Artykuły

Twarde albo miękkie

"Spójrz na mnie" wg scenar. i w reż. Adama Ziajskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

W ostatni weekend lutego na Scenie w Galerii Katowickiej odbyła się wyjątkowa z kilku względów premiera.

Po pierwsze - Teatr Śląski zaprosił do współpracy amatorów. Po drugie - są to osoby niewidome. Po trzecie - w efekcie powstał przejmujący teatr dokumentalny o wykluczonych z powodu braku wzroku.

Miałam już okazję widzieć na scenie osoby, które nie widzą. Kilka lat temu Teatr Polski w Bydgoszczy wyprodukował "Fausta", który przyjechał do Katowic na gościnne występy w ramach festiwalu Interpretacje. Reżyserem był Michał Borczuch. Miałam też szansę zobaczyć pierwszą część dyptyku Adama Ziajskiego o wykluczonych na TopOFFFestiva-lu w Tychach. Był to spektakl "Nie mów nikomu" z udziałem ludzi, którzy nie słyszą. Powstał na Scenie Roboczej w Poznaniu, założonej przez Ziajskiego. Zdobył w Tychach Grand Prix, był też prezentowany i nagradzany na innych ważnych festiwalach w całej Polsce. Na fali sukcesu tego teatralnego reportażu Robert Talarczyk, dyrektor Teatru Śląskiego, zaprosił Ziajskiego do Katowic, gdzie ten postanowił zrealizować drugą część reportażu - tym razem z udziałem pięciu osób niewidomych. W działaniach scenicznych pomaga im sam reżyser oraz dwóch aktorów Śląskiego. Na scenie jest także obecny pies przewodnik.

Jest to spektakl zupełnie odmienny od wspomnianego na początku "Fausta". Tam niewidomi nie dzielili się z widzami swoim doświadczeniem, nie opowiadali o sobie; byli aktorami amatorami, ale odgrywali bohaterów pewnej opowieści. W związku z tym nie wywoływali takich emocji jak w katowickim "Spójrz na mnie". Wstrząsów nie było. Z drugiej strony, jeśli ktoś widział "Nie mów nikomu", to wie, czego mniej więcej się spodziewać, i aż takiego "szoku poznawczego" nie dozna, ponieważ pewnego rodzaju schemat tego spektaklu jest podobny. Ale w żadnym wypadku wtórny, w jego realizacji wykorzystano bowiem inne środki artystycznego wyrazu.

Poprzednie przedstawienie widzowie oglądali - głusi aktorzy migali do nich ze sceny. Zdania, które do nas migali, były wyświetlane na wielkim ekranie za ich plecami - de facto przekładane na polski alfabet, bo przecież mało kto zna język migowy. Na uszach mieliśmy słuchawki, które chroniły nas przed wszechogarniającym szumem. Sprawiały, że też nic przez te kilkadziesiąt minut nie słyszeliśmy.

W "Spójrz na mnie" Teatru Śląskiego też zostajemy na początku wyposażeni w słuchawki. Tylko że tutaj są one podstawowym kanałem komunikacyjnym, dzięki któremu odbieramy cały spektakl. Można go tak naprawdę słuchać na jednym z dwóch kanałów. Pierwszy - z kompletną audiodeskrypcją - adresowany jest do osób z dysfunkcją wzroku. Drugi - do tych, którzy jej nie potrzebują. Trzeba te słuchawki mieć założone przez cały czas. Jeśli widz (a raczej słuchacz) ich nie ma, słyszy tylko ciche głosy aktorów dobiegające ze sceny. Da się z nich wyodrębnić monologi, ale znika w większość magia tego spektaklu. W słuchawkach słychać po pierwsze - głośno i wyraźnie, a po drugie - monologi aktorów są okraszone poruszającymi, pięknymi kompozycjami, które to dynamizują, to uspokajają tempo przedstawienia. Jest jeszcze krótka chwila, pod sam koniec "Spójrz na mnie", kiedy słyszymy w słuchawkach głos opisujący to, co się dzieje na scenie. Akurat jest to scena, podczas której nic się nie wydarza. Mamy wtedy okazję przekonać się, czym jest audiodeskrypcją - metoda umożliwiająca niewidomym doświadczanie spektakli, filmów, dzieł sztuki.

Wspomniana ścieżka dźwiękowa świetnie pasuje do zwierzeń pięciu niewidomych aktorów, którzy odważyli się opowiedzieć o swoim życiu. Każdy z nich, odziany w biały kostium i takiego samego koloru czapkę niewidkę, ma swoje pięć minut na scenie. Każdy opowiada w kilku celnych zdaniach o doświadczaniu świata ze swojej perspektywy. Z perspektywy osoby niewidomej. Jest ona - jak można się domyślać - niewesoła, pełna rozczarowań, bólu, niepowodzeń. Niewidzenie i związane z tym wykluczenie społeczne, dojmująca samotność i brak ukochanej osoby obok siebie to problemy najpoważniejsze, ale niewidomi aktorzy mają lub mieli nie tylko takie. Niektórzy musieli się jeszcze mierzyć z odrzuceniem przez własną rodzinę, alkoholizmem wśród najbliższych, anoreksją czy depresją. Tytuł tej recenzji jest cytatem zapożyczonym od jednego z uczestników spektaklu. Miękkich - czyli dobrych, przyjemnych - rzeczy jest niewiele. Życie generalnie jest twarde - podsumowuje.

Mikroopowieści snute na scenie niespiesznie przez pięciu aktorów amatorów składają się na jedną ciekawą, ale i smutną historię. Odbieramy ją ze ściśniętym gardłem, niektórzy ze łzami w oczach. W środku buzują dziwne emocje - od sympatii do bohaterów po zawstydzenie. Że jesteśmy częścią tego systemu, który ich wyklucza. Nie ma nas dla nich. Nie pomagamy im. Nie zauważamy ich. Pewnie, że generalizuję, ale przyznajcie sami - ilu niewidomych jest wokół nas? W przestrzeni publicznej? Wielu się zgodzi, że ich nie ma w ogóle.

Nie można powiedzieć o "Spójrz na mnie", że jest jedynie słuchowiskiem. Faktycznie, przez większość jego trwania jest ciemno, ale ciemność tę reżyser urozmaica białymi projekcjami. Najczęściej jest to siatka kartograficzna. Poznajemy wszak zupełnie nieznane nam światy. Aktorzy swoimi ciałami nanoszą na tę nieznaną mapę współrzędne. Są też projekcje nawiązujące do alfabetu Braille'a, złożonego z kropek. Na koniec reżyser zrzuca na nas znienacka całkowitą ciemność. Bolą oczy, odczuwamy totalny dyskomfort. Chwila musi upłynąć, by z ciemności wyłonił się świat. Doświadczamy właśnie "niewidzenia". Epilog, już bez słów, to czas na tytułowe spojrzenie na aktorów, którzy na godzinę zaprosili nas do swojego świata pozbawionego światła. Zdejmują czapki, pokazują się nam oświetleni magentą, owiani przezroczystą mgłą. A kto z widzów ma odwagę, może na nich nie tylko spojrzeć...

"Spójrz na mnie" na Scenie w Galerii (notabene w miejscu, którego doświadcza się głównie wzrokiem - kupujemy to, co się nam podoba) to dla widza wielkie przeżycie. Ten oryginalny "teatralny reportaż", jak mówi o spektaklu reżyser Adam Ziajski, jest udanym połączeniem prawdziwego życia i wykreowanej sztuki. Gdyby przeżycia niewidomych opowiadali aktorzy, ta produkcja nie miałaby takiej siły oddziaływania. Byłaby jedną z form teatru dokumentu. Udział osób niewidomych, którzy też są jej bohaterami, powoduje, że więcej tu prawdy niż teatru właśnie. I dlatego jest on taki przejmujący.

Okazja, by zobaczyć "Spójrz na mnie", nadarzy się między 13 a 15 marca. Bilety: 25-40 zł, osoby niewidome - 5 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji