Artykuły

* * *

Do nieco starszej widowni adresuje swoje przedstawienie Teatr im. Stefana Jaracza sięgając po powieść Kornela Makuszyńskiego pt. "Szaleństwa panny Ewy". Rzecz ciekawa - trudno określić do jakiego widza najpełniej trafi ta opowieść o pełnej fantazji i inicjatywy pannicy, która potrafi zawojować wszystkich, której naiwna wiara w dobro człowieka zwycięża wszystkie trudności. Nieco inne były niegdyś nastolatki, dla których pisał Makuszyński, dziś kilkunastoletnia dziewczynka czy chłopiec są bardziej "dorośli" i ich koleżanka z kart powieści wydaje się jakaś dziwna i trochę za dziecinna. Dla młodszych dzieci z kolei świat przeżyć panny Ewy Tyszowskiej jest niezupełnie zrozumiały.

Wydaje mi się, że z tych trudności dosyć zręcznie wybrnęły adaptatorki powieści i reżyser. Fabuła powieści została trochę potraktowana jak żart, momenty liryczne, owa dydaktyczna strona powieści, tkwiąca w warstwie wzruszeń tak charakterystycznych dla twórczości Makuszyńskiego, została stonowana, niejako uprawdopodobniona, przybliżona w wyrazie do dzisiejszego sposobu odczuwania czy typu wrażliwości. W sumie powstał spektakl trochę jakby baśniowy, w atmosferze pewnej nierealności, w stylu przypowieści, której konwencja jest łatwo wyczuwana przez młodego widza.

Śliczna, słoneczna, barwna scenografia, miłe kostiumy, kultura plastyczna przedstawienia - to pierwsze narzucające się z dużą siłą wrażenie. Wdzięk i aparycja tytułowej bohaterki, którą gra WANDA GRZECZKOWSKA objawiając dużą skalę możliwości aktorskich i ujmując szczerością wyrazu, doskonałe aktorstwo pozostałych wykonawców, poczynając od zabawnie niedźwiedziowatego Jurka Zawidzkiego w wykonaniu IRENEUSZA KASKIEWICZA, przepysznego (przepraszam) Rogalika (KRZYSZTOFA STROIŃSKIEGO), bardzo nowoczesnej mamy Klementyny Zawidzkiej (BOŻENA DARŁAKÓWNA), po ZDZISŁAWA JÓZWIAKA w roli Mudrowicza. ZOFIĘ KOPACZÓWNĘ, ANTONIEGO LEWKA i KRZYSZTOFA RÓŻYCKIEGO.

Jak to zwykle bywa z adaptacjami powieści, są w przedstawieniu momenty "fabularnego zastoju", braku dramaturgicznej materii, wypełniane przez reżysera scenicznym ruchem, piosenką, improwizowanym, dowcipem, sytuacyjnym. Tu i ówdzie sztuczność tych zabiegów jest widoczna, ale nie czyniłbym z tego zarzutu, ponieważ młodociana widownia trochę inaczej ogląda przedstawienie teatralne niż dorośli. Dla niej są to momenty przygotowania do nowej (znów przepraszam) "draki".

Dodać trzeba, że dla starszego pokolenia, dla dawnych czytelników książek Makuszyńskiego przedstawienie ma wiele wdzięku i uroku. Reminiscencje życia artystycznego i młodopolskich manier w tym utworze, którego bohaterami są m. in. adepci sztuk pięknych; sentencja padająca ze sceny, iż największym skarbem jest talent - to wszystko przypomina epokę, do której nawiązuje powieść Makuszyńskiego

"Szaleństwa panny Ewy" do potrzeb sceny przystosowały JADWIGA BARGIEŁOWSKA i TERESA WORONO. Przedstawienie reżyserował WALDEMAR WILHELM. Scenografia jest dziełem ELŻBIETY IWONY DIETRYCH, muzyka - PIOTRA HERTLA.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji