Artykuły

Przepis doskonały

Przyznaję; mam naturę sceptyczną. Życie mnie zepsuło. Porównywanie wyrobiło zgubny relatywizm. Porównywanie rozmaitych zarobków, zwłaszcza swoich i cudzych, wręcz cynizm. Postawę mam na ogół negatywną. Nie bacząc na to, że czasy wymagają ducha konstruktywnego, któremu obce są nadmierny krytycyzm, wątpliwości, niewiara, nihilizm i destrukcja. Źle. Jakaż więc radość, kiedy od czasu do czasu uda mi się dostrzec coś, co napawa szczerym optymizmem, czemu z całego serca mogę przyklasnąć. Coś, co naprawdę raduje - pisał Erwin Axer w Sprawach teatralnych.

Przez długi czas oczekiwaliśmy nowych przepisów, regulujących sprawy płacy i pracy reżysera. Stare były od dawna przestarzałe. Trwało to lata. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc i z roku na rok kolejni ministrowie powiadali nam: już, już... W końcu jednak ustawa ujrzała światło dzienne. Mniejsza o płace. W tej dziedzinie nowe przepisy legalizują jedynie obowiązujące dotąd obyczaje, udzielając im mocy prawnej. Nie są to obyczaje najgorsze. Jeżeli reżyser stale zaangażowany przez teatr i wykonujący dwie sztuki rocznie otrzymuje przeciętnie trzy do czterech tysięcy złotych, to reżyser działający z tytułu umowy (a takich jest wielu) robiąc te same dwie sztuki (6 miesięcy prób, 2 miesiące przygotowań, urlop, przejazdy itp., a więc właściwe maksimum roczne dla szanującego się reżysera w naszych warunkach pięciodniowego tygodnia i jednorazowych prób) zarabia na czysto 21 000 zł rocznie, czyli około 1800 zł miesięcznie. W wypadku reżyserii gościnnej należy tu odliczyć jeszcze sumy na utrzymanie w obcym mieście itd., itd. Nie jest to oczywiście wiele, zwłaszcza w porównaniu z zarobkami np. hodowcy pieczarek albo producenta marchewek i pietruszki, ale przyznać należy, że można z tej sumy wyżyć wcale przyzwoicie, zwłaszcza jeżeli się nie przejadać mięsem i słodyczami, które są szkodliwe, jeżeli nie pić i nie palić, co też szkodzi, nie zaczepiać lekkich, kosztownych kobiet i poza tym robić cokolwiek innego, np. grać na wyścigach, przywozić z zagranicy nylony albo pisać felietony do "Teatru". Mniejsza z tym. Wynagrodzenie jest tak czy owak niezłe i jeszcze żaden reżyser z głodu nie umarł.

Nie stanowi to jednak żadnej niespodzianki i nie może stanowić tym samym przyczyny tej cichej i głębokiej satysfakcji, jaką odczuwam czytając zarządzenie Ministerstwa Kultury. Co innego ją spowodowało: na samym czele umów reżyserskich znajdziemy odtąd punkt stwierdzający, ba! nakazujący nam dostarczenie konspektu planowanej inscenizacji na piśmie. Nareszcie! Ileż spraw rozwiązano tu jednym jedynym pociągnięciem pióra. Dotąd nawet reżyser z reguły nie wiedział do samej próby generalnej, jak wypadnie insce-nizacja. Teraz wszyscy będą wiedzieli. I dyrektor, i aktorzy, i magistrat, i Zespół do Spraw Teatru. A jakie ułatwienie dla wszystkich. Na przykład dyrektor Zespołu do Spraw Teatru bardzo często (jest to w pełni zrozumiałe) nie mógł do czasu swojej nominacji zajmować się teatrem. Jakże więc zorientować się ni stąd, ni zowąd, która sztuka jest klasyczna, a która współczesna, która wsteczna, a która postępowa i czym w ogóle co od czego się różni, a to - jak wiadomo - dla wszystkich, nie tylko dla obarczonych odpowiedzialnością ludzi jest rzeczą bardzo trudną.

A teraz sprawa będzie prosta. Reżyser sam napisze, czy ma zamiar zrobić przedstawienie ładne, czy brzydkie, wsteczne czy postępowe, moralne czy niemoralne, realistyczne czy abstrakcyjne i normalne czy udziwnione. Z "przymrużeniem oka", jak mawiają idioci, czy bez. Jeżeli skłamie, będzie go można przychwycić za rękę. Czarne na białym. A ileż przy tym ubocznych pożytków i oszczędności. Porozumiewanie się reżysera z dyrekcją, aktorami, z kierownikiem literackim, szczególnie z dekoratorem, który nigdy nie ma czasu, bo robi trzy sztuki naraz - to źródło nieustających kłopotów. Zwłaszcza jeżeli wszyscy mieszkają w różnych miastach, a teatr znajduje się jeszcze w innym mieście. A koszty spotkań! Diety, przejazdy, czarna kawa... Wszystko to odtąd odbywa się cicho, spokojnie, precyzyjnie: na piśmie. Ilość prób też można zmniejszyć, bo konspekty oczywiście zawierają analizę tekstu. Ilość premier zwiększyć. Reżyserzy ćwiczą się też w sztuce pisania, zaniedbanej od czasu zadań maturalnych z polskiego, i przygotowują się tym samym do ubocznej pracy literackiej. Nowy pożytek. Urzędnicy ministerstwa ćwiczą się w sztuce czytania, zaniedbanej od czasu lekcji polskiego w szkole podstawowej. Nowa korzyść.

Tylko że tego wszystkiego za mało. Dlaczego ograniczać się do reżyserii? Czemu rzeźbiarze nie mieliby na piśmie składać konspektów planowanych rzeźb, malarze - obrazów? Czemu poeci nie nadsyłają wydawnictwom streszczeń wierszy? Dyrygenci powinni opisać, jak zamierzają dyrygować, śpiewacy pisemnie zawiadamiają, jak będą śpiewać, instrumentaliści opisują swoją grę. I to nie na miesiąc naprzód, ani na rok, ale na całe lata. Na następną sześciolatkę!

Urzędnicy czytają to wszystko, sortują, rejestrują, mózg elektronowy szumi bzzm, bzzm, bzzm i ni stąd, ni Zowąd mamy nareszcie plan polityki kulturalnej.

październik 1964

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji