Artykuły

Moc przeniesiona

"Moc przeznaczenia" w reż. Roberta Skolmowskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi w ocenie Magdaleny Sasin z Gazety Wyborczej-Łódź.

"Moc przeznaczenia" Giuseppe Verdiego, ostatnia w tym sezonie premiera w łódzkiej operze, to pierwszy spektakl, który powstał dzięki współpracy z Teatrem Wielkim w Poznaniu

Opera Giuseppe Verdiego jest przeniesieniem poznańskiej inscenizacji, której premiera odbyła się 13 lat temu. Nie ma jednak obawy, że widzowie oglądają identyczne przedstawienie: zmiany wynikają z obsady, bo w każdej scenicznej postaci jest przecież coś z aktora. Scenografia to dla łodzian spora zmiana po szeregu uwspółcześnionych inscenizacji. Duże wrażenie wywierają pełne rozmachu, plastyczne sceny zbiorowe, nieodparcie kojarzące się z malarstwem Goi. Można tu dostrzec upodobania do monumentalizmu i rozmachu, z których słynie Robert Skolmowski. Chwilami realizm wydaje się nawet przesadny, ale wyjaśniają go słowa reżysera, który ujawnił, że z powodu zmian w otaczającym nas świecie chce wyostrzyć obraz, a nawet uczynić go brutalnym. Z pewnością ten zamiar mu się powiódł.

Proste, lecz bardzo funkcjonalne dekoracje to pomysł Marka Brauna: wysokie ściany po obu stronach sceny zasłaniają kulisy budując nową przestrzeń. Są jednocześnie sugestywne i uniwersalne; za pomocą stosunkowo niewielkich zmian pozwalają wykreować klasztor, karczmę czy dziedziniec.

Nie w scenografii jednak, ale w warstwie wokalnej tkwi prawdziwa premiera sobotniego spektaklu. Łódzka opera pokazała się tu z jak najlepszej strony; z dużą starannością obsadzono nie tylko główne, ale także drugoplanowe role.

Najważniejsza postać "Mocy przeznaczenia", Leonora, to pole do popisu dla Danuty Dudzińskiej-Wieczorek. Co prawda w pierwszym akcie artystka nie całkiem jeszcze "weszła" w postać, co zdradzały nieco sztywne ruchy, ale później nadrobiła początkowe niedoskonałości z nawiązką. Zarówno interpretacja wokalna, jak i aktorska dowodzą świadomego konstruowania roli, a do momentów szczególnie wzruszających należy modlitwa u stóp Świętej Figury z II aktu.

Przemysław Rezner (Don Carlos) i Robert Woroniecki (Don Alvaro) stworzyli udane kreacje dwóch śmiertelnych wrogów. Kontrast między nimi uwidacznia się już w wyglądzie - Rezner jest jasnowłosy, Woroniecki jak każe libretto przypomina Indianina; opozycję podkreśla też rodzaj głosu (Don Alvaro to tenor, Don Carlos - baryton) i sposób interpretacji. Postać Don Carlosa - ucieleśnienie zemsty za wszelką cenę - wzbudza najwięcej refleksji i współczesnych, smutnych wniosków.

Ogromne brawa otrzymał aktor, który nie kreował roli pierwszoplanowej: Piotr Nowacki jako ojciec gwardian zachwycił publiczność głębokim aksamitnym basem, zaangażowaną interpretacją i aktorstwem. W pamięci pozostaje też Cyganka Preziosilla - postać charakterystyczna, choć bez wpływu na przebieg wydarzeń. Agnieszka Makówka, niczym prawdziwa Cyganka żywa i pełna temperamentu, zarówno w ruchach, jak i w śpiewie, znakomicie ubarwiała sceny zbiorowe.

Czy warto przenosić spektakl z teatru do teatru? Wbrew pozorom ma to sporo zalet: w sytuacji trudności finansowych pozwala wzbogacić repertuar i zainteresować widzów, zwłaszcza takich, którzy z różnych względów nie odwiedzają innych scen przy okazji można zaprosić artystów z innych ośrodków (przykład: Robert Woroniecki), a umowa między teatrami może się przerodzić w inną formę współpracy. Ale taka działalność nie powinna zdominować pracy opery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji