Artykuły

Andy Warhol na rockowo. Trwa wystawa w Muzeum Teatru

- Okładka płyty "Sticky Fingers" grupy The Rolling Stones idealnie oddawała skandalizującego ducha rocka. Warhol miał niesamowite wyczucie kultury masowej - mówi dziennikarz muzyczny Piotr Metz. Rozmowa Rafała Zielińskiego w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

W Muzeum Teatru trwa wystawa pt. "Dali, Warhol. Geniusz wszechstronny", która prezentuje dorobek dwóch kontrowersyjnych artystów. Wśród prezentowanych prac są m.in. okładki płyt zaprojektowanych przez Andy'ego Warhola.

Rafał Zieliński: - Warhol był tak bardzo zafascynowany rockiem, że zaczął projektować okładki dla zespołów muzycznych?

Piotr Metz: - Na pewno nie był na rocka, i w ogóle na ówczesną muzykę, obojętny. Ale myślę, że tworzenie okładek było dla niego ucieleśnieniem jego myślenia o sztuce, a raczej o jej masowym charakterze. Trudno wyobrazić sobie lepszy sposób dotarcia do odbiorcy niż kilkadziesiąt, kilkaset tysięcy sprzedanych płyt, z których każda jest na swój sposób oryginałem. Okładka płyty to było dla niego najbardziej klasyczne spełnienie zasady masowości dzieła sztuki. Wydaje mi się też, że Warhol miał niesamowite wyczucie chwili jeśli chodzi o kulturę masową. Wiedział, że idzie czas, w którym rock namiesza, będzie sporo znaczył i dlatego związał się m.in. artystycznie z zespołem Velvet Underground. Czuł, że stanie się coś, co zmieni świat i wiedział, że musi w tym brać udział.

Artystów ciągnęło do muzyków?

Nie wszystkich do wszystkich. Pamiętajmy, że jakoś od połowy lat 60. muzycy stali się celebrytami, gwiazdami. Zespoły młodzieżowe to był fenomen tamtych czasów, wtedy może Sinatrę i kilku innych poważnych artystów można było zaliczyć do grona "stars". Warhol widział, że to się zmienia i błyskawicznie reagował. Zresztą on projektował okładki płyt już wcześniej: zaczynał na przełomie lat 40. i 50., to była jego pierwsza praca zarobkowa. Wcześniej dotyczyło to muzyki klasycznej i jazzu, które wtedy były najbardziej popularne, ma nawet w dorobku okładkę do płyty z muzyką Chopina. Jego pierwsze takie zlecenie dotyczyło albumu z ludową muzyką meksykańską. Warhol naprawdę dobrze znał mechanizmy kultury masowej, bo przyglądał im się dłuższy czas.

On pracował wyłącznie na swoich warunkach. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś inny przewalczył rozpinany, prawdziwy zamek błyskawiczny na okładce płyty. Logistycznie to było wyzwanie, bo zrobienie tylu takich okładek graniczyło z cudem, dodatkowo ten patent z zamkiem był utrapieniem sprzedawców. Płyty nie układały się na półkach, trudno było je transportować. Ale za to sprzedawały się na pniu. Chodzi oczywiście o krążek "Sticky Fingers" The Rolling Stones, którego okładka idealnie oddawała ducha rocka, jego wywrotowy, skandalizujący, przesycony seksem charakter. Stonesom bardzo się to spodobało, bo odpalali wtedy swoją wytwórnię i potrzebowali mocnego uderzenia marketingowego. Dodatkowo do płyty pozował najprawdopodobniej przyjaciel i kochanek Warhola, więc to też pachniało przełamaniem jakiegoś tabu. Generalnie wszystko się tu kleiło w rockandrollową całość, choć było totalnie proste. No, ale trzeba być Warholem, żeby to wymyślić i zrealizować.

Współpraca takich gigantów jak Warhol i The Rolling Stones była wyjątkowa?

Są okładki robione przez Salvadora Dalego czy Picassa, ale to były raczej incydenty. Dla Warhola to była codzienna działalność, a nie jakieś "wypadki przy pracy". Ma w dorobku ponad pięćdziesiąt okładek, a śmiem twierdzić, że zrobił około stu projektów, tylko część nie ujrzała światła dziennego. Zresztą nawet po śmierci Warhola ukazała się płyta z jego okładką. Chodzi o charytatywną składankę dla MTV, zgodę na wykorzystanie rysunku Andy wyraził tuż przed śmiercią.

Był trudny we współpracy?

Można powiedzieć, że nie przywiązywał się do artystów, z którymi współpracował, szczególnie do tych z początku swej kariery. Przykład to zespół Velvet Underground, który dość szybko skończył z nim przygodę, bo buntował się przeciwko tej sytuacji. Ale już The Rolling Stones, galaktyczna gwiazda, czy Diana Ross, to był inny poziom współpracy. Można to nazwać wyrachowaniem, ale Warhol po prostu wiedział dokładnie czego chce. No i naprawdę wiele mu wybaczano, miał pozycję, o której inni mogli śnić.

Wystawa w Muzeum Teatru

Ekspozycja "Dali, Warhol. Geniusz wszechstronny" na pl. Wolności trwa do 30 września. Od poniedziałku do piątku jest czynna od godz. 10 do 17, w soboty i niedziele od godz. 10 do 18.

Bilety w cenie 30 zł (ulgowe) i 40 zł (zwykłe), warto skorzystać z przewodnika (50 zł). Można kupić je w kasach muzeum i przez internet na stronie ekobilet.pl.

Wśród prac Andy'ego Warhola nie brak oczywiście kolorowych porterów Marilyn Monroe, jest także pozyskany od prywatnego kolekcjonera unikatowy zbiór zaprojektowanych przez artystę okładek płyt zespołów The Rolling Stones, Velvet Underground czy Blondie. Muzeum prezentuje także mało znany obraz Warhola "Łyżwiarz", jedyny egzemplarz w oryginalnym rozmiarze i kolorystyce z widniejącym odciskiem palca artysty. Stworzył go na zamówienie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego z okazji zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie.

Geniusz Dalego możemy podziwiać pod postacią m.in. czterech oryginalnych rzeźb (w tym słynnej "Gala Gradiva"), obrazu "Kuszenie św. Antoniego" kolorowanego ręką malarza, serią grafik z projektem "Tarot", fragmentami filmów według jego scenariuszy, surrealistycznych obrazów inspirowanych m.in. Hiszpanią, Wenecją i Afryką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji