Artykuły

Ola Bednarz odchodzi z Torunia. Ale będzie wracać

- Na etacie w Toruniu byłam pięć lat. Dla mnie to kawał czasu. Nigdy nie przeprowadziłam się całkowicie do Torunia. Mnie nosi, trudno mi się zatrzymać, interesuje mnie mnóstwo spraw - mówi aktorka Aleksandra Bednarz.

Grzegorz Giedrys: Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz zobaczyłem cię na scenie. To było pokazywane na Kontakcie przedstawienie "2084" w reżyserii Michała Siegoczyńskiego. Siedzący przy mnie krytyk mówił, że po premierze pół recenzentów teatralnych z Warszawy się w tobie nieszczęśliwie kochało...

Aleksandra Bednarz: Serio? Nic mi o tym nie wiadomo. Miłości mi nie wyznawali (śmiech). Mam wrażenie, że "2084" to było bardzo, bardzo dawno temu. Ważny był dla mnie ten spektakl. Przede wszystkim to mój debiut w teatrze, ale też mocno osobista wypowiedź, wybudowana częściowo z naszych - moich, Krzysia Prałata i Michała Siegoczyńskiego - przeżyć i opowieści.

Toruń to była w zasadzie pierwsza twoja praca na etacie.

- Tak. Kilka lat unikałam etatu, pędziłam jak szalona. Rano spektakl w Radomiu, wieczorem w Poznaniu, następnego dnia zdjęcia w Warszawie. Kiedy zadzwoniła Iwona Kempa i zaproponowała pracę w Toruniu - najpierw gościnnie, a później na etacie - pomyślałam, że po kilku latach tego biegu fajnie będzie zatrzymać się na chwilę. I wiesz co? To, że byłam na etacie, wcale mnie nie zatrzymało.

Czego się tu u nas nauczyłaś?

- Przede wszystkim poznałam wspaniałych ludzi. Absolutnie wspaniałych, których śmiało mogę nazwać moimi przyjaciółmi. Bo wiesz, ludzie są dla mnie najważniejsi. Bez nich nie potrafię żyć. Zdecydowanie jestem istotą społeczną. A zawodowo? Miałam okazję pracować z wieloma reżyserami, każdy pracował inaczej.

I jak się ta współpraca układała?

- Różnie było, raz lepiej, raz totalnie słabo. Ta praca to mnóstwo inspirujących spotkań, ale też trudności i zmagań z samą sobą. Staram się każde doświadczenie, nawet te trudne, obracać na pozytyw, wyciągać z niego jak najwięcej, dla mnie Oli - człowieka, ale też Oli - aktorki. Nigdy nie będzie idealnie i tak jakbyśmy chcieli - ważne jest, co z tym robisz.

A czy jest coś, czego chciałabyś się oduczyć, a czego nauczyłaś się w Toruniu?

- Jest parę rzeczy, których chciałabym się oduczyć, ale nie czuję, żeby to były toruńskie nawyki (śmiech).

Teraz podjęłaś decyzję, że odchodzisz z Torunia.

- Decyzja o odejściu dojrzewała we mnie długo i nie było to dla mnie łatwe. Rezygnacja z bezpieczeństwa zawodowego, które łączy się też ze względnym bezpieczeństwem finansowym i zmierzenie się z wielkim lękiem, co dalej, co robić, gdzie pracować, czy ja jeszcze gdzieś zagram. A z drugiej strony wielka potrzeba zmiany i powietrza.

Trudno się podejmuje taką decyzję?

- Długo się ze sobą boksowałam. To tak osobiście, ale są też czynniki zewnętrzne: sytuacja z unieważnieniem konkursu na dyrektora teatru, niepewny status dyrekcji - to wszystko niestety ogromnie wpływa na funkcjonowanie instytucji na każdym szczeblu. Politycy i urzędnicy nie zdają sobie niestety sprawy, jak ich decyzje potrafią niszczyć to, na co ludzie latami ciężko pracują.

Praca na etacie nie jest dla ciebie. Co to znaczy?

- Na etacie w Toruniu byłam pięć lat. Dla mnie to kawał czasu. Nigdy nie przeprowadziłam się całkowicie do Torunia. Mnie nosi, trudno mi się zatrzymać, interesuje mnie mnóstwo spraw. Świat jest totalnie interesujący, inspirujący i ogromny, jest wiele miejsc na naszej planecie, gdzie nie byłam, a praca na etacie w niewielkim mieście wiąże się z oddaniem życia teatrowi i czekaniem na to, czy będziesz w obsadzie. Jest też inny aspekt etatu.

Jaki?

- W teatrze jest dyrektor, zaprasza reżysera lub reżyserkę, wybierają tekst, ustalają obsadę, przychodzisz na próbę - albo nie, bo nie ma ciebie w obsadzie - i dostajesz rolę, i wtedy możesz sobie tworzyć. Wiele razy jest też tak, że grasz w czymś, co w ogóle ciebie nie interesuje. Ja już nie chcę, żeby ktoś inny w tak dużym stopniu decydował o moim życiu. Chcę sama decydować z kim, jak, gdzie i na jakich warunkach będę pracować.

Rezygnujesz z aktorstwa?

- No co ty! Ja to uwielbiam. Zaraz po odejściu z teatru, zrobiliśmy spektakl "Flupy ewolucjy" w Stole Powszechnym. Premiera była w Teatrze Powszechnym w Warszawie w maju. To była świetna praca, grupa ludzi, która spotkała się, bo miała ochotę coś wspólnie zrobić. Działam też bardziej edukacyjnie - robię teraz trzy projekty dla dzieciaków w małych miejscowościach, a obecnie jest Szanghaj, gdzie będę się przez trzy tygodnie uczyć opery chińskiej. To wszystko nie byłoby możliwe, gdybym musiała podporządkowywać się do grafików w teatrze. Aktorstwo, jak najbardziej, ale też kilka innych rzeczy (śmiech).

Które role najlepiej wspominasz?

- Camille Claudel w "Ofeliach" to mój pierwsza rola na etacie i super spotkanie z Wiktorem Rubinem i Jolą Janiczak - ta praca przekonała mnie o przyjęciu etatu. Ofelia w "Rosencrantz i Guildenstern nie żyją" też spotkanie z fantastyczną ekipą realizatorów, choć przyznam, że ta rola nie była dla mnie łatwa, musiałam się zmierzyć z mnóstwem swoich lęków.

Pippi to wspomnienie z dzieciństwa - jak byłam mała, mama czytała mi jej przygody. Myślę, że opowieść o tej dziewczynce, która ma odwagę żyć po swojemu w jakimś stopniu wpłynęła na to, kim jestem teraz. I "Hedda Gabler" - moja ostatnia praca na etacie, spotkanie z Agatą Dyczko, z którą się teraz przyjaźnimy i chcemy dalej wspólnie pracować. Było trudno w tej pracy, ale ja ten spektakl uwielbiam, jest jednym z niewielu, w którym czuję, że mam przestrzeń.

Na koncie masz kilka mocnych akcji z trudną młodzieżą. Realizowałaś spektakl z dziewczętami z zakładu poprawczego. Czy będziesz szła w tym kierunku?

- Ciągle pracuję w Zakładzie Poprawczym. Prowadzę tam koło teatralne. Uwielbiam moje dziewczyny i nie zamierzam z zajęć z nimi rezygnować. Praca tam, ale też w każdym innym miejscu niż zawodowy teatr, naprawdę zmienia perspektywę.

Czy zawsze marzyło ci się zostanie aktorką? A może to ci się nieco odwidziało z biegiem czasu?

- W liceum chodziłam do studia aktorskiego Artplay Doroty Pomykały. Poszłam tam z ciekawości, chęci poznania nowych ludzi i spędzania fajnie weekendów. Tam wsiąkłam. W drugiej klasie liceum już wiedziałam, że chcę zdawać do szkoły, chociaż w ogóle nie wierzyłam, że się tam dostanę.

Jakie elementy tego zawodu najbardziej ci przeszkadzają, ale mimo to musisz je za każdym razem powtarzać?

- Tak jak mówiłam ci wcześniej, najbardziej przeszkadza mi to, że kiedy jesteś na etacie, ktoś decyduje za ciebie. Kiedy na nim nie jesteś czeka cię bardzo niepewny los. Postanowiłam zaryzykować.

Kiedy czujesz się szczęśliwa na scenie? Są takie chwile?

- Kiedy gram to, co lubię, i kiedy nagle po wielu miesiącach grania odkrywasz coś nowego dla swojej postaci. Ja uwielbiam też sytuację niezaplanowane, zaskakujące, jak pana w pierwszym rzędzie, do którego dzwoni telefon i on go odbiera w trakcie przedstawienia. Uwielbiam te momenty, kiedy coś idzie zupełnie nie tak, jak miało iść.

Nie boisz się tego, że w jakimś stopniu z tej sceny zejdziesz i przestaniesz być rozpoznawalna?

- Nie myślę o tym. Jest mnóstwo fascynujących rzeczy, które chciałabym robić. Nie czuję, że gdybym przestała grać, to mnie zrujnuje i nie będę mogła się z tego podnieść. Ale z pewnością to mogłoby być trudne. Wiesz, czego się boję?

Czego?

- Że obudzę się pewnego dnia i okaże się, że minęło wiele lat, a ja nie spełniałam swoich marzeń i nie podążałam za swoją intuicją, nie słuchałam siebie.

A może masz jakiś inny sposób na to, aby ludzie ciebie jednak nie zapomnieli?

- Nie mam planu, żeby zostać szczególnie zapamiętaną. Staram się żyć teraz, w teraźniejszości, robię plany na przyszłość oczywiście, ale nie na tak daleką.

Czy w ogóle taka rozpoznawalność jest ważna w życiu aktora?

- Dla mnie nie jest priorytetowa. Ważniejsze dla mnie jest, żeby robić to, co lubię, pracować z fajnymi ludźmi, rozwijać się, czuć się bezpiecznie, poznawać nowe rzeczy. Ta rozpoznawalność, jeżeli nie ingeruje w twoją prywatność, jest przyjemna, jest super, jak do ludzi trafia to, co robisz. Aktorstwo to zawód, który potrzebuje odbiorcy. Myślę, że ilu aktorów, tyle odpowiedzi.

Zapewne nieraz toruńska publiczność wyrażała się o tobie pochlebnie, rozpoznawała ciebie na ulicy, prawiła ci komplementy...

- Rzadko. Najczęściej jestem w towarzystwie Tomasza Mycana, a to mocna konkurencja (śmiech). Bardziej jestem rozpoznawalna w Rycerce, gdzie robię projekty z dzieciakami, czasami je ścigam po ulicy, żeby ściągnąć na zajęcia, spotykam rodziców na zakupach

Czego będzie ci brakowało? Za czym jeszcze w Toruniu zatęsknisz?

- Już tęsknię. Za pogaduszkami w garderobie, za koncertami w NRD, za tym że wychodzisz na ulicę i ciągle kogoś spotykasz. To w Toruniu żyło mi się trochę wolniej. Przeżyłam tu mnóstwo wspaniałych chwil, dni, spotkań, poznałam fantastycznych ludzi. To o nich będę zawsze pamiętać.

Jakimi słowami chciałabyś pożegnać się z Toruniem i publicznością?

- Nie żegnam się jeszcze. Ciągle będę grała spektakle, w których jestem w obsadzie. Nie zamykam też drzwi. Zamierzam do Torunia przyjeżdżać do pracy i towarzysko. A być może jeszcze się zdarzy, że moje zawodowe ścieżki zahaczą o Toruń.

***

Aleksandra Bednarz

Aktorka, animatorka kultury. Prowadzi różnego rodzaju inicjatywy artystyczne i edukacyjne. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Absolwentka Akademii Animacji Antydyskryminacyjnej w grupie Street Art/Graffiti. Laureatka nagrody ministra kultury i dziedzictwa narodowego w konkursie na wystawienie polskiej Sztuki Współczesnej, stypendystka resortu kultury.

Przez lata związana była z Teatrem im. Wilama Horzycy w Toruniu, współpracuje także z Teatrem Polskim w Poznaniu, Teatrem Polskim w Bydgoszczy, Domem Polskim w Zakrzewie i Zakładem Poprawczym w Falenicy. Jej debiut filmowy to wielokrotnie nagradzany na festiwalach film "Druciki" w reżyserii Aleksandry Gowin i Ireneusza Grzyba. Za tę rolę otrzymała m.in. nagrodę im. Jana Machulskiego dla najlepszej aktorki. Zagrała w filmach: "Z miłości" Anny Jadowskiej, "Cudowne lato" Ryszarda Brylskiego i "Płynących wieżowcach" Tomasza Wasilewskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji