Artykuły

Olsztyn. Burza o wpis dyrektora w mediach społecznościowych

W Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie wciąż trwa spór między częścią pracowników a dyrekcją. Janusz Kijowski, dyrektor tej placówki dał upust emocjom w mediach społecznościowych.

Nie tak dawno Janusz Kijowski, dyrektor Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie wywołał burzę, nazywając placówkę, którą kieruje, instytucją feudalną. Teraz zamieścił mocny wpis w mediach społecznościowych, odnosząc się do trwającego sporu z częścią pracowników (poniżej wpis, bez nazwisk pracowników, do których odnosi się szef teatru).

"Chamy chyba dopieły swego... Bo ja nie mam siły udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Niech robią to oni... Gromek, Jarzębowska, Bergmann etc. 15 lat - wystarczy. W historii Teatru Jaracza nie było od 1945 roku osoby, która zasłużyłaby się bardziej dla tej instytucji niż Beata Ochmańska. I co? Infamia? Jak można z tym żyć?!"

"Jak nisko trzeba upaść"

Wiele osób w komentarzu pod tym postem poparło szefa "Jaracza", ale nie wszystkim spodobał się język, którego użył Kijowski. Były radny Jarosław Szunejko napisał: "Jak nisko trzeba upaść, żeby swoich pracowników publicznie od chamów wyzywać, człowiek kultury, wstyd Panie Dyrektorze, wielki wstyd. Czas odejść".

Do dyskusji włączył się także aktor Wiktor Zborowski. Przyznał, że szczegółów sporu olsztyńskiego teatru nie zna, ale jeśli "u nas coś za długo i za dobrze działa, to trzeba to zniszczyć.".

W odpowiedzi na komentarz Zborowskiego, Marek Hass, będący dyrektorem "Jaracza" przed Kijowskim napisał: "jak w piosence Młynarskiego "co by tu jeszcze...." no cóż, psuć, rozwalać, niszczyć jest dużo łatwiej niż coś dobrego stworzyć. Najgorszy jest ten brak refleksji: co potem, jak się już wszystko roz....."

Osoby niewtajemniczone w sprawy "Jaracza" mogły liczyć na wyjaśnienie dyrektora Teatru.

"Moi przyjaciele (m.in. Agnieszka Holland, Felek Falk, Wiktor Zborowski...) proszą mnie o wyjaśnienie całej sytuacji. No to proszę: od 15 lat, wraz z moją partnerką, Beatą Ochmańską, prowadzimy Teatr Jaracza w Olsztynie. Podźwignęliśmy go z ruin (dosłownie) dzięki min. Zdrojewskiemu z PO, wprowadziliśmy do pierwszej ligi teatrów polskich, wypromowaliśmy naszą Szkołę i pozyskaliśmy wybitnych reżyserów naszych spektakli... Zarząd Województwa Warmińsko-mazurskiego jednogłośnie głosował w lutym za przedłużeniem mojej kadencji o kolejne 5 lat bez konieczności przeprowadzenia konkursu. Min. Gliński (v-ce premier z PiS) wysłał do Marszałka Brzezina pozytywną opinię w tej sprawie. W teatrze działa grupka "związkowców", która dąży do zmiany dyrekcji, licząc na podwyżki i nowe układy. Przepraszam za "chamy" w poprzednim wpisie, ale krew mnie - i moich współpracowników - zalewa. A Marszałek milczy. A Teatr stoi. Ważny polski Teatr!"

Kijowski przyznał w nim, że od 15 lat wraz ze swoją partnerką Beatą Ochmańską prowadzi teatr. W tym czasie, jak pisze, dźwignęli "Jaracza" z ruin i wprowadzili do pierwszej ligi teatrów polskich. Wypromowali Studium Teatralne i nawiązali współpracę z wybitnymi reżyserami.

Dyrektor również się odniósł do wzbudzającego kontrowersję przedłużenia mu kontaktu na zarządzanie teatrem na kolejne pięć lat: "Zarząd województwa warmińsko-mazurskiego jednogłośnie głosował w lutym za przedłużeniem mojej kadencji o kolejne 5 lat bez konieczności przeprowadzenia konkursu. Min. Gliński (v-ce premier z PiS) wysłał do Marszałka Brzezina pozytywną opinię w tej sprawie. W teatrze działa grupka "związkowców", która dąży do zmiany dyrekcji, licząc na podwyżki i nowe układy. Przepraszam za "chamy" w poprzednim wpisie, ale krew mnie - i moich współpracowników - zalewa. A Marszałek milczy. A Teatr stoi. Ważny polski Teatr!"

Zborowski, Hołdys...

Brak konkursu na dyrektora teatru jest największą kością niezgody. W marcu o ewentualnym konkursie Kijowski wypowiedział się tak: - Konkurs to jest procedura bardzo demokratyczna. Powiem może coś, co zaszokuje albo wywoła polemikę, ale teatr jest instytucją feudalną. To świat, gdzie mistrzowie przekazują swoje doświadczenia czeladnikom i terminatorom - tłumaczył. Dodał także, że konkurs i jego wyniki mogłyby popsuć to, co zostało przez lata w teatrze zbudowane.

Do Kijowskiego z różnych stron płyną głosy poparcia i zapewnienie o wsparciu. Zarówno od mieszkańców, jak i znanych scenicznych postaci, takich jak Zbigniew Hołdys, Wiktor Zborowski, czy Krzysztof Materna.

Co na to teatralni związkowcy?

"Grupka związkowców", jak nazywa ich Janusz Kijowski, to w rzeczywistości przeszło 55 proc. pracowników Jaracza. "Gazecie Wyborczej" udało się wejść w posiadanie opinii przygotowanej dla marszałka woj. warmińsko-mazurskiego, Marka Brzezina, przez związek zawodowy działający w teatrze. Z tego dokumentu wyłania się zupełnie inny obraz teatru i panujących w nim relacji. Przywołują chociażby malejącą ilość premier przygotowanych w ciągu roku i brak, lub bardzo nieliczne, zaproszenia na festiwale teatralne i przeglądy.

W opinii przesłanej do marszałka Brzezina czytamy: "Dyrektor Janusz Kijowski lubi powtarzać, że Polsce się o nas dobrze mówi. Niestety recenzenci i selekcjonerzy festiwali nie są zainteresowani naszymi produkcjami, a Janusz Kijowski swoimi wypowiedziami i zachowaniem obraża kolejnych twórców, którzy rezygnują ze współpracy z nami i odradzają to innym".

Związkowcy przypominają także, że zarówno Scena Margines, jak festiwale - Olsztyńskie Spotkania Teatralne i Demoludy - nie zostały wymyślone przez Kijowskiego. A sam dyrektor nie za bardzo angażuje się w ich przygotowanie.

W liście zwracają uwagę także na lekceważenie postulatów pracowników, a nawet łamanie kodeksu pracy. Twierdzą, że zdarzały się przypadki gróźb zwolnień pod warunkiem rezygnacji z działalności związkowej czy odmowa odebrania wolnego za pracę wykonaną w godzinach nadliczbowych.

To jednak nie wszystko, co w swojej opinii zawarli związkowcy. "Dyrektor toleruje w Teatrze zachowania o znamionach lobbingu, takiej jak publiczne wyszydzanie i ośmieszanie pracowników, niestosowne komentowanie, brak szacunku dla czasu i pracy pracownika, naruszanie godności i dobrego imienia pracowników" - napisali. Niektórzy z pracowników teatru, niedający sobie rady z tym, jak są traktowani przez dyrekcję, odchodzą z pracy lub szukają pomocy u psychoterapeutów.

W liście odnieśli się także do osławionej wypowiedzi Janusza Kijowskiego dotyczącej feudalizmu w teatrze. "Dyrektor Janusz Kijowski chętnie mówi w mediach, że jest zwolennikiem feudalizmu w teatrze. Fakt, że go praktykuje odczuwamy niemal każdego dnia. Pozwolimy sobie przypomnieć, że feudalizm wywodzi z się ze średniowiecza i to nic innego niż stosunki polegające na całkowitej zależności osób stojących niżej w hierarchii od tych, które mają władzę. () W rzeczywiście obserwujemy w Teatrze Jaracza folwarczno-pańszczyźniany system zarządzania, gdzie jest wszechwładny pan, współrządząca z nim konkubina (lub żona), uprzywilejowany dwór i pozostali pracownicy, traktowani niczym chłopi pańszczyźniani skazani na łaskę, a ostatnio raczej niełaskę pana."

Te informacje nie stanowią jednak najpoważniejszych, z jakimi zwrócili się do marszałka Marka Brzezina związkowcy z "Jaracza". Wśród nich są kwestie dotyczące finansów i zakupu terenowych aut, o których już kilka tygodni temu pisaliśmy na łamach "Wyborczej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji