Niepokojący przykład pokojówek
Święty Genet nieczęsto gości w polskim repertuarze. Ostatnie przedstawienie "Pokojówek" widziałam w latach 70-tych, nieco później "Parawany"... Interesował mnie wówczas problem zamiany ról, odgrywanych w "kościele międzyludzkim" ceremonii, prowokacji obyczajowej, egzystencjalny dreszczyk. Dziś jednak, mimo nowego przekładu specjalisty od Geneta. Jana Błońskiego, wszystko to szeleści papierem i nijak się ma do współczesności. Problem nie dotyczy zresztą li tylko Geneta, ale i Becketta, i Sartre'a lub Ionesco. Niegdysiejsza awangardowa dramaturgia nie bardzo sprawdza się dziś w teatrze-ani wzrusza, ani niepokoi, ani śmieszy. Po prostu nie daje się ożywić, zasnuwając widzów witkacowską "nudą coraz większą". Przedstawienie Andrzeja Domalika prezentowane na małej scenie Dramatycznego jest tego kolejnym dowodem. Grzechem pierworodnym był wybór sztuki, przez którą reżyser nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Poza banalnym i do szczętu wyświechtanym sztafażem rodem z garderoby - (świat jest teatrem, a my gramy w nim role) po prostu nie ma o czym mówić. Skoro brak porządkującej myśli, pozostaje skupić się na materialnej, scenicznej rzeczywistości. Stwarzają ją dwie pokojówki: Claire (Agnieszka Wosińska) i Solange (Agata Kulesza) oraz Pani (Ewa Żukowska). Dziewczyny przebierają się w suknie Pani, usiłując przybrać jej tony i gesty, wiją w konwulsyjnych podrygach i planują mord, by nie wyszły na jaw ich łajdactwa. Spodziewać się zatem można, że jako Pani wkroczy na scenę istny demon perfidii.
Tymczasem pojawia się [ ] choć lekko sfiksowana ciotka-klotka, ubrana w wyjątkowo szpecący, paskudny kostium: kapelusz z łososiowych taftowych róż z woalką, idiotyczne mini, buduarowy szlafroczek pod różową futrzaną etolą. Panie grają od sasa do lasa, przy silnych emocjach posługując się wrzaskiem, przy depresji - całkowitym bezwładem kończyn. Jedynym intrygującym elementem tej sztuki - co nie wystarcza do zatrzymania uwagi przez całe przedstawienie - jest koszula nocna z różowymi cyckami ( parafraza surrealistycznych obrazów), przesuwająca się z wolna w drugim planie, za oknem. Niepokojącą aurę "Pokojówek" szlak tu trafił. Prostactwo zajęło miejsce subtelnej ironii, a wulgarność - prowokacji. Klasyczna sytuacja: zamienił stryjek siekierkę na kijek. Tylko, do licha, pytam się po co?