcz karykaturalne formy. Tato Polianny z "Afroazji" (spektakl pozakonkursowy) autorstwa i w reżyserii Martyny Majewskiej TLiA w Wałbrzychu pracuje kilkanaście godzin w wirtualnych kamieniołomach. Pięć zajmuje mu powrót do domu, więc godzina zostaje na sen. Nic dziwnego, że na rozmowy z córką nie ma już czasu. Babcia z kolei tylko ją strofuje. Mama jest gdzieś daleko. Dziewczynka będzie musiała sama wybrać się w daleką podróż pełną przygód, by ją odnaleźć.

Podobnie jest z tatą Pauliny z "Dnia Dziecka" Tomasza Jachimka w reżyserii Jerzego Jana Połońskiego z Teatru Rampa w Warszawie. Jest on bardzo poważnym dyrektorem z kilkunastoma telefonami, chce kupić jeszcze jeden. Potrafi przez nie równocześnie rozmawiać, czasem nawet po chińsku. Z córką już o wiele trudniej z braku czasu złapać mu kontakt. Tato na jeden dzień stanie się więc dzieckiem, żeby przypomnieć sobie, jak to było, czego nie znosił w dzieciństwie i czego mu najbardziej brakowało.

W "Piekle-Niebie" [na zdjęciu] Marii Wojtyszki w reżyserii Jakuba Krofty Wrocławskiego Teatru Lalek samotna mama nosi pseudonim DJ DAJE RADĘ, co od razu określa postać. Być może tragedia, która jest początkiem fantastycznych zdarzeń, nie wydarzyłaby się, gdyby mama Tadzia nie była tak zapracowana i przemęczona.

W "Prostej, historii" Tomasza Maśląkowskiego i Antka Maśląkowskiego w reżyserii Tomasza Maśląkowskiego i Radosława Kasiukiewicza LALE.Teatr z Wrocławia widzimy powtarzalność zachowań pewnej rodziny. Dzień za dniem wyglądają tak samo. To niewątpliwie zapewnia dziecku poczucie bezpieczeństwa, ale być może także w tej powtarzalności, a co za tym idzie nudzie, tkwi powód oddalenia się rodziców. Niepostrzeżenie do radosnego życia zaczyna wkradać się niepokój i smutek.

Kolejna grupa spektakli uwrażliwiała na temat "inności", rozumianej niejako coś gorszego, ale wyjątkowego i oryginalnego. W dobie kryzysu migracyjnego brak tolerancji dla innych przybiera na sile. Palący problem ma swoje odbicie także w dramaturgii dla młodych widzów. W "Odlocie" Maliny Prześlugi w reżyserii Janni Younge Teatru Animacji w Poznaniu pada wprost "Stop imigrantom!". W innej scenie słyszymy okrzyk: "Jesteś czarna, jesteś nasza!". Biały bocian Fryderyk (europejskim bocianom od razu skojarzy się z Szopenem), w Afryce noszący imię Nanji jest odrzucany przez czarną większość. Fryderyk tak naprawdę nie wie, kim jest. Czy afrykańskim Europejczykiem czy europejskim Afrykańczykiem? A może jeszcze kimś innym. Sam będzie musiał się określić.

W przedstawieniu "Strach ma wielkie... zęby" Karoliny I. Kalety w reżyserii Laury Sonik Teatru Baj Pomorski w Toruniu główna bohaterka Myszka jest ignorowana z powodu swojej postury i charakteru. Zwierzątko chce być wreszcie zauważone. Niewinne wydawałoby się marzenie, wprowadza chaos i strach do lasu. Pointa mówi nam, że przyjaciele są najważniejsi i wszystkich trzeba szanować, bez względu na ich wygląd. Podobnie jest w "Strasznej piątce" Marty Guśniowskiej w reżyserii Marii Żynel Białostockiego Teatru Lalek. Twórcy stawiają pytanie, czy "brzydkie" zwierzątka jak np.: Ropucha, Szczur, Pająk nie zasługują na bajkę? Z pozoru są straszne, ale wiemy, że pozory mogą mylić. O niemożliwych z powodu inności przyjaźni i miłości opowiadają: "Wodna opowieść" Maliny Prześlugi w reżyserii Roberta Drobniucha Teatru Lalek Pleciuga ze Szaecina i "Ronja, córka zbójnika" Astrid Lindgren w reżyserii Karoliny Maciejaszek Teatru Pinokio w Łodzi. Jednak zarówno uczucia małej rybki i kijanki, jak i Ronji oraz Birka, pochodzących z dwóch zwaśnionych rodów zbójnickich, są silniejsze od uprzedzeń. Z problemem inności mierzy się też bohater "Teraz tu jest nasz dom" na podstawie książki Barbary Gawryluk w reżyserii Tomasza Kaczorowskiego Teatru Maska w Rzeszowie. Romek musiał uciekać przed wojną. Wraz z rodziną przyjechał do Polski. W nowej szkole nie jest akceptowany. Dzieci śmieją się z jego akcentu i wyzywają od Ruskich. Nie rozumieją, dlaczego znalazł się w ich klasie i co przeżył w swojej ojczyźnie.

Festiwal dał również widzom możliwość obejrzenia spektakli szkół teatralnych. Z trudną sztuką monodramu zmierzyła się Julia Rzepecka z PWST w Krakowie / Wydział Lalkarski we Wrocławiu, prezentując "Dlaczego płaczecie" w reżyserii Doroty Bator. Z kolei studenci AT/Wydział Sztuki Lalkarskiej w Warszawie w poruszającym "Nazywam się wojna" przedstawili historie dzieci naznaczonych wojną. Ostatnim z prezentowanych studenckich spektakli był "Cesky diplom" Piotra Rowickiego w reżyserii Piotra Ratajczaka w wykonaniu Wydziału Lalkarskiego we Wrocławiu. Przez 2 godziny oglądaliśmy pełne energii, dowcipu i pomysłowości spojrzenie na czechosłowacką historię XX wieku. Utalentowanym młodym aktorom owacja na stojąco jak najbardziej się należała. Warto śledzić rozwój ich kariery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji