Artykuły

W średniowieczu forma przedstawień męki i zmartwychwstania Jezusa ulegały dużym zmianom

- Forma przedstawień męki i zmartwychwstania Jezusa zmieniała się wraz z upływem czasu. Średniowiecze to epoka trwająca niemal tysiąc lat i przez ten czas formy tych przedstawień ulegały dużym zmianom - mówi PAP historyk sztuki Barbara Tichy z Działu Edukacji Muzeum Narodowego w Warszawie.

PAP: Jakie motywy męki i zmartwychwstania Jezusa były w sztuce średniowiecznej najchętniej przedstawiane?

Barbara Tichy: Przedstawienia dotyczące pasji i zmartwychwstania Chrystusa w sztuce średniowiecznej były bardzo popularne, ponieważ dotyczą najważniejszego święta chrześcijańskiego. Przeważnie przedstawiano cykl pasyjny, zaczynający się od sceny Ostatniej Wieczerzy, modlitwy w Ogrójcu, przez pojmanie Chrystusa, sąd przed Piłatem, biczowanie, po ukrzyżowanie, a często aż po zmartwychwstanie. Tak, aby zilustrowane było całe Triduum Paschalne, trzy najważniejsze dni w liturgii. Forma tych przedstawień zmieniała się wraz z upływem czasu. Średniowiecze to epoka trwająca niemal tysiąc lat i przez ten czas formy tych przedstawień ulegały dużym zmianom.

PAP: Na czym polegały te zmiany?

Barbara Tichy: Na przykład w XII w. sztuka średniowieczna skupiała się przede wszystkim na przekazaniu treści religijnych, w wieku XIV była już bardziej emocjonalna.

W Galerii Sztuki Średniowiecznej MN w Warszawie mamy dwie wyjątkowe sceny ukrzyżowania. Jedna to kapitel kamienny, przykład sztuki romańskiej z XII w., druga to bolesny krucyfiks z kościoła Bożego Ciała we Wrocławiu, przykład sztuki gotyckiej.

To pierwsze ujęcie przedstawia Chrystusa sztywno rozciągniętego na krzyżu, przybitego doń czterema gwoździami, z otwartymi oczami patrzącymi prosto przed siebie. Ta postać nie wyraża żadnych uczuć, cierpienia czy zmęczenia. Chrystus patrzy przed siebie wyprostowany, towarzyszą mu personifikacje Słońca i Księżyca. W tym przedstawieniu krzyż jest symbolem zwycięstwa. Akcentowany jest fakt, że dokonuje się zbawienie człowieka, ale też całego kosmosu, którego symbolem są właśnie Słońce i Księżyc.

W sztuce gotyckiej, której przykłady mamy w Muzeum Narodowym w Warszawie, widać też specyfikę pobożności XIV-wiecznej, która była nastawiona na bardzo emocjonalne, indywidualne przeżycie. Wierny miał włączyć się w mękę Chrystusa, wręcz jej doświadczyć, współprzeżywać. Przedstawienia bolesne, zwane też dolorystycznymi, ukazywały cierpienie Chrystusa w sposób bardzo ekspresyjny. Na tego typu przedstawieniach całe ciało Chrystusa pokryte jest ranami, a twarz wykrzywiona cierpieniem. Krew wypływa nie tylko z ran, ale również spod powiek.

Ogromna obfitość krwi w tych przedstawieniach związana była z przekonaniem, że do zbawienia człowieka wystarczyłaby jedna kropla krwi Mesjasza. Ta drastyczna rzeźba miała więc nieść ludziom pocieszenie - krew Chrystusa wylana obficie na krzyżu oznaczała bezgraniczną miłość, jaką Bóg obdarzył człowieka.

Mamy też przedstawienia pasyjne związane z tzw. stylem pięknym, który z kolei ukazuje mękę Chrystusa w sposób bardzo subtelny. Tu również pojawia się smutek i ból, jednak nie są to przedstawienia dramatyczne. Ten smutek nazwalibyśmy raczej melancholią czy zadumą.

PAP: Czy podobne różnice występowały w średniowiecznych ujęciach zmartwychwstania?

Barbara Tichy: Sceny zmartwychwstania zazwyczaj przedstawiają Chrystusa, który wychodzi z grobu, ale nie jest to grób wykuty w skale, przed który zatoczono kamień, jak przedstawia nam to Biblia. W średniowiecznych przedstawieniach zwykle mamy do czynienia z prostokątnym kamiennym sarkofagiem, od którego wieko odsuwa anioł lub Chrystus przenika przez pokrywę za sprawą nadnaturalnej siły, nie naruszając grobu. Jest to nawiązanie do narodzin Chrystusa, w których ważny jest fakt, że Maryja pozostała dziewicą, a Chrystus przyszedł na świat nie naruszając jej czystości i jego zmartwychwstanie również dokonało się w sposób nadprzyrodzony.

Chrystus zmartwychwstały odziany jest w purpurową szatę - koloru zwycięstwa, ale też i krwi, szatę królewską, która symbolizuje nowe życie. W ręku trzyma proporzec z krzyżem, jednak w tym momencie nie jest to już symbol męki, ale znak zwycięstwa.

Również krzyż mógł przybierać różne formy. Na przykład krzyż widlasty nawiązuje swoją symboliką do drzewa życia. Chrystus jest owocem, który wisi na tym drzewie, podobnie jak owoc drzewa pierworodnego, przez który pojawił się grzech. I ten krzyż Chrystusa staje się nowym drzewem życia.

PAP: Co znaczyły inne symbole, towarzyszące przedstawieniom męki i zmartwychwstania?

Barbara Tichy: Na przykład na Poliptyku Grudziądzkim, który jest nastawą ołtarzową, każda ze scen namalowana została na złotym tle. Złote tło było charakterystyczne dla wcześniejszego średniowiecza. Wydarzenia związane z Boskim planem zbawienia prześwietlone są światłem Jego obecności. To złote tło wprowadza także uniwersalizm do tych scen, to znaczy, że dotyczą one każdego człowieka. W późniejszych, XV-wiecznych przedstawieniach zmartwychwstania, pojawia się z kolei tło pejzażowe - np. zarysy ówczesnych miast. Ono również podkreślało, że zmartwychwstanie dokonuje się w dwóch przestrzeniach czasowych - biblijnej i współczesnej ludziom średniowiecza.

W Poliptyku Legnickim z kolei pod stopami Chrystusa jest łąka pełna kwiatów. Święto zmartwychwstania zawsze obchodzone jest po pierwszej wiosennej pełni księżyca i oznacza odrodzenie całego świata po okresie martwym, jakim jest zima. Wraz z Chrystusem zmartwychwstaje również natura.

PAP: Można odnieść wrażenie, że sztuka średniowieczna często łączyła te dwa plany - boski i materialny.

Barbara Tichy: Opowieść o historii była bardzo ważna dla sztuki średniowiecza. Jej celem było opowiedzieć biblijną historię wiernemu, który nie czytał wówczas Pisma Świętego, a mszy słuchał po łacinie. Mimo to na obrazach było mnóstwo ukrytych symboli, ich odczytanie możliwe było tylko po uprzedniej katechezie.

PAP: Z drugiej strony, gdy patrzymy na rzeźbę czy malarstwo średniowieczne, mamy wrażenie, że przekaz jest bardzo przejrzysty.

Barbara Tichy: Tak, bo styl gotycki miał wymóg czytelności. Zawsze główne postacie musiały być widoczne na pierwszym planie, gdyż odbiorca musiał od razu wiedzieć, kto był głównym bohaterem konkretnej sceny.

Dobrym przykładem jest scena przedstawiająca pocałunek Judasza. Charakterystyczne jest bardzo spotkanie tych dwóch twarzy - Jezusa i zdrajcy. Twarz Jezusa zwykle ma jasną karnację, wyraża spokój, zaś twarzy Judasza jest śniada, często wydłużona, pomarszczona. Judasz ubrany jest zawsze w żółtą szatę - koloru zdrady i z rudymi włosami, które w średniowieczu kojarzono negatywnie.

W sztuce pasyjnej często też pojawiają się postaci dwóch oprawców, którzy pod krzyżem wyznali wiarę w Mesjasza, jak np. we wspomnianym wcześniej kapitelu kamiennym z XII w. Jeden z nich to Longinus, który przebił Chrystusowi bok. Tradycja apokryficzna mówi, że Longinus miał jedno oko chore i kiedy przebijał bok Chrystusa, krew i woda wypływające z boku konającego ochlapały mu twarz i uzdrowiły mu oko. Wówczas oprawca zorientował się, że ma do czynienia z Mesjaszem. Druga postać to setnik, który wypowiedział słynne słowa, kiedy Chrystus skonał na krzyżu: "Prawdziwie, Ten był synem Bożym".

PAP: W Ewangelii nie pojawia się jednak postać Longinusa... Jak dużo sztuka średniowiecza czerpała z apokryfów?

Barbara Tichy: Wątków apokryficznych w sztuce średniowiecza było wiele. Często przedstawiane sceny, choć opisane w Ewangelii, mają pewne elementy dodane z apokryfów. Z kolei niektóre dotyczące tematyki pasyjnej wręcz w całości z nich pochodzą. Można dostrzec tu również wpływ teatru misteryjnego, bo wątki apokryficzne często pojawiały się w przedstawieniach misteryjnych i były znane wiernym.

W scenie ukrzyżowania bardzo często pod krzyżem znajduje się czaszka. Według apokryfów miejsce pochówku Adama znajdowało się na Golgocie. Co więcej, krew Chrystusa, która spływała z krzyża, spłynęła bezpośrednio na ten grób. Tak jak przez pierwszego Adama grzech przyszedł na świat, tak "drugi Adam" dokonuje odkupienia, gdyż jego krew obmywa grób prarodzica.

Kolejnym tematem pasyjnym, którego opisu nie znajdziemy w Ewangelii, jest pieta - scena, w której Maryja trzyma na kolanach zdjęte z krzyża ciało Chrystusa. W XIV wieku, kiedy rozwijała się pobożność opierająca się na indywidualnym przeżyciu męki Chrystusa, powstawało wiele traktatów pasyjnych, które starały się ją szczegółowo opisać, wykorzystując całe bogactwo tradycji. Scena ta pojawia się w traktatach, pojawia się też w misteriach. Jest ona o tyle wyjątkowa, że w całej ikonografii Maryja była zawsze przedstawiana jako kobieta młoda i piękna, co miało stanowić odbicie jej cnót.

Pieta to jedyne przedstawienie, w którym Maryja jest przedstawiana jako kobieta dojrzała, a nawet stara, jej twarz jest brzydka, wykrzywiona cierpieniem, bo ważna jest tu idea współcierpienia. Maryja, ofiarowując swojego syna, również cierpiała. Zatem również jej cierpienie miało udział w całym akcie odkupienia. Mówi się o compassio Maryi, a nawet nazywa się ją Corredemptrix, czyli Współodkupicielką.

Inną sceną, niesamowicie popularną, z czego nie zdajemy sobie nawet sprawy, jest figura Chrystusa Frasobliwego, spotykana dziś w przydrożnych kapliczkach. Podobnie jak pieta, nie jest to wątek opisany w Ewangelii. Są różne teorie, który moment męki ta scena przedstawia. Według jednej z nich to moment, kiedy podczas drogi krzyżowej po upadku Chrystus odpoczywa. Być może to właśnie wtedy mówi do płaczących niewiast: "Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!". Według innej teorii jest to ta chwila, gdy Chrystus czeka już na Golgocie, aż oprawcy przygotują jego krzyż. Jest Barankiem pokornym, który czeka, aby wypełnić wolę swojego Ojca do końca.

Wreszcie sam moment zmartwychwstania, tak często przedstawiany, również nie został opisany w Ewangelii. Mamy tylko fragment, w którym anioł przekazuje kobietom wieść o zmartwychwstaniu.

PAP: Czy to ciekawość była głównym powodem popularności wątków pozabiblijnych w sztuce?

Barbara Tichy: Przede wszystkim była wielka potrzeba ujrzenia tego najważniejszego momentu dla chrześcijan, jakim jest zmartwychwstanie.

PAP: Wspominała Pani o wpływie misteriów na sztukę średniowieczną...

Barbara Tichy: W sztukach plastycznych mamy wiele odniesień do teatru misteryjnego. Te przedstawienia były czymś, co najbardziej poruszało wyobraźnię wiernych, ale też artystów, stąd temat misteriów również ich inspirował. Teatr misteryjny w średniowieczu był bardzo popularny.

Takie misteria średniowieczne odbywały się trochę inaczej, niż my to sobie dzisiaj wyobrażamy. Budowano dekorację do każdej sceny, a aktorzy przechodzili od jednej stacji do kolejnej. Przy wystawieniu takiego misterium brały udział różne bractwa miejskie, które specjalizowały się w ich wystawianiu, ale też poszczególne rodziny mieszczan.

W naszej galerii znajduje się "Droga Krzyżowa" rodziny Krappe z kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu. To rzeźby naturalnej wielkości, przy których stojąc czujemy się, jakbyśmy byli uczestnikami drogi na Goglotę. Realizm rzeźb pogłębiały też takie rekwizyty jak peruki z włosów czy prawdziwe sznury.

Ciekawy był też sposób przedstawiania w sztuce oprawców Jezusa. Na jednym ze średniowiecznych przedstawień oprawcy, który wchodzi po drabinie, spadają spodnie. Tu również widać wpływ misteriów. Postacie negatywne w misteriach były często ośmieszane, wprowadzano pewne elementy groteski. Takim elementem była na przykład właśnie opadająca garderoba.

PAP: Czy dzisiejsze obchody Wielkanocy mają coś z teatru misteryjnego?

Barbara Tichy: Dziś w kościele mamy tylko ślady tego teatru - podczas liturgii odczytuje się opis męki Pańskiej z Ewangelii z podziałem na role, jednak w niektórych miejscach, jak na przykład Kalwaria Zebrzydowska, te misteria są do dziś odgrywane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji