Artykuły

Ani jednego fałszu

Od kilku lat oglądam Marka Sitarskiego na legnickiej scenie. Wiele razy doceniałem jego komediowy talent i umiejętności showmana.

Od minionej soboty zaczepia nas tytułem monodramu "Jak zjadłem psa". Warto posłuchać jego opowieści nie tylko ze względu na psi wątek. Tytułowy podstęp nie jest jedyny, bo aktor jak zwykle wychodzi z miną wesołka z ulubionym instrumentem, czyli gitarą. Ci, którzy oglądali i słuchali Marka Sitarskiego w jego poprzednich projektach o kabaretowym zacięciu - są przekonani, że usłyszą nowe piosenki i żarty.

Gitara przydała się w kilku momentach monodramu, by zatuszować ból. Aktor porwał publiczność postacią młodego chłopaka, który ma za sobą służbę wojskowa w rosyjskiej marynarce wojennej i nie wie, co ma dalej ze sobą robić. Minuta po minucie odsłania zadry, które zostały w jego psychice i robi to niezwykle sugestywnie. Wydaje nam się, że aktor w ogóle nie gra. Opowiada nam coś od niechcenia. Czujemy, że nie mówi nam wszystkiego. Że do wielu dramatycznych wydarzeń nie chce wracać. Kiedy coś mu się wyrwie, usiłuje zatuszować to żartem. Żadne słowo nie brzmi fałszywie. Ta opowieść ma kilka warstw, najważniejsze dotykają sensu życia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji