Artykuły

Spektakl nowoczesny, atrakcyjny wizualnie, gęsty od pytań

"Otchłań" Jennifer Haley w reż. Mariusza Grzegorzka w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Mariusz Grzegorzek wyreżyserował w Teatrze Jaracza "Otchłań" - spektakl nowoczesny, atrakcyjny wizualnie, gęsty od pytań. W prawdziwym świecie regulowanym "umową społeczną" nie można być naprawdę "sobą". A zresztą, co to znaczy?

Tytułowa "Otchłań" to wyższa forma internetu, zapewniająca bardziej zaawansowaną symulację - w trójwymiarze. W bliżej nieokreślonej postapokaliptycznej przyszłości kreowanie wymyślonych światów stanowi olbrzymią wartość. Po katastrofie ekologicznej posiadanie dwumetrowego ogródka jest skarbem, drzewo - rzadkością. W świecie, którego fundamentem jest dobrowolne odgrywanie ról, największym darem jest powiedzenie o sobie czegoś PRAWDZIWEGO. "Zacisze" to jedna z enklaw w Otchłani, ucieczka od wyjałowionej rzeczywistości. Wiktoriańska posiadłość w bujnym ogrodzie, do której namiętnie ucieka Sims (Andrzej Wichrowski). Dziewczynki i odwiedzający je klienci nazywają go Papą...

Pytania etyczne

Tekst Jennifer Haley właściwie nie jest kryminałem, choć rozpoczyna się od przesłuchania - detektywka Morris (Agnieszka Skrzypczak) magluje Simsa w sprawie "Zacisza". Infiltracja zapewniła już materiał dowodowy, wiadomo, kto popełnił - no właśnie, przestępstwo? "Otchłań" stawia pytania etyczne. Czy w świecie wirtualnym można pozwolić sobie na wszystko? Czy wirtualna rzeczywistość może skanalizować ludzkie popędy, uszczęśliwić bez konsekwencji dla posiadacza awatara? Czy i jak odpowiadamy za doświadczenia telematyczne (uzyskiwane w środowisku elektronicznym)?

Temat jest atrakcyjny, bo bardzo na czasie; z podobnymi problemami widz styka się obcując z innymi tekstami popkultury, np. serialami "Westworld" czy "Altered Carbon" (tu ciało to tylko wymienna powłoka, do której można złożyć swoją świadomość - stos). O atrakcyjności "Otchłani" decyduje połączenie futuryzmu z retro, możliwe dzięki wykorzystaniu potencjału "wirtualu".

W wirtualnym świecie

Sims nieprzypadkowo tworzy w Otchłani wariację na temat świata wiktoriańskiego - czasu ograniczeń, rygorów, krępujących konwenansów, epoki, której chorobą była histeria, ale też zapewniającej rozkwit prostytucji, dzięki której nauczono się uwalniać napięcie poza domem. To właśnie robi Sims (imię chyba mówiące, od "symulacji"). Projektując oprawę plastyczną spektaklu, Grzegorzek poszedł tym tropem, poszerzając kontekst interpretacyjny o naturalizm. Z zimnym, stechnicyzowanym, zgeometryzowanym obrazem przyszłości kontrastują nie tylko ornamentacyjne tapiserie i puchate, różowe łoże małej Iris (Paulina Walendziak), również fizjonomiczne ryciny, które kojarzą się z pracami Cesare'a Lombroso. Twórca kryminologii stworzył ściągę do odczytywania charakteru i usposobienia z wyglądu. W wirtualnym świecie opartym na wcielaniu się, w którym żonglowanie "fizycznością" nie odnosi się do cech biologicznych, tylko konfiguracji pikseli, jest to oczywiście niemożliwe. Sprawę komplikuje fakt, że Sims/Papa cierpi z powodu skłonności naturalnych, które są zabronione przez kulturę. Rzucane na ekran wizualizacje siatki kojarzą się nie tylko z siecią, ale też kryształem - symbolem ducha - zmaterializowanymi na scenie w postaci lodowego tortu. Grzegorzek zapowiadał spektakl o "duchowym spustoszeniu" i rzeczywiście zachowania Simsa można tak interpretować, ale to hasło nie daje się sprowadzić do prostej diagnozy człowieczeństwa zagubionego w "wirtualu". Żaden z bohaterów nie jest definiowany przez ciało i umysł, nawet nie przez pragnienia, tylko poczucie braku.

Przerysowana, przestylizowana, wręcz niepokojąca

Na scenie zwraca na siebie uwagę przede wszystkim Walendziak, poprowadzona przez Grzegorzka w stronę karykatury dziewczynkowatości. Przerysowana, przestylizowana, wręcz niepokojąca, jak szczebioczące dziecko z horroru. Tam, gdzie trzeba, potrafi natychmiast z tej roli wyjść. Bardzo obiecująca aktorka. Dobrze prowadzi postać Simsa/Papy Wichrowski, to jakby rola dla niego. Nie przekonuje Skrzypczak w roli detektywki, choć ma jedną świetną scenę. Marek Nędza (Woodnut) i Krzysztof Zawadzki (Doyle) dostali mniejsze role. Zadanie powierzone aktorowi Narodowego Teatru Starego jest poniżej jego możliwości. Zakończenie dramatu Haley jest rozczarowujące, ale Grzegorzek stworzył bardzo efektowną, poruszającą scenę finałową; szczęśliwie Zawadzki ma w niej duży udział.

Walorem spektaklu jest audiosfera stworzona przez DJ Alexa (Aleksandra Raczyńskiego) - gęsta warstwa dźwiękowa współtworzy sceniczny świat. Byłam podekscytowana tym, że kostiumy do "Otchłani" przygotowała Magda Moskwa, artystka niepokojąca i mająca upodobanie do estetycznych transgresji. Klucz doboru do współpracy był jasny - Moskwa od lat bada zagadnienia cielesności i duchowości, zajmuje ją dziurawienie powłoki i eksploracja otworów, tworzy ubrania-skorupy. O dziwo, kostiumy do "Otchłani" w ogóle nie kojarzą się z Moskwą, a futurystyczne kostiumy z pianki poliuretanowej można by nosić.

"Czym jest szaleństwo, jeśli nie godnością, z którą/Dusza nie godzi się na świat, na sytuację?"- pyta jeden z bohaterów "Otchłani" cytatem z wiersza Theodore'a Roethke, który wpadł w "otchłań" psychozy. Jedność z naturą - jedyny ratunek przed samotnością i rozpaczą i droga do samopoznania - jest w stworzonym przez Haley świecie nie do osiągnięcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji