Artykuły

Częstochowski teatr zaprasza do "Wesołego miasteczka". Emocje gwarantowane!

"Wesołe miasteczko" w reż. André Huebnera-Ochodlo w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Pisze Zuzanna Suliga w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie.

Z czego składa się "Wesołe miasteczko"? Przede wszystkim z emocji. Raz patrzymy na świat niemal z obłoków, z wysokości diabelskiego młyna, by potem wsiąść w makabryczny roller-coaster. Warto wybrać się w taką podróż.

"Wesołe miasteczko" to pierwsza premierowa propozycja Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie na sezon 2017/2018. Muzyczny spektakl zbudowany z ostatnich piosenek Agnieszki Osieckiej wyczarował André Hübner-Ochodlo. To nie pierwsze spotkanie z twórczością wybitnej poetki, które zafundował częstochowskiej publiczności. W latach ubiegłych przeniósł do Częstochowy "Do dna" i "Wilki". Takie piosenki jak "Płaczmy razem wrogu mój" czy "Wybacz, mamasza" dobrze już znamy.

Nie ukrywam, że mnie samej trudno pisać o twórczości Osieckiej bez osobistych emocji. Jej wiersze towarzyszą mi przez większość życia w przeróżnych momentach - przy radościach, zwątpieniach, porażkach. I wiem, że to poetka bliska bardzo wielu osobom, choć wiele z nich - podobnie jak ja - nie dostąpiły zaszczytu bezpośredniego spotkania.

Cieszę się, że André Hübner-Ochodlo postanowił pokazać piosenki, z których Osiecka była najbardziej dumna, które uznawała za szczyt swoich autorskich możliwości.

Te ostatnie, wręcz rozrachunkowe. Jakże odmienne od tej czysto popularnej półki.

"Wesołe miasteczko" pełne przekory

To spektakl pokory i przekory. Godzenia się z nieuchronnym i niegodzenia się na nie. Dużo tu smutku, ale też spokoju. Jest miejsce na bunt, tupnięcie nogą, ale i otwarcie ramion i dziecięcą ufność. Na niskie i bardzo wysokie tony.

Już sam tytuł jest mocno przekorny - w tym "Wesołym miasteczku" radości jest niewiele, za to wiele innych emocji. Raz patrzymy na świat niemal z obłoków, z wysokości diabelskiego młyna, by potem wsiąść w makabryczny roller-coaster albo zajrzeć do złudnego domu strachów. Przy strachach zostając, to i makijaże aktorów są nieco upiorne. Zawieszone pomiędzy zjawą a cyrkową groteską.

No właśnie... groteska. Teksty najwyższej próby można szybko położyć, gdy niedoświadczenie lub brawura przykryją słowa. Na szczęście twórcy spektaklu postawili na doskonały warsztat i wewnętrzną dojrzałość artystów.

Każdy z czwórki aktorów jest na scenie po coś. Marta Honzatko, która z "Panem obłocznym" otwiera ten cyrk emocji, po raz kolejny udowadnia, że słowo śpiewane jest jej żywiołem. Adam Hutyra, śpiewający tytułowe "Wesołe miasteczko", przypomina mi Szalonego Kapelusznika z "Alicji w Krainie Czarów". To urok szaleństwa. Zaś Waldemar Cudzik zachwycił mnie zwłaszcza "Kołysanką dla babci".

Ale przysłowiowe ciarki i dreszcze zafundował - i nie jestem w tej opinii odosobniona - Marcin Januszkiewicz, którego gościnnie zaproszono do udziału w przedstawieniu. Po laureacie konkursu "Pamiętajmy o Osieckiej" należało się spodziewać wiele, ale oczekiwać to jedno, a doświadczyć coś zupełnie innego. Dla mnie "Wesołe miasteczko" stoi piosenkami "Wybacz, mamasza" i "Niepokój" w jego właśnie interpretacji.

Warto jednak zaznaczyć, że artyści są dla siebie równorzędnymi partnerami. Dowód stanowi wspólnie wykonane "Do dna" czy "Płaczmy razem wrogu mój".

Chęć "zarażania" Osiecką

Podobne ukłony należą się Adamowi Żuchowskiemu odpowiedzialnemu za aranżacje utworów skomponowanych przez Ewę Kornecką, Przemysława Gintrowskiego, Zygmunta Koniecznego i Jerzego Satanowskiego. Sięga po kompozycje mistrzów. Stąd jego podejście do pracy nad muzyczną oprawą spektaklu cechuje z jednej strony słyszalny szacunek do pierwowzoru, z drugiej chęć, żeby "zarażać" Osiecką dalej, na nowo, nieco inaczej.

I wraz z towarzyszącym mu zespołem, który tworzą Michał Rorat, Krzysztof Paul i Sławek Koryzo, rozsiewa ze sceny te fascynacje.

Mało w "Miasteczku" teatru, dużo przeżyć i bardzo dobrej muzyki. To bardziej koncert niż spektakl. Choć "Deus ex machina" mnie nie przekonało. Znacznie bliżej mi do wersji Grzegorza Turnaua - dla mnie niedoścignionej. I tu właśnie wkraczają te osobiste emocje, nie pozwalając na pełen zachwyt.

Cieszy mnie za to fakt, że wychodząc z gmachu przy ul. Kilińskiego, "Wesołe Miasteczko" możemy zabrać ze sobą. Wszystko za sprawą płyty zawierającej wszystkie piosenki z przedstawienia. O to, by ujrzała światło dzienne, teatr musiał ostro powalczyć. Ale efekt jest tego wart.

Dotąd teatr wydawał jedynie albumy z muzyką z bajek ("Jaś i Małgosia" oraz "Trzy świnki"), teraz dyskografia poszerzyła się o bardziej dramatyczny ładunek. Może uda się ten kierunek kontynuować, częstochowska scena sięga bowiem często po muzyczne propozycje, płyta zaś stanowi dobre dopełnienie scenicznych wspomnień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji