Artykuły

Zobaczyć jazz. W poszukiwaniu emocji

"Zobacz jazz. Hymn of Life & Golden Ages" w choreogr. Jeana Claude'a Marginale i Jeana Charles'a Zambo w Kieleckim Teatrze Tańca oraz "Emocje 2017" w choreogr. Violetty Suski i Eduarda Bablidze w Operze Krakowskiej. Pisze Katarzyna Gardzina-Kubała w Ruchu Muzycznym.

Tegoroczna jesień przetoczyła się przez polskie sceny taneczne i baletowe prawdziwym huraganem premier. W Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu, a także w Kielcach i Krakowie pojawiły się spektakle, które pozwoliły zaistnieć nowym i znanym już choreografom, a tancerzom zmierzyć się z nowymi wyzwaniami. Dwie ostatnie z wymienionych scen zaproponowały wieczory złożone z kilku choreografii: Kielecki Teatr Tańca wrócił do swoich jazzowych korzeni w spektaklu pod znamiennym tytułem Zobaczyć jazz, a Opera Krakowska postanowiła zrealizować drugą odsłonę wieczoru zatytułowanego po prostu "Emocje".

Kielecki Teatr Tańca zaprosił dwóch francuskich tancerzy i choreografów. Pierwszą część premierowego wieczoru w technikach modern jazz i jazz rock przygotował Jean Claude Marignale (Mister Dynamite), drugą - rodzaj sentymentalnej podróży do złotej ery jazzu, swingu i charlestona - stworzył Jean Charles Zambo (JoYsS). Widzowie otrzymali energetyczne widowisko, w którym taniec jazzowy i jego historia jest tematem samym dla siebie.

W początkowym "Hymn of Life" kielczanie pokazali czysty współczesny taniec jazzowy opiewający istnienie człowieka na planecie Ziemi, relacje międzyludzkie i uczucia, jakie łączą jednostki i grupy. Potem taniec i - jeśli można tak powiedzieć - akcja przeniosły się na anonimową ulicę, gdzie spotkanie oraz żartobliwy taniec pary dyrektorów KTT Elżbiety Pańtak i Grzegorza Pańtaka stały się pretekstem do rozpoczęcia opowieści (głos narratora z offu) o tym, czym jest taniec jazzowy dziś, jak zaistniał i rozwinął się w taniec jazz-rockowy w paryskich i amerykańskich dyskotekach. Następnie w tan ruszył cały zespół w zawadiackich czapkach z daszkiem i charakterystycznych strojach, pokazując w praktyce to, co widzowie poznali już w teorii.

Po przerwie w choreografii "Golden Ages" [na zdjęciu] w ten sam sposób została przedstawiono historia tańca jazzowego związana z dwoma kultowymi miejscami jego rozwoju: ekskluzywnym Cotton Clubem w Harlemie lat trzydziestych ubiegłego stulecia i bardziej demokratycznym Savoy Ballroom. Publiczność z rozkoszą dała się ponieść wizjom tańczących girls w cekinowych sukienkach, kelnerów z kieliszkami szampana i znów Elżbiety Pańtak i Grzegorza Pańtaka w wieczorowych strojach. W wyczarowanym na scenie klubie Savoy Ballroom była już czysta energia i wspólny popis całego zespołu: tańczono w kręgu i w parach, na ławce, na podium, a nawet na barze! Nic dziwnego, bo i wykonawców, i publiczność niosła muzyka jazzowa tamtych czasów. Warto zaznaczyć, że w swoich choreografiach popisywali się taneczną wirtuozerią również obaj ciemnoskórzy twórcy tych baletów.

Zupełnie innego rodzaju wieczór zaproponowała Opera Krakowska. Na "Emocje 2017" złożyły się dwie choreografie Eduarda Bablidze, byłego tancerza Polskiego Baletu Narodowego, choreografa, który brał udział w warszawskich warsztatach Kreacje, oraz jedna Violetty Suskiej, kierownika baletu Teatru Muzycznego w Lublinie. O ile dwa odmienne w stylistyce i założeniach artystycznych balety Bablidze ("Akord" i "El Abrazo") okazały się bezpretensjonalne i miejscami całkiem interesujące, o tyle choreografia zatytułowana ...gdzie tkwią nagie gwiazdy... Violetty Suskiej zaskoczyła licznymi nawiązaniami do innych znanych spektakli, głównie autorstwa Borisa Ejfmana, ale dało się także zauważyć odniesienie do legendarnego "Lamentation" Marthy Graham.

Najwidoczniej te osobowości twórcze bardzo mocno inspirują choreografkę. Nie zmienia to faktu, że poszczególne sceny, z których składał się balet, mogły zaciekawiać, odmalowywały bowiem różne emocje i stany ducha bohaterów wyłonionych z szarego, bezimiennego tłumu. Para młodych ludzi przeżywa pierwsze zauroczenia i nieporozumienia, miłosny trójkąt przepełnia walka o uczucia, kobieta opłakuje utraconego syna, inna popada w obłęd... Konstrukcja całości była jednak zbyt sztampowa, a poszczególne obrazy rozdzielało bezbarwne i sztuczne spacerowanie tłumu.

"Akord" Eduarda Bablidze to krótka, abstrakcyjna choreografia do muzyki Arvo Parta. Przemyślnie skonstruowane równoległe duety dwóch par wypełnione były akrobatycznymi niemal ewolucjami, po nich nastąpiło wyciszenie i rozdzielenie par na poszczególne jednostki. Szkoda, że tancerze Opery Krakowskiej nie do końca byli w stanie sprostać wymaganiom choreografa i wyraźnie zmagali się z materią taneczną. Lepiej działo się w "El Abrazo" do czerpiącej na różne sposoby z idiomu tanga muzyki Przemysława Trzeszczotki. Trzy pary spotykały się i rozstawiały, zalecały się, złościły, zdradzały i porzucały w rytmie tanga połączonego z techniką tańca klasycznego, z tańcem na pointach włącznie.

Tu choreografia dzieliła się na scenki z udziałem poszczególnych tancerzy, duety, tercety i tym podobne, a każdy fragment miał swoją delikatną dramaturgię. Zdawało się, że obserwujemy perypetie trzech kobiet i trzech mężczyzn, którzy spotkali się w barze lub knajpce, gdzie tańczy się tango, pije i flirtuje. Choreograf trafnie oddał paletę ludzkich uczuć, dając jednocześnie mnóstwo popisowych elementów, którymi soliści mogliby zabłysnąć. Niestety, w tym balecie także nie starczyło wirtuozerii, aby skoki i piruety wzbudziły szczery zachwyt, ale przynajmniej ujawniły się wreszcie tytułowe emocje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji