Artykuły

Marchew nie zastąpi figi

Nowa siedziba Sceny 7.15 Teatru im. Stefana Jaracza pachnie świeżością dopiero co wyremontowanych wnętrz, natomiast na scenie Dokazuje się nam rzecz cokolwiek podstarzała. I to w dwojaki sposób. Premiera komedyjki pt. "Panna Lili i jej dwaj mężowie" odbyła się bowiem jeszcze w minionym sezonie (przy ulicy Traugutta 1), ale ponieważ pomieszczenia dawnej "Lutni" były wciąż niegotowe na przyjęcie kolejnego użytkownika, przeto uroczyście pokazano spektakl właśnie teraz. Sama sztuczka też nie jest pierwszej młodości. Jej akcja dzieje się zapewne gdzieś w latach dwudziestych lub co najwyżej na początku trzydziestych i wtedy też pewnie została napisana. Są to jednak tylko domysły, jako że tym razem w programie wydrukowano jedynie "Najważniejsze wydarzenia z życia towarzyskiego" (m. im. polowanie urządzone przez Olgierda ks. Czartoryskiego) zaczerpnięte z ilustrowanego czasopisma pt. "Teatr i Życie Wytworne", wydawanego w Warszawie w bliżej nie ustalonej okolicy przełomu drugiej i trzeciej dekady naszego stulecia.

Zresztą może i słusznie nie przedstawiono bliżej autora ramotki - Gabora Drégely'ego - ponieważ ogromnie trudno byłoby zaliczyć "Pannę Lili i jej dwóch mężów" do jego znaczniejszych osiągnięć, choćby w rodzaju o wiele zręczniej napisanego "Dobrze skrojonego fraka". Natomiast "Panna Lili" przypomina jako żywo libretto operetkowe, egzemplifikujące wszystkie ujemne cechy gatunku. W dodatku niczego nie można tu podeprzeć muzyką, bo takowej nie ma. Kilka melodyjek pojawia się raczej w roli przerywników, nie zaś ilustracji. Błaha akcja toczy się wolno, bez zbytnich zawiłości, bieg wypadków jest łatwy do odgadnięcia, stereotypowość postaci drażni banałem, a dowcipniejsze kwestie trafiają się rzadziej niż bakalie w kryzysowym kępie. Nie mówiąc już o tym, te kandyzowana marchew to jednak nie to samo, co oryginalna figa.

Dla uzasadnienia wystawienia "Panny Lili i jej dwóch mężów" sporo czynią - zwłaszcza w drugim akcie - aktorzy, starając się przede wszystkim maksymalnie wykorzystać każdy, najmniejszy zawarty w tekście dowcip. Szkoda jednak, że nie mogą zbytnio liczyć na pomoc reżysera - Ewy Gilewskiej, która rzecz potraktowała niesłychanie serio, pieczołowicie unikając tak przydatnej w tym przypadku konwencji farsowej, zahaczając natomiast - powodów dla mnie zupełnie niezrozumiałych - o groteskę. Nie jedyny to zresztą przykład niekonsekwencji, bowiem gdyby się dobrze przypatrzyć poszczególnym postaciom, okazałoby się - nie licząc wyraźnych błędów obsadowych - iż niektóre są zupełnie z innych sztuk. Wprawdzie reżyser każe wszystkim bez wyjątku miotać się do scenie, ale to jeszcze nie znaczy, że wszyscy - wbrew woli czy też za reżyserskim przyzwoleniem trudno zgadnąć - czynią to jednakowo i choćby z minimalnym uzasadnieniem.

Gdy więc Maciej Małek (poseł Feliks Tanner) biega z kąta w kat swego scenicznego mieszkania, trudno nam uwierzyć, iż jest dyplomatą, chyba żebyśmy go porównali z baronem Mirko Zeta z "Wesołej wdówki". Wówczas jednak jego afekt do Lili (atrakcyjna, lecz miejscami jakby nieco oschła Hanna Bieluszko) powinien być szczery i bardziej spontaniczny. Choćby taki, jakim darzy tę, sama Lili Paweł Karsten (bodaj najkonsekwentniej konstruujący rolę Andrzej Kierc), zanim przekonamy się, że jest to najczystszej wody udawanie, inspiratorką którego test Elżbieta Karsten (jak zawsze żywiołowa Alicja Krawczykówna). Natomiast najtrafniej osadzony w konwencji - jeśli takiej w ogóle się doszukamy - wydał mi się Ernest Dornwald (rozlicznymi barwami malujący portret swego bohatera Andrzej Herder), najmniej wykorzystaną - niewielka rólka kamerdynera Jerzego (jedyny sterujący w stronę farsy Zygmunt Urbański), która mogłaby posłużyć za dowcipny cudzysłów całości Pozostałe postacie - łącznie z Ewą Sanders (ponętna Bogusława Pawelec) i Karolem Bruckiem (dystyngowany Kazimierz Iwiński) - nie mają dla przebiegu wątłej intrygi większego znaczenia. Dla porządku więc tylko dodam, że jest jeszcze córka Karstenów - Anna (Ewa Kalita) oraz Pokojowa (wyraźnie utaneczniona Kamila Sammler). Scenografia Ewy Mikulskiej ładna i funkcjonalna, umożliwiająca ciekawą aranżacje poszczególnych scen, co - niestety - nie zostało wykorzystane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji