Artykuły

Radom. Wkrótce premiera "Jestem"

Sztukę o trudnym dojrzewaniu pokaże Andrzej Sadowski na deskach radomskiego teatru. Przedstawienie wzbogacą songi wykonywane przez aktora i rapera Mateusza "Kota" Kocięckiego.

To kolejna nowość w Teatrze Powszechnym przygotowana w jubileuszowym sezonie. "Jestem" to, po "Pamiętniku narkomanki", sztuka edukacyjna o problemach, które dotykają młodych ludzi w okresie dojrzewania, ale i nie tylko. Za reżyserię odpowiada Andrzej Sadowski.

- Sztuka dedykowana jest młodzieży, ale też i rodzicom. Opowiada historię nastolatki, która zmaga się na swój sposób z własnym życiem, próbuje się dogadać z otoczeniem. Nie zawsze to wychodzi zarówno dobrze i otoczeniu i jej samej. Walczy ze sobą, walczy z całym światem. Próbuje się gdzieś umiejscowić w tym młodym życiu i jak każdy z nas popełnia błędy. Jest bardzo blisko przekroczenia granicy, przy której już właściwie coraz bardziej się pogrąża. Jest to taka z jednej strony zabawna, z drugiej smutna opowieść o tym, jak łatwo popadamy w taki rodzaj zapętlenia w młodym życiu i jak ciężko jest się z tego wydobyć - opowiada reżyser. - Tytuł "Jestem" to podstawowy krzyk, który każdy z nas wykrzykuje od czasu do czasu, żeby powiedzieć: słuchajcie akceptujcie mnie takim jakim jestem, naprawdę próbuję robić to, co umiem najlepiej, ale jak nie wychodzi to nie miejcie do mnie pretensji. Po prostu jestem. Jestem, jaki jestem - dodaje Andrzej Sadowski.

Joanna i demon stróż

Spektakl to prawie monodram, prawie, bo na głównej scenie bohaterce Joannie, w tej roli Joanna Zagórska, towarzyszy jej własne alter ego - Joker, którego gra Mateusz Kocięcki.

- Postać Jokera jest wzorowana na klasycznych "Batmanach" z takimi wykonawcami jak Jared Leto, czy Jack Nicholson. Tu wspólnie z Mateuszem przeglądaliśmy, co się wydarzyło w popkulturze. To rzeczywiście umownie nazywana postać Jokerem stanowi pewne alter ego tej głównej bohaterki. Jest po prostu jej ciemną stroną, jest tym, co w niej jest właśnie niepoukładane, złe, agresywne wobec rzeczywistości i świata - wyjaśniał Sadowski.

Joanna Zagórska tłumaczyła, jak trudna i wymagająca jest to dla niej rola. - Ten spektakl jest bardzo wymagający dla mnie, pod każdym kątem: psychicznym, fizycznym, wokalnym, ruchowym, każdym. Na szczęście w czasie prac wyszedł taki pomysł, żeby była druga osoba, która mi pomoże, dopełni. Wymyśliliśmy taką postać alter ego - Jokera. I to faktycznie jest dużo ułatwienie, bo ja mam czas napić się wody i wchodzę w te piosenki, śpiewam razem z Mateuszem. Cieszę się też, że możemy razem pracować, bo to jest mój kolega ze szkoły, z jednego roku, a wcześniej nie mieliśmy okazji pracować ze sobą, tylko przy dyplomie, na czymś, co wymaga wielu emocji i skupienia na sobie nawzajem. Mateusz jest taką osobą, która mnie obserwuje, która jest cały czas ze mną podczas spektaklu i to jest przerażające, że ktoś cały czas jest, cały czas obserwuje. Ja czuję to spojrzenie, czuję jego reakcję na to, co mówię. To jest taka nasza silna zależność - opowiada Zagórska.

- Wziąłem tego Jokera jako odnośnik, jako wskazówkę. Bo to taka postać, której nie można określić. Joker nie istnieje bez ludzi. Mnie tak naprawdę tutaj nie ma. Jest Asia. Cała ta praca nad rolą to efekt i oglądania i myślenia o tej postaci, z tymi wszystkimi schizami, spojrzeniami, ruchami. To jest też wypadkowa tego, co mówi reżyser, tego, co wychodzi nam na próbach - opowiada Joker, czyli Mateusz Kocięcki. - Dużo osób wierzy w swojego anioła stróża. Pomyślałem sobie, że taki Joker to demon stróż dla każdego z nas. Wydaje mi się, że Joker nie jest postacią samą w sobie ludzką, tylko jest bardziej towarzyszem człowieka, ciemnością, po którą każdy z nas sięga w różnych momentach swojego życia, z którymi musimy się zmagać. Moja rola ogranicza się, do tego, żeby... podskubywać, naciskać te guziki, które sprawiają, że człowiek nie potrafi podjąć decyzji zgodnej ze swoją naturą, czyli dobrej dla ogółu. Nie patrzy też na to, tylko kieruje się gdzieś tam swoim przekonaniem, wyobrażeniem na jakiś temat - tłumaczy Kocięcki.

W poszukiwaniu akceptacji

Reżyser zwrócił uwagę, że najważniejszą nauką jest tutaj odpowiednie podejście nie tylko samych młodych ludzi, ale i ich otoczenia.

- Mam nadzieję, że matki i ojcowie odnajdą tu taki punkt, przy którym będą mogli się zastanawiać i pomyśleć, czy z prowadzeniem tych dzieci nie jest tak, jak w przedstawieniu, że czasem doprowadzamy do takiego nieszczęśliwego końca. Zdradzam, bo jest nieszczęśliwy koniec, ale znowu zaczynamy od nowa - tłumaczy Andrzej Sadowski. - Jednym z tematów jest tutaj poszukiwanie miłości, poszukiwanie akceptacji siebie, zarówno przez siebie samych, jak i też akceptacji własnej osoby przez otoczenie. I nie zawsze się to udaje. To jest również taki powód, który prowadzi nas w takie meandry depresji, ucieczki od siebie, w takie najczarniejsze strony naszego życia. Mam nadzieję, że każdy z widzów, zarówno ci młodzi, jak ci starsi, odnajdą się w tym przedstawieniu, ponieważ to jest sztuka o wielu generacjach, to nie jest sztuka tylko i wyłącznie o młodej dziewczynie. Jest również o tych, którzy się nią opiekują, próbują sterować i mają wpływ na jej życie, nie zawsze dobry - dodaje reżyser.

Prapremiera "Jestem" odbędzie się 16 lutego o godz. 19 na scenie "Kotłownia". Pokazy przedpremierowe także: 7, 8, 9, 13, 14, 15 lutego o godz. 11, a także po premierze: 20, 21 lutego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji