Żyli długo i szczęśliwie
"Następnego dnia rano" Petera Quiltera w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Niezobowiązująca rozrywka na wieczór bez żadnych aspiracji artystycznych - spektakl "Następnego dnia rano" w Teatrze Miejskim w Gdyni to propozycja lekka, łatwa i przyjemna.
Sztuka Petera Quiltera "Następnego dnia rano" zaczyna się tam, gdzie wiele innych podobnych fars się kończy - w łóżku nazajutrz po namiętnej randce. Tu budzą się Kelly (Agnieszka Bała) i kompletnie zdezorientowany Thomas (Rafał Kowal), któremu w nocy urwał się film. Ale nie to jest najgorsze. Za chwilę bezpruderyjna matka Kelly - Barbara (Beata Buczek-Żarnecka) przyniesie im do łóżka śniadanie. I tam zostanie.
A potem przez ponad półtorej godziny dziać się będzie wszystko to, do czego przyzwyczaiły nas dziesiątki podobnych fars: pieprzne bon moty, żarty z penisa, rozbieranki, dwuznaczne dialogi, panowie przebrani za panie, niespodziewani goście itp. Wszystko przeplecione popularnymi piosenkami komentującymi akcję.
"Następnego dnia rano" w reżyserii Grzegorza Kempinsky'ego to sztuka, którą Teatr Miejski im. Gombrowicza w Gdyni zainaugurował nowy sezon artystyczny. Kempinsky jest reżyserem, który w Gdyni gości już po raz trzeci, za każdym razem biorąc na warsztat zwariowaną komedię. Przed laty w Miejskim wyreżyserował spektakl "Bóg" według Woody'ego Allena (zresztą nazwisko kultowego nowojorskiego twórcy pada ze sceny także w najnowszej premierze), a przed trzema laty także ciepło przyjęte przez publiczność "Ożenić się nie mogę" według Aleksandra Fredry.
Również tym razem powstał spektakl zgrabny, bezpretensjonalny i dowcipny. Przy czym pozbawiony jakichkolwiek aspiracji artystycznych. Czysta rozrywka na beztroski wieczór. Niewyszukany w swej prostocie: całą oprawę muzyczną tworzy kilka fragmentów piosenek, scenografia w zasadzie sprowadza się do dużego łóżka, z którego bohaterowie sztuki prawie nie wychodzą. Warto go zobaczyć przede wszystkim dla dwóch ról: jak zwykle świetnego w komediowym wydaniu Rafała Kowala jako kandydata na męża zdominowanego przez przyszłą rodzinę i brawurową Beatę Buczek-Żarnecką w roli teściowej Barbary. Taka teściowa to skarb.