Artykuły

K.

"K." Pawła Demirskiego w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Monika Krawczak na blogu Byłam Widziałam.

Strzępka i Demirski, czyli jeden z najbardziej interesujących duetów reżysersko - dramaturgicznych w kraju, wystawiają w Teatrze Polskim w Poznaniu spektakl pod enigmatycznym tytułem K.

Z zapowiedzi, wywiadów z twórcami dowiadujemy się, że będzie to rzecz o prezesie Prawa i Sprawiedliwości, Jarosławie Kaczyńskim. Generalizując - nie stwierdzając - znienawidzonym przez rzeszę ludzi związanych z kulturą, kochanym przez środowiska katolicko - prawicowe, polityku, człowieku popularnym ze względu na swój... wkład w rządzenie krajem. Powstał już na jego temat komediowo - polityczny serial internetowy "Ucho Prezesa", którego oglądalność liczy się w milionach odtworzeń. Prasa, media, Internet, portale społecznościowe wręcz grzmią na temat PiS-u i Kaczyńskiego - jedni z trwogą i lękiem, drudzy ze sprzeciwem, następni z poparciem i uwielbieniem, jeszcze inni z agresją i nienawiścią. Osoba, która dzieli Polaków jak już dawno nikt. Zatem chodliwość tematu pana prezesa w kraju jest ogromna. Ktoś zapyta: czy zatem nie wystarczy? Czy jeszcze teatr musi się tym zajmować? Absolutnie! Nie zapominajmy jaka jest misja instytucji obywatelskiej, jaką jest teatr publiczny! Ma to być przestrzeń debaty społecznej, swobodnej wymiany poglądów dotyczącej tematów szczególnie znaczących dla danej zbiorowości. A temat partii rządzącej, jej pomysłów i wprowadzanych ,,usprawnień" jest materią, powiedziałabym niewątpliwie istotną. Już chyba dawno nie spotkałam kogoś kto nie ma zdania w kwestii aktualnych wydarzeń polityczno-społecznych w Polsce.

Pojawia się zapewne kolejne pytanie: no więc czy trzeba tak od razu nazywać rzeczy wprost? Czy teatr nie powinien być miejscem subtelniejszego środka wyrazu, niż kontrowersja? Nie, nie musi! Jak powiedział wybitny polski aktor, reżyser, teoretyk teatru: "teatr publiczny to nie przedsiębiorstwo, a przedsięwzięcie". I miał absolutną rację, bo to miejsce styczności i uczestnictwa w żywej, wielowymiarowej sztuce dającej szansę przeżywania tu i teraz nieoczywistości i złożoności emocji, relacji, zależności rządzących światem. I tak kontrowersja, prowokacja, ironia, czy sarkazm są po to, by wywołać wśród uczestników wydarzenia dyskusję i refleksję.

Jedną rzeczą cel i misja, drugą sposób jej przedstawienia.

Tak więc znajdujemy się w roku 2019, w wigilię kolejnych wyborów parlamentarnych. Kurtyna opada, przed nią pojawia się nieznana postać w wytalkowanej twarzy, w kaszkiecie, wypowiadająca kilka zdań znanych z faktycznych wypowiedzi Kaczyńskiego w mediach. Publiczność się śmieje. Pojawia się konsternacja i niedowierzanie, czy to prezes? Odpowiedź pojawia się gdy kurtyna na powrót się podnosi i znowu znajdujemy się w pokoju z wersalką w sąsiedztwie monstrualnej głowy z wężowymi oczami, z ustami otwartymi by pożreć. Okazuje się, że ten, którego na początku bierzemy za tytułowego K., to komik, szef Partii Clownów (Jakub Papuga) startujących w wyborach, których hasło wyborcze to: "Weź się nie zesraj!". Niby nie mają szans na wygraną, choć jakiś lęk się pojawia (przynajmniej u mnie, bo czyż nie wszystko jest możliwe?). Prezes, to natomiast absolutnie szokujący w tej roli, przystojny brunet, patologicznie związany ze swoją matką (Barbara Krasińska) Marcin Czarnik. Pada kilka łopatologicznych żartów, dosłownych komunikatów, oczywistych postaci, jak np. Donald Tusk (w tej roli gościnnie Jacek Poniedziałek) spółkujący z prezesem, z niemałą niechęcią wracający do Warszawy z Brukseli "sprzątać ten syf, [co go PiS tu] narobił". Jest też pojawiający się tu i ówdzie duch/wspomnienie Unii Wolności (Joanna Drozda) i biegająca z zakrwawionym tasakiem młoda kobieta, przedstawicielka pokolenia Millenialsów, której rządy PiS-u odebrały szansę na dostatnie i takie, jakby chciała, życie. Wybiegła właśnie z protestu żeby poszukać prezesa i zakończyć farsę jego rządów, pokazać mu nożem swój ból, bunt i sprzeciw. Jest jeszcze telewizja skorelowana z partią rządzącą, oraz metafora jej upadku - gdakający poseł, udający dogorywającą kurę, taką która jeszcze przez chwilę po odrąbaniu głowy biega i robi hałas (w tej roli Wojciech Kalwat). A! I zapomniałabym o nastoletniej programistce, hakerce w różowych włosach (Monika Roszko), która nie jest w stanie uwierzyć, że noc po wyborach, to realne słowa i wydarzenia, a nie narkotykowy haj. Współpracująca z szefem Partii Clownów, dociera do przecieków wyników wyborów, jest oskarżana o ich mistyfikacje.

A jeśli o mistyfikacjach już mowa, to jest to ważny, zwrotny punkt przedstawienia. Okazuje się bowiem, że partia Prezesa Kaczyńskiego przegrała, zaraz go poleją benzyną i podpalą, albo porąbią głowę tasakiem, po czym wyniki znikają. Rozpoczyna się spółkowanie. Tusk boi się że wygra, trochę się cieszy, że da nauczkę Kaczyńskiemu, a trochę mu się nie chce wracać do Polski. Kaczyński ze współpracownikami rozważają ogłoszenie alternatywnych wyników w nocy. Jednym słowem cyrk. Czy realny? Oj, jakże bardzo... i przerażająco bardzo niestety.

I jest jeszcze wspomniana już matka Prezesa, postać, chciałoby się powiedzieć z angielskiego, last but not least. To wspaniała w swej dosłowności i idealności przekazu, metafora zamknięcia Kaczyńskiego na świat, jego braku tolerancji i szacunku do ludzi, jego zacietrzewienia i frustracji. Powodująca napięcia i zazdrość między bliźniaczymi synami, faworyzująca jednego z nich, zdana na oddaną obecność tego, który został, kobieta. Matka kochająca ponad życie, swoją chorobliwą miłością i manipulującym przywiązaniem syna do siebie, krzywdząca go, jątrząca i wpływająca na jego decyzje.

Co by nie mówić o "K.", to w pewnym wymiarze bardzo ważny, społecznie zaangażowany spektakl, teatr. Nawet jeśli nieskomplikowany i literalny przekaz nie zaskoczył niczym innym, jak właśnie tą dosłownością i nawet jeśli nie zaproponował żadnej sceniczno - społecznej alternatywy naszej narodowej przyszłości, to jest dość potężnym głosem sprzeciwu. Mimo że po "K." pozostaje estetyczny i polemiczny niedosyt (bo jedyną kontrowersją jest to że K. to naprawdę K.), myśl, że Strzępka i Demirski mogliby więcej, uważam że to ważny ze społecznego punktu widzenia, warty obejrzenia, spektakl.

We mnie pozostaje lęk zbliżającego się roku 2019.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji