Artykuły

"Wesele Figara" W. A. Mozarta

PO kilkumiesięcznych przygotowaniach Dział Operowy Filharmonii Stołecznej otworzył sezon premierą "Wesele Figara" Mozarta w przebudowanej sali "Romy".

Opery Mozarta na ogół z trudem zdobywały sobie popularność w Polsce i nigdy nie należały do żelaznego repertuaru czołowych placówek operowych. Na przestrzeni ostatnich lat 40-tu nie widzimy np. w repert. Teatru Wiel. w W-wie takich arcydzieł tego kompozytora, jak "Don Juan" lub "Flet zaczarowany". W r. 1917 weszło na scenę Teatru Wielkiego, utrzymując się przez czas dłuższy, "Uprowadzenie z i Seraju" w znakomitej obsadzie z Adą Sari, Zofią Zabiełło, Adamem Doboszem, Józefem Munclingrem i Maurycym Janowskim na czele. Po kilkuletniej przerwie w kultywowaniu Mozarta wystawiono dopiero w r. 1929 "Wesele Figara" w doskonałej obsadzie, ze znakomitym Aleksandrem Michałowskim w roli tytułowej.

Mozart nie był więc specjalnie pielęgnowany na scenie warszawskiej i ówcześni soliści znajdowali właściwe podejście do tego niełatwego stylu, raczej dzięki swej intuicji i doskonałym środkom wokalnym, jakimi władali, aniżeli opierając się na długoletniej tradycji.

Jak wynikało z ogłoszonego na początku sezonu planu pracy, nie leżało w intencjach kierownictwa Filharmonii Stołecznej rozpoczynanie sezonu opera Mozarta, który bądź co bądź jest przedstawicielem narodowości niemieckiej. O wiele właściwszym był pierwotny projekt wystawienia opery Moniuszki. W każdym razie należało za wszelką cenę pokazać przede wszystkim operę polską, w drugiej linii zaś jakąś słowiańską: rosyjską lub czeską.

Nie można też winić dzisiejszego młodego pokolenia śpiewaków, które nie ma ani odpowiedniego doświadczenia, opartego bądź to na tradycji, bądź na własnych wrażeniach, wyniesionych z wzorowych przedstawień mozartowskich, na scenach polskich, względnie tani, gdzie istnieje specjalny kult Mozarta (Opera Wiedeńska lub mozartowskie Festspiele w Salzburgu).

Dlatego też stosując ocenę krytyczną do premiery "Wesele Figara", zaprezentowanej przez obecny zespół warszawski, należy za podstawę kryteriów przyjąć jak najdalej idącą wyrozumiałość i traktować pierwsze kroki tego zespołu na scence w "Romie" raczej jako rezultat pracy studia operowego, a nie teatru, mającego za sobą długie lata istnienia i wszelkie środki do dyspozycji, jak to miał spalony, niestety, Teatr Wielki.

REŻYSEROWAŁ i inscenizował "Wesele Figara" gość z Pragi, Józef Munclingr. Poczytujemy sobie za miły obowiązek przypomnieć przy tej okazji, że Munclingr jest postacią znaną szerszemu pokoleniu artystów polskich. Położył on nie małe zasługi dla reorganizującej się Opery Warszawskiej po pierwszej wojnie światowej, gdy 32 lata temu oddał na usługi polskiej sztuki operowej swój wybitny talent, swą głęboką wiedzę, niepospolitą inteligencję, swój młody zapał do pracy i piękny głos basowy. Niósł też wespół z niezapomnianym Adamem Ostrowskim na swych barkach cały ciężar pierwszych partii basowych w ówczesnym, bardzo bogatym repertuarze. Darzony objawami niekłamanej przyjaźni ze strony współpracujących kolegów, przedstawicieli bratniego narodu, związany serdecznymi węzłami z Warszawą, byłby zapewne długo pozostał z nami, gdyby nie odwołało go poczucie obowiązku w stosunku do własnej odradzającej się ojczyzny. Wyjechał powołany na zaszczytne stanowisko reżysera i pierwszego basa Narodnego Divadla.

W obecne wystawienie "Wesela Figara" włożył Munclingr swą najlepszą wiedzę i olbrzymią pracę. Jego koncepcje reżyserskie są całkowicie słuszne.

Przygotował muzycznie i dyryguje operą Zygmunt Latoszewski, mając również szereg trudności do zwalczenia.

Sala "Romy", pomimo przebudowy, ma w dalszym ciągu wadliwą akustykę. Przy większym nasileniu dźwiękowym wytwarza się w tej sali pogłos, który przeszkadza wykonawcom. Niedostatecznie zagłębiona orkiestra brzmi na ogół zbyt głośno i głuszy śpiewaków. Temu też zapewne przypisać należy częste ich rozmijanie się z orkiestrą i małą precyzję rytmiczną, zwłaszcza w scenach zbiorowych, a szczególnie gdy soliści lub chór śpiewają w głębi sceny, tracąc bezpośredni kontakt z kapelmistrzem.

Dekoracje Jana Hawrylkiewicza nie działają na widza przekonywująco. Są to właściwie szkice dekoracyjne, składające się z pewnych elementów konstrukcyjnych na tle kotar. Zwłaszcza dekoracja aktu trzeciego robi wrażenie raczej kaplicy pogrzebowej, a nie sali w pałacu hrabiowskim.

Wykonanie muzyczno - aktorskie nie miało komediowej lekkości, na czym ucierpiał charakter "Wesela Figara", będącego operą buffo, a nie operą serio.

Odtwórcą roli Figara jest Robert Sank. Opracował on rolę i partię bardzo starannie, w czym pomogła mu jego duża muzykalność, poczucie stylu i umiejętne władanie dobrze postawionym głosem.

Partię Hrabiny śpiewa Joanna Krysińska, która musi jeszcze pracować nad swym bogatym materiałem głosowym. Niewygórowana emisja powoduje przy ładnie brzmiącej skali dolnej i medium, krzykliwość górnych tonów. Postaci Hrabiny artystka niepotrzebnie dała rysy zbytniej elegijności i powagi, zbaczając z linii opery komicznej.

W roli Zuzanny występuje Maria Dobrowolska - Gruszczyńska. Głos śpiewaczki nie ma w tej partii właściwego zastosowania, ze względu na zabarwienie dramatyczne, przyczyni niewypracowana dykcja powoduje niemożność zrozumienia tekstu przez słuchacza. Mieliśmy możność usłyszenia na jednym z przedstawień w tej samej partii Zofii Komorowskiej, której sopran liryczny o bardzo pięknej barwie jest właściwym instrumentem oddającym wiernie jeden z najpiękniejszych wzorów mozartowskiego belcanto.

Krystyna Brenoczy, która śpiewa Cherubina, jest dopiero na drodze swego wokalnego i aktorskiego rozwoju. Powierzenie jej tak odpowiedzialnej partii, której arie są znane z wykonania artystek o światowej sławie, było raczej mierzeniem sił na zamiary, zwłaszcza, że dość ostrej głos śpiewaczki nie może oddać wszystkich miękkich subtelność charakterystycznych dla partii Cherubina.

Zarówno Halina Stecka jak i Edward Pawlak stworzyli dobrze opracowane role Marceliny i dr Bartolo, dając im nieprzerysowaną naturalną vis comica. Bolesław Jankowski, kreujący hrabiego Almavivę, ma niewątpliwie jako śpiewak przyszłość przed sobą. Jego baryton jest nośny, pełny, ładny w brzmieniu i dość już wyszkolony. Zarzucić by można artyście niepotrzebną demoniczność w ujęciu roli i w charakteryzacji.

W mniejszych rolach Barbary, Antonia, Don Basilia i Don Curzia wystąpili z większym lub mniejszym powodzeniem Malina Mickiewicz de Larsac, Kazimierz Walter, Leopold Grzegorzewski i Zygmunt Suchodolski.

Wprowadzenie w trzecimi akcie baletu jest zupełnie niepotrzebny dodatkiem, przerywającym tylko tok akcji i wyskakującym z ram mozartowskiego stylu, bowiem zarówno układ tańców, jak i kostiumy nazbyt już przypominały tańce hiszpańskie z "Carmen".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji