Artykuły

Piekiełko rodzinne

To jest chyba w atmosferze Krakowa. Rodzina jako klan. I rodzina jako piekło. Sprawy które od wielu lat animują pisarzy przemieszkujących w Krakowie. Od Bałuckiego to się zaczęło, i od Zapolskiej. I jako klan i jako piekło te sprawy rodzinne traktowane są tutaj bardzo poważnie. Nawet ich wydanie satyryczne czy groteskowe zawsze gdzieś u dna swego będzie miało tonację serio. Bo jeśli to wszystko jest taką kwadraturą koła jak piekło Sartre'a w "Przy drzwiach zamkniętych", tak beznadziejne nawet w szyderczym obrazie, to jednak są to sprawy serio, te, które męczą, łamią człowieka i decydują o jego losie. Czy dziś mniej niż wczoraj? A może bardziej? W każdym razie dwóch krakowskich autorów wystawiło w roku 1964 dwie sztuki, które o mitologii rodziny mówią ze zjadliwością nie mniejszą niżby to zrobiła któraś ze skrzywdzonych bohaterek Jana Augusta Kisielewskiego. "Pokusa" Jana Pawła Gawlika i "Szczęście rodzinne" Tadeusza Kwiatkowskiego.

Kwiatkowski napisał komedię z wielkimi skłonnościami do farsy i groteski, i z bardzo zabawnym pomysłem. Dostojna rodzinka krakowska przeżywa dwa święta: w przeddzień pierwszej wojny światowej dziadzia sprowadził fotografa, by uwiecznił zasłużony ród ku chwale c. k. ojczyzny. W przeddzień drugiej wojny światowej fotografa sprowadził tata, który w międzyczasie został już dziadzią. Oczywiście, ani jeden ani drugi wojny się nie spodziewał, wobec czego można by tę zabawę ciągnąć bez przeszkód dalej, skoro tylko na scenie - czy w życiu - znajdzie się dziadzia następny. Cykl biologiczny jest żelazny, a bywa też, że spotyka się on z równie usystematyzowanymi cyklami historycznymi. A pomiędzy owym dziadkostwem, czyli słupem milowym cyklu, zwykłe sprawy: lumpki kolejnych zięciów, udane i nieudane zamążpójścia córek, i zawsze ta sama zrzędliwość byłej, obecnej lub przyszłej teściowej, byłej obecnej lub przyszłej matki krakowianki. Zmieniają się tylko detale, jak ten na przykład, że pilznerka można o każdej porze dnia dostać u "Hawełki". Gdzie te czasy! mimo wszystko autor musi do nich westchnąć z melancholią. I, oczywiście, jak w każdej porządnej rodzinie, są jeszcze ślady jakiejś afery kryminalnej. Ale czy rzeczywiście któregoś z dziadków zamordowano, czy też tylko któryś z kolejnych zięciów próbuje w ten sposób wyłudzić dodatek do posagu, to w gruncie rzeczy obojętne. Jakaż natomiast okazja do wspominków i rozmówek rodzinnych, serdecznych, serdecznie jadowitych!

To zarażenie atmosferą rodziny, w odpowiednio "strasznomieszczańskich" dekoracjach F. Starowiejskiego, a szczególnie jej kobiecego zespołu (mężczyźni ocaleli jako sympatyczni, bądź co bądź, oczajdusze), sam autor wyreżyserował na scenie kameralnej Teatru Starego. Nie oszczędzał aktorów, a oni jego komedii nie oszczędzili swymi farsowymi szarżami. Cóż to jednak szkodzić mogło publiczności. Miała na scenie ulubieńców, którzy wystąpili w rolach, za jakie właśnie od wielu lat ich oklaskiwano: Maria Bednarska, Marian Jastrzębski, Wojciech Ruszkowski, Janina Zielińska. Ale i młodzi poszli terminować do starych wyjadaczy farsowej rozrywki: Zygmunt Hobot, Julian Jabczyński, Halina Kwiatkowska, Celina Niedźwiecka, Antoni Pszoniak, Hanna Smólska. Najmłodszym zaś - Barbara Bossak, Edward Dobrzański, Romana Próchnicka - przychodziło to już z trudem. Co niedwuznacznie świadczy, że Tadeusz Kwiatkowski przekroczył trzydziestkę i łatwiej mu porozumiewać się z pokoleniem dziadziów i ojców niż przyszłych zięciów.

Sytuacja w komedii Gawlika jest równie prosta, a nawet - co zapewne bardzo odpowiada dyrektorom teatrów - ascetyczna. Mąż, żona i ta trzecia, oczywiście dziś - tylko sekretarka. I atmosfera równie nieznośna. On chce być dobrym mężem, ale zachować pewne swobody i niezależność. Ona chce być dobrą żoną, ale taka żona musi mieć męża na własność, jak rzecz. I tą zachłannością swoją pcha go prosto w objęcia sekretarki. Bo on przyzwyczaił się do tej swojej dobroci i wyrozumiałości i teraz już dla każdej kobiety będzie dobry i wyrozumiały, będzie unieszczęśliwiał - na krótko czy na długo, naprawdę czy pozornie - wszystkie. Tę sytuację "piekła wybrukowanego dobrymi chęciami" Gawlik widzi bardzo naturalnie, tyle że poza przeciętność wynosi ją swoim upodobaniem do retoryki i bezwzględnym sprowadzeniem do schematu: w tym może się odnaleźć każdy, bo wszelka opisowość, która mogłaby przeszkodzić utożsamieniu, została odjęta. Albo nikt, bo każdy własną sytuację widzi poprzez szczegóły a nie przez schemat. I ten prosty zabieg zapewnia obustronne - by tak powiedzieć - powodzenie.

Ponadto mówiąc o sytuacji małżeńskiej drażliwej, sztuka drażliwa nie jest, bo cała zamyka się w przyjętych i praktykowanych konwencjach i jedynym wnioskiem moralnym, a raczej obyczajowym, jest umiarkowany konformizm. Nauka jest taka: Ona mogłaby tego nie powiedzieć (wyrzuty i sceny), On mógłby to zrobić dyskretniej (samotne spacery, potem sekretarka}. Właściwie więc to piekiełko przedstawiane przez komediopisarzy jest pochwałą status quo i modus vivendi, i staje się przez to dość płaskie i obrzydliwe. Łatwo z tej obrzydliwości szydzić, trudniej znaleźć rozsądne wyjście. Ale może to nie komediopisarz powinien tego wyjścia szukać? Może nawet pokazywać nie powinien go światu, jeśli świata poza tym piekiełkiem nie widzi?

"Pokusę" w sali kameralnej Teatru im. Słowackiego wyreżyserował Jerzy Hoffmann w scenografii Kazimierza Wiśniaka, wyraźnie smakując pikanterię - dozwoloną przecież, małżeńską! - scenariusza. Aktorzy mogli tutaj przekazać całą sprawność swych życiowych doświadczeń. Kazimierz Witkiewicz był zabawnym i pełnym wdzięku "bohaterem dobroci". Irena Miszke (Ona) bardziej kusiła niż odstraszała swoją zaborczością. Natomiast Zofia Bajuk pokazała typ współczesnej dziewczyny, której należało lękać się od początku: właśnie jej histerii i jej pustki wewnętrznej. Bardzo to wszystko zgrabnie zrobiono. Jak w rodzinie. Jak w piekle. Komedii naszej powszedniej daj nam panie. Dał.

Dali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji