"Szach-mat" w Dramatycznym
Sala im. Haliny Mikołajskiej Teatru Dramatycznego w Warszawie jest wypełniona do ostatniego miejsca. Ciasno i mroczno. Atmosfera iście z Becketa. Znakomity aktor, laureat przyznanego kilka dni temu "Splendora", Adam Ferency sięgnął po sztukę włoskiego pisarza Vittorio Franceschiego, twórcy porównywalnego do laureata Nobla Dario Fo.
Sztuka "Szach-mat" jest gorzka. Sam autor tak o niej mówi:
- Napisałem "Szach-mat" nie po to, by pokazać skomplikowany układ sado-masochistyczny lecz by podjąć próbę analizy patologii stosunków rodzinnych.
Autor pokazuje bolesne problemy rodziny. Nieważne gdzie i kiedy. Rozgrywający się dramat ma charakter ponadczasowy. Sprawy tu przedstawione mogą dotknąć każdego człowieka na każdym skrawku ziemi. Reżyserujący sztukę Adam Ferency poszedł jasną, przejrzystą drogą. Niczego nie udziwniał. Spektakl ma szary koloryt społeczny i klimat psychologiczny.
Trójka aktorów: Leon Charewicz, Marcin Duński i Dorota Landowska rozgrywają między sobą swoistą psychodramę. Towarzyszy temu nie tylko stukot pędzącego pociągu, ale i wspomnienie rozegranego niegdyś dramatu. Sceniczni bohaterowie są nieszczęśliwi, zagubieni, skrzywdzeni przez los. Szukają więc swojego miejsca, swojej własnej, być może nietypowej szczęśliwości. I rozgrywają między sobą życiowy hazard. Oszukują siebie, bawią się swoimi emocjami. Szukają ciepła i wzajemnej zależności.
Przystojny Marcin Troński staje się wzruszającym, bezradnym małym chłopcem. Swoją pozorną alienacją szantażuje swojego brata, od którego wymaga by był matką i ojcem. Dwaj bracia żyją więc w świecie przebieranek i konfabulacji. Ranią się i emocjonalnie osaczają. Kochają i nienawidzą. I w tym uczuciowym kalejdoskopie pojawia się kobieta, która dolewa oliwy do tego swoistego życiowego piekła.
Dorota Landowska jako aktorka i bohaterka spektaklu wnosi na scenę nie tylko urodę, wspaniałą dykcję, ale i cały wachlarz emocji. To znakomita rola młodej utalentowanej aktorki, która wygrywa najintymniejsze stany duszy, emocje i reakcje ludzkiej, często bolesnej egzystencji.
Leon Charewicz, jak zawsze skoncentrowany i wyciszony. Gra w skupieniu, które nawarstwia grozę i dramat. Rodzinna tragedia osiągnie swoje apogeum. By widz mógł to wszystko wytrzymać zarówno autor jak i reżyser umiejętnie wplatają elementy tragikomiczne; Sceny dramatyczne wiążą się z gorzką groteską, co staje się niewątpliwym walorem przedstawienia.
Powstał spektakl o niebywałym kolorycie. A to zasługa autora, reżysera i aktorów. Bo jak mówi autor:
- Żeby w życiu znaleźć, trzeba przejść ból. Trzeba wiedzieć i wytrwać. Trzeba poznać i odkryć siebie.