Artykuły

Pierwsze "Tango" sezonu

"Tango" Sławomira Mrożka w repertuarze sceny objazdowej wydawać się możne nieco zaskakujące. Niełatwa to przecież sztuka, przekorna i wieloznaczna, wyraźnie adresowana do widza dobrze już wprowadzanego w arkana współczesnego teatru. A przy tym stawiająca wyjątkowo wysokie wymagania wszystkim swym wykonawcom. Dobry tekst ma to już jednak do siebie, że sprawdza się na scenie w każdej niemal realizacji i zawsze ma tam w końcu co do zakomunikowania swemu odbiorcy. Nie inaczej też ma się rzecz z gnieźnieńskim "Tangiem" w reżyserii Wojciecha Boratyńskiego.

Tego przedstawienia nie można porównywać z warszawską realizacją Mrożka w Teatrze Współczesnym, ani nawet z poznańskim spektaklem, sprzed blisko dziesięciu lat, Marka Okopińskiego. I to nie tylko ze względów czysto aktorskich. Inaczej po prostu trzeba grać Mrożka w dużych miastach, o bardzo zróżnicowanej, wyrobionej teatralnie widowni, inaczej na scenie objazdowej, która z konieczności musi pokazywać każdą sztukę w sposób maksymalnie prosty i czytelny, i to nawet wtedy, gdy opiera się ona, tak jak "Tango", na bardzo subtelnych podtekstach i aluzjach.

"Tango" w Gnieźnie grane jest więc, krótko mówiąc, dosadnie, rodzajowo, realistycznie. Pointa jest tutaj wcześniej sygnalizowana, sytuacje absurdalne bardziej są stonowane, główny akcent położony jest nie tyle na intelektualnych, co psychologicznych przesłankach i motywach działania. W ogólnej jednak wymowie jest to mrożkowskie "Tango", jakie znamy sprzed lat z naszych teatrów Nie zestarzała się nam ta sztuka i nie straciła nic ze swego antymieszczańskiego ostrza, w przeciwieństwie do jego jednoaktówek, które pokazane niedawno przez teatr wrocławski, zabrzmiały czysto werbalnie i głucho.

Teatr gnieźnieński, sądząc po obsadzie aktorskiej spektaklu, przywiązuje do pierwszej w swych dziejach, realizacji najwybitniejszej ze sztuk Mrożka, szczególne zupełnie znaczenie. Rolę Eleonory gra więc gościnnie w Gnieźnie (i w objeździe!), sprowadzona z Warszawy na blisko 20 przedstawień, znana i ceniona aktorka stołeczna, Danuta Szaflarska, rolę Stomila - Józef Chrobak, a babcię - Maria Deskur, czołowi bezsprzecznie i najbardziej doświadczeni aktorzy tego teatru.

Z wykonawców pozostałych ról wspomnieć należałoby czyniącą stałe postępy w pracy na profesjonalnej scenie Marię Skowrońską, obsadzoną w tym przedstawieniu w roli Ali oraz odtwórcę postaci Edka, Macieja Ferlaka. Do wykonawcy najtrudniejszej aktorsko roli Artura, Sławomira Lewandowskiego, można mieć chyba pretensję o nadto pasywne rozegranie wielu kluczowych dla tego przedstawienia scen w końcówce spektaklu, nie sposób mu jednak postawić zarzutu, aby jakoś generalnie rozminął się z tą postacią. Zbyt blado zapewne także wypadła w tym przedstawieniu rola wuja Eugeniusza w interpretacji Leona Łabędzkiego, stawiającego wyłącznie na komizm sytuacyjny tej postaci.

W sumie jednak tego przedstawienia teatr gnieźnieński z całą pewnością wstydzić się nie mu si. Tym bardziej, że i oprawa plastyczna spektaklu, którą powierzono renomowanemu scenografowi jest w tym przedstawieniu na przyzwoitym, profesjonalnym poziomie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji