Artykuły

Spotkanie z legendą

W Teatrze Muzycznym w Gdyni, który juz wkrótce otrzyma imię założycielki Danuty Baduszkowej, trwają próby "West Side Story". Reżyseruje młody gdynianin, absolwent PWST w Warszawie, TOMASZ DUTKIEWICZ. Pytam go o to, czy słynny, owiany legendą musical nie zestarzał się i czy nadal będzie nas frapował i wzruszał?

- Istotną sprawą jest młodość, co wiąże się z koniecznym realizmem - odpowiada od razu Tomasz Dutkiewicz. Trójka realizatorów nie przekroczyła trzydziestki. Autentycznie młody, co ważne, jest zespół. To będzie niezaprzeczalny walor gdyńskiej realizacji. Wiąże się to z ciągle aktualnymi, nie tylko u nas - ale i na całym świecie - problemami związanymi z młodzieżą, jej podkulturami. A m.in. brakiem szans, drugiego wyjścia, niewidocznej perspektywy... To przez lata trapiło Zachód. Teraz, czy tego chcemy czy nie, wkracza do nas. A co do realizacji, uwspółcześniamy ją poprzez zupełnie inny ruch - z 1992 r. Nasze "West Side Story" dzieje się teraz; podkreśla to nie tylko ruch, ale i kostiumy, dekoracje, gra, śpiew. To ma być rytm naszego współczesnego świata, ruch jak z wideoklipów MTV, a nie realizacji Robbinsa z 60. roku. Staramy się szlachetną naiwność tekstu zamienić na, szlachetną w wymowie drapieżność naszego "teraz". Mam nadzieję, że się to uda i musical zaakceptuje nie tylko młody widz. Nie zestarzała się muzyka Bernsteina w oryginalnej partyturze. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że to jeden z najtrudniejszych scenicznie musicali, jakie powstały. Wymaga świetnej gry aktorskiej, akrobatycznego tańca i wspaniałej dyspozycji wokalnej. A wszystko robią ci sami aktorzy. To bardzo wysoko zawieszona porzeczka, z którą warto się mierzyć - zakończył swoją wypowiedź reżyser.

Na próbach oglądam kluczowe, bardziej dramatyczne sceny. Uderza mnie skupienie i wyraźna identyfikacja z emocjonalnością przedstawionego świata - rzeczywiście autentycznie młodych - wykonawców. Taniec ma w sobie naturalność i lekkość: wyraża ekspresję pełną agresji, ale i swoistego wdzięku młodych z wielkich zatłoczonych miast. Reżyser ingeruje często - nie tylko analizuje sytuacje, na scenie (jest też aktorem) ukazuje ruch, śpiewa... Zmierza do tego, aby osiągnąć zgranie ruchu, śpiewu i aktorskiej interpretacji. Tuszuje zbyt naturalistyczne akcenty - jak w słynnej scenie w barze, ataku na dziewczynę. Tu nastrój wręcz namacalnie zagęszcza się, emanuje brutalność i groza. Okrucieństwo i uczuciowość bardzo liryczna będą - o ile mogę już teraz sądzić - oscylować w tym przedstawieniu.

Teraz szlifuje się interpretację, drobiazgowo opracowuje ruch - tak, aby był w pełni naturalny, zręczny, a jednocześnie wyrażał symboliczne wręcz znaczenie niektórych scen (śmierć, finał). Czy gdyńska premiera stanie się, zgonie z zamierzeniem, istotny głosem przeciwko bezrozumnej nienawiści i w obronie tolerancji - przekonamy już 7 listopada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji