Artykuły

Nieme kino

"Łoże" w reż. Karoliny Szymczyk-Majchrzak w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Na scenie jest tytułowe łoże, dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Oraz ekran. Z tej kombinacji miała wyniknąć zapewne przewrotna i inteligentna zabawa. Nic z tego

Pierwsza para kupuje wielkie łoże. Wyczekiwaną przyjemność inauguracji mebla psuje im los: okazuje się, że nie mogą spędzić tej nocy w domu. Aby łóżko się "nie zmarnowało", ona zaprasza koleżankę, on - kolegę. Aby "nie zmarnował" się pomysł i nie utonął w odmętach farsy, ambitny dramaturg pokroił tę dość wątpliwą intrygę i poustawiał sceny w porządku niechronologicznym, z nawrotami i powtórzeniami. I chciał (o czym pisze we wstępie do drukowanego dramatu) skupić się "na postaciach tak gładkich , że aż śmiesznych w swoim schematyzmie", odrzucając "tajniki ludzkich uczuć". Karolina Szymczyk-Majchrzak stanowczo zbyt dosłownie potraktowała autorskie wskazówki. Postaci są schematyczne, płaskie i nieciekawe na sposób, którego autor chyba jednak nie przewidział.

Istotnie, żadnej psychologii czy uczuć tu nie ma. Jest coś, co można nazwać "graniem formalnym", ale forma formie nierówna. Ta przypomina nieme kino, w którym - niestety - ktoś złośliwie włączył głos. Aktorzy więc podrygują, drepczą, szarpią się, przewracają oczami, kiwają głowami, gestykulują i zastygają. Żeby nie pozostał żaden ślad ludzkich uczuć, mówią głośno i monotonnie, od czasu do czasu pokrzykując. Formalne zapędy reżyserki podkreśla czarno-biała scenografia i takież kostiumy. Oraz ekran, na którym wyświetlane są absurdalne reklamy z grającymi w spektaklu aktorami. Być może ten chwyt miał sugerować jakąś dyżurną, niezwykle głęboką diagnozę - o uzależnieniu od kultury obrazkowej bądź konsumpcji albo też o wyznaczanym przez media horyzoncie marzeń człowieka współczesnego. Ale do spektaklu nijak się to nie ma.

Aktorzy w każdej sekundzie, każdym ruchem, zgłoską i grepsem starają się przekonać widzów, że całe to przedsięwzięcie jest szampańską zabawą. Niezbyt to się udaje, bo szampan zwietrzały i ledwie parę bąbelków w nim można zauważyć, i to przy dużej dozie dobrej woli. Przemysław Redkowski (Przyjaciel) z wdziękiem śpiewa "Strangers in the Night", Weronice Książkiewicz (Przyjaciółka) przypadła najzabawniejsza scena spektaklu, związana z bielizną (bez szczegółów, bo nie chcę psuć zabawy tym, którzy wybiorą się na Sarego). No i to byłoby na tyle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji