Artykuły

Chichot Belzebuba

Po raz piąty Teatr Exodus sięgnął po sztukę Witkacego. Tym razem była to "Sonata Belzebuba". Liczba miejsc na widowni jak zwykle była ograniczona, bo Teatr Exodus nie jest teatrem dla wszystkich.

Pomimo tego, że zarówno aktorzy, jak i reżyser Exodusa byli ostrzegani przed konfrontacją z Szatanem, postanowili się z nim zmierzyć w "Sonacie Belzebuba". Potyczka ta była niezwykłym widowiskiem dla publiczności i bodźcem do refleksji, a dla aktorów niesamowitym, wręcz mistycznym przeżyciem. Bardzo ciepło została przyjęta przez widzów. Widzowie nie spodziewali się, że w Ciechanowie jest teatr na tak wysokim poziomie, toteż po spektaklu wielu mówiło o dużym zaskoczeniu i miłej niespodziance.

Zaczęło się od prologu. Na scenę tanecznym krokiem w rytm muzyki iście cyrkowej weszło sześciu lokajów. Takie było zamierzenie Katarzyny Dąbrowskiej, reżyser przedstawienia. - Moment wejścia jest zawsze najważniejszy, nadaje charakter całemu przedstawieniu i ścieżka dźwiękowa nigdy nie jest przypadkowa. Celowo wybrałam utwór "Cirkhy" Kochanków Gwiezdnych Przestrzeni i sądzę, że zrobiliśmy z nim ciekawą rzecz.

W przedstawieniu nie brak dynamiki, tajemniczości i grozy, są momenty tragiczne i komiczne. Naprawdę przeraża scena opętania, kiedy Szatan Baleastadar opanowuje umysły bohaterów. Rewelacyjny w tej roli okazał się debiutujący młodziutki Mateusz Wiśniewski, który grał tak, jakby rzeczywiście diabeł w niego wstąpił. - Strasznie się bałem wyjść na scenę, ale jak już wyszedłem, to starałem się jak najlepiej wczuć w rolę. I już po wyniesieniu mnie ze sceny czułem zadowolenie z samego siebie - Mateusz opowiadał swoje wrażenia już na chłodno, dzień po premierze. Dla innej początkującej aktorki, Oli Żebrowskiej, przedstawienie było wielkim przeżyciem i wiązało się z ogromnymi emocjami: - Trzymało mnie to nie od wczoraj, od dłuższego czasu czułam poddenerwowanie i nie wiedziałam z jakiego powodu. Dopiero jak skończyło się przedstawienie, wszystko ze mnie zeszło - wyjaśniała. Bardziej doświadczona Mariola Szczygielska również nie uniknęła stresu: - Na scenie zapomniałam oczywiście jak broń jest odbezpieczona, a jak zabezpieczona. Mówiłaś mi jak to jest, góra - dół, góra - dół, to dla mnie zbyt skomplikowane i bałam się, że podam pistolet, a on nie wystrzeli - opowiadała swoje obawy reżyserce.

Zdarzyła się również mała awaria oświetlenia i kilka innych drobnych potknięć, jednak suma sumarum aktorzy szczęśliwie wybrnęli z tych nieprzewidzianych sytuacji.

Historia w "Sonacie Belzebuba" bierze swój początek ze starej mordowarskiej legendy, którą opowiada Babcia Julia. Według tego podania, żył dawno temu muzyk, który chciał skomponować najwspanialsze dzieło na świecie - "Sonatę Belzebuba", jednak nie stworzył wymarzonej sonaty, bo zwariował i popełnił samobójstwo. Główny bohater Istvan podchwytuje ten pomysł i sam chce skomponować sonatę, pomimo groźby tego, że czeka go ten sam los.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji