Artykuły

O relacjach inaczej

"Leon i Matylda" Andrzeja Sadowskiego w Teatrze KTO w Krakowie. Pisze Agnieszka Gałczyńska w Teatrze dla Was.

Ten spektakl nie daje wytchnienia myślom. Raz po raz do głowy przychodzi nowa refleksja. Od stopnia naiwności kobiet, przez sens relacji damsko-męskich, po teorię, że wszyscy jesteśmy szaleni.

Na początku wydaje nam się, że przyszliśmy na lekką komedię o perypetiach małżeńskich. "Nie słuchasz mnie", "w ogóle ze mną nie rozmawiasz" i "zawsze to samo" - te zwroty co chwila padają z kanapy, na której zalega Leon i wierci się Matylda. Na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, więc dlaczego ciągle ze sobą są?

Leon to sprytny staruszek, który od życia wymaga tylko spokoju i miski ciepłej zupy z proszku. Nie zawraca sobie głowy zbędnymi rzeczami, takimi jak wyniesienie śmieci czy wyjście z domu, a w jego słowniku istnieją tylko monosylaby. Matylda w życiowego partnera jest zapatrzona jak w obrazek, nawet jeśli ją zdenerwuje, to i tak spełnia wszystkie jego życzenia (łącznie z wejściem pod stół). Pełna sprzeczności, trochę szalona i emocjonalna - to słowa, które najlepiej ją opisują. Ta para nie przestaje nas zaskakiwać. Jak sam reżyser o nich mówi: "Leon jest niezwykle skomplikowaną osobowością, trudną do zaszufladkowania, ale niewątpliwie to człowiek, który dąży do tego, aby podporządkować sobie drugiego człowieka. Matylda z kolei ma skłonności do bycia uzależnioną, zwłaszcza od miłości. Ich związek to historia rozstań i ponownych spotkań".

Najsmutniejszym dniem w kalendarzu Leona i Matyldy jest Wigilia. Kiedy wszyscy świętują w gronie najbliższych, oni nie mają sobie zbyt wiele do powiedzenia. Są co prawda prezenty: ręcznie zrobiony szalik, portfel i kolorowa sukienka. Jest nawet choinka - na szybko znaleziona na ulicy rudowłosa prostytutka. Ale z każdą kolejną sekundą nawarstwiają się problemy.

Relacja sama w sobie łatwa nie jest. Staruszek związany z trzydziestolatką, życie za pieniądze ze spadku i balansowanie na granicy rzeczywistości i fantazji. Kiedy dodamy do tego przemoc psychiczną i fizyczną, z małżeńskiej komedii otrzymujemy groteskowy dramat, który stawia pytania o granice etyczne, moralne oraz duchowe.

Skromna scenografia z dominującym ekranem, na którym wyświetlają się partie chóru, jest wystarczająca. Kanapa, stół, dwa krzesła, kilka książek, lampa i odkurzacz. Więcej nie jest potrzebne, bo tu i tak pierwsze skrzypce grają: stylowo pomarszczony Andrzej Sadowski (Leon) i doskonała w zmianach nastrojów Justyna Orzechowska (Matylda).

Spektakl "Leon i Matylda" uwalnia myśli, wywołuje refleksje i czeka na oklaski. Potrafi wyprowadzić widza na manowce, ale to bez wątpienia jest jego największym plusem.

***

Agnieszka Gałczyńska - dziennikarz, copywriter, PR-owiec. Optymista będący z kulturą w tę i we w tę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji