Artykuły

Haider atakuje, Węgorzewska odpowiada

- Friedrich Haider miał być kierownikiem muzycznym MACV i w takiej formule był przedstawiany, gdyż względem takiego piastowania funkcji wyraził aprobatę. Dlatego także wziął udział w przesłuchaniu do MACV we wrześniu 2017 r., a następnie do końca roku nie pojawił się w Polsce - mówi Alicja Węgorzewska-Whiskerd, dyrektor artystyczna Warszawskiej Opery Kameralnej, w rozmowie z Sylwią Krasnodębską w Gazecie Polskiej Codziennie.

Friedrich Haider powinien mieć żal do siebie, że tak pochopnie postąpił, rezygnując ze współpracy z Warszawską Operą Kameralną.

- Współpraca była miła, dopóki odbywała się na ściśle określonych przez pana Haidera warunkach. Zależało nam na tej współpracy, co nie oznacza, że byliśmy skłonni przyjąć wszystko, co się nam zaproponuje.

We wrześniu 2017 r. uroczyście ogłaszała Pani, że Friedrich Haider został głównym dyrygentem Zespołu Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej Musicae Antiquae Collegium Varsoviense (MACV). Pozyskanie uznanego na świecie dyrygenta było przedstawiane niczym święto w Warszawskiej Operze Kameralnej. Teraz z tej atmosfery niewiele zostało. Artysta zrezygnował z funkcji, wysyłając do mediów list z licznymi pretensjami. Co się stało?

- Pan Haider jest niewątpliwie wybitną osobistością na rynku muzycznym. Z jego obecnością w Polsce łączyliśmy ogromne nadzieje. Orkiestra MACV powstała w 1957 r. W 2017 r. można odnotować jej znaczący rozwój. Dodam tylko, że to właśnie MACV dziś gra cały repertuar Mozartowski, i nie tylko. Rok 2017 był dla orkiestry przełomowy. WOK pobił historyczny dotychczas rok 2001, jeśli chodzi o liczbę wydarzeń artystycznych. W roku 2001 było ich 129, zaś w 2017 r. rekordowo aż 145. Dlatego zdecydowałam się na zatrudnienie Friedricha Haidera, gdyż miało to zagwarantować dalszy rozwój orkiestry.

Friedrich Haider miał być kierownikiem muzycznym MACV i w takiej formule był przedstawiany, gdyż względem takiego piastowania funkcji wyraził aprobatę. Dlatego także wziął udział w przesłuchaniu do MACV we wrześniu 2017 r., a następnie do końca roku nie pojawił się w Polsce. De facto nie podjął się ostatecznie pełnienia funkcji najpierw z powodu napiętego kalendarza, potem zaś z powodów, o których za chwilę powiem. Kilka tygodni czekaliśmy na dokumenty od pana Haidera, konieczne do przedłożenia urzędowi marszałkowskiemu. Kiedy wszystko było przygotowane, pan Haider odmówił podpisania umowy o pracę, pytając przy tym, czy może zachować stanowisko kierownicze. Z powodów oczywistych formalnie nie było to możliwe, mimo naszego wielkiego zainteresowania współpracą. WOK zaproponował podpisanie umowy-zlecenia z tytułem Chief Conductor MACV, czyli głównego dyrygenta. Pan Haider podpisał umowę. Jednakże odmówił wystawienia i podpisania rachunków do umowy, czym zakończył w styczniu możliwość kierowania zespołem MACV. Pozostał w WOK jako gościnny dyrygent na tych samych zasadach, co inni współpracujący z operą w tym charakterze dyrygenci. Zatem nie może być mowy o rezygnacji, gdyż nigdy nie podjął się pełnienia funkcji, na którą się zgodził. WOK podjął się pomocy w sprawach formalnych i wyjaśnienia wszelkich zawiłości międzynarodowych pana Haidera, chociaż chyba on sam miał wiele czasu, aby podjąć starania wyjaśnienia wszelkich nurtujących go kwestii we własnym zakresie. Ostatecznie jednak kwestie podatkowe zostały podane przez pana Haidera jako bariera w zawarciu umowy z WOK. Myślę, że pan Haider na etapie przyjmowania propozycji kończył kontrakt w Essen, który został w międzyczasie przedłużony, dlatego też przestał być zainteresowany kierowniczym stanowiskiem w WOK.

Haider pisze, że utracił 2/3 występów w sezonie i odchodzi z powodu, cytuję: "utraty wspaniałej orkiestry, z którą tak dobrze współpracowałem od pierwszej minuty". Mianowała go Pani, a potem odsunęła od obowiązków?

- Wspaniała orkiestra WOK to efekt pracy wielu dyrygentów i ich osobowości, w tym takich nazwisk, jak Benjamin Bayl, Jose Maria Florencio czy Marcin Sompoliński, którzy poprowadzili m.in. wielkie premiery sezonu 2017/2018. Cały kalendarz WOK był ustawiony pod zobowiązania zagraniczne pana Haidera z powodu przyjęcia przez niego funkcji kierownika odpowiedzialnego za rozwój orkiestry. Godziliśmy się z tym bowiem, że jako dyrygent światowej sławy ma różnego rodzaju zobowiązania, które należy w granicach racjonalności i zdrowego rozsądku uwzględnić. Pan Haider w kwietniu br. napisał bardzo napastliwego, lakonicznego i obraźliwego mejla pod moim adresem. W kilku dosłownie zdaniach napisał, że rzuca WOK i wszystkie występy do końca sezonu z powodu... no właśnie - niezatrudnienia jego kolegi do koncertu na Festiwalu Mozartowskim. Rozmawialiśmy wstępnie, że taka możliwość mogłaby zaistnieć, jednakże pan Haider nigdy nie przesłał mi nazwiska tego dyrygenta ani jego CV, zatem nie miałam szansy zdecydować, czy podjąć taką współpracę. Dodam również, iż znaczący, a nawet zasadniczy wpływ miały znacznie niższe środki na finansowanie festiwalu od pierwotnie zakładanych.

Kilkukrotnie próbowałam się skontaktować z panem Haiderem telefonicznie, niestety bezskutecznie. Po otrzymaniu tego mejla musiałam podjąć działania zabezpieczające interes WOK oraz Festiwal Mozartowski. Korespondencja pana Haidera została przez niego przesłana do kilku osób, zatem nie było tajemnicą, że to pan Haider z dnia na dzień zostawił WOK i wszystkie zaplanowane występy.

Zarzuty dyrygenta są poważne. Pisze o chaotycznych przygotowaniach do premier. O tym, że rozpoczyna się przesłuchania cztery tygodnie przed występami...

- Pisze, że w maju nie publikujemy, co gramy w czerwcu. Cóż, od dawna wiadomo, że WOK kończy sezon w maju, gdyż zaczyna Festiwal Mozartowski. Zatem tak - nie gramy w czerwcu w ramach sezonu. Zaplanowaliśmy na 15 maja konferencję prasową z panem Haiderem, znów dostosowując się do jego kalendarza. Zależało nam na tym, aby razem poinformować o kolejnej edycji festiwalu.

Czy kiedy muzykom zdarzają się wypadki losowe, to nie jest również zadaniem dyrygenta uczestniczenie w miarę możliwości w przesłuchaniach w możliwych dla innych terminach?

- Znowu dodam, że przesłuchania mogły się odbyć tylko wtedy, kiedy pan Haider był w Polsce. A tych terminów było niewiele. Od stycznia pan Haider spędził w Polsce 28 dni, przy czym były to dni poświęcone na próby i przedstawienia czy też koncerty, czy zatem można oceniać na tej podstawie całokształt produkcji premier i działalności całej opery?

Czy odwołanie spektaklu pół roku przed planowanym przedstawieniem (niebędącym w sprzedaży ani w komunikacji) łączy się z tym,

że pan Haider poniósł koszty?

- Oczywiście, że nie. Powodem odwołania "Don Giovanniego" był brak dekoracji, o których mówiłam już wielokrotnie. Przechowywane w skandalicznych warunkach uległy niestety zniszczeniu i stanowiły zagrożenie dla śpiewaków - ich konstrukcje nie nadają się do użytku. Mimo chęci nie udało się ich wyremontować. Koszt remontu to właściwie koszt wykonania nowej scenografii. Niestety przy realizacjach pionierskich przedsięwzięć artystycznych zawsze trzeba się liczyć z sytuacjami nagłymi lub nieprzewidywalnymi. Ich rozwiązanie zależy zawsze od dobrej woli.

To prawda, że artyści rozpoczynają próby bez umowy? Że sam Haider nie miał jej przez pół roku?

- Pan Haider z niezwykłą opieszałością podchodził do podpisania umowy i koniecznych procedur, o których mówiłam już wcześniej. Dziś mogę przypuszczać, że była to gra na zwłokę ze względu na inne zobowiązania lub inne propozycje. Mieliśmy trudności z bezpośrednim kontaktem z panem Haiderem. W jego imieniu kontaktowała się z nami jego agentka, potem zaś żona, od której nie mieliśmy pełnomocnictwa do reprezentowania pana Haidera, co stwarzało sytuację trudną do zaakceptowania. Co do umów artystów, proszę mi wierzyć: nikt dotychczas nie zaśpiewał spektaklu w naszym teatrze bez umowy.

Jeśli chodzi o "chaos", to jak z nim pogodzić znaczne sukcesy repertuarowe teatru, zwłaszcza liczbę nowych, ambitnych produkcji, wysoko ocenionych przez krytykę?

- Trudno nasz dorobek oceniać komuś, kto nie spędził aktywnie w teatrze choćby pół sezonu, a wziął udział tylko w jednej premierze. Kilkudniowe obecności w ciągu miesiąca w Polsce nie upoważniają do wydawania autorytarnych sądów. Obietnic ze strony pana Haidera padło wiele, jednakże żadna się nie ziściła. Kiedy zaczęłam pytać o obiecane nagranie płyty czy też tournee, z drugiej strony zapadła cisza. Łatwo rzucać obietnice, jak i oszczerstwa. Ja realizuję się w działaniu.

W liście dyrygenta rozesłanym do mediów wiele jest gorzkich uwag ad personam pod Pani adresem, które nieelegancko byłoby cytować.

- Obserwuję działania WOK bardzo uważnie. Lista premier jest niezwykle bogata. I choć miewam wiele uwag do ich realizacji, to jednak widać, że instytucja nabrała wiatru w żagle. Duże tytuły, duże nazwiska, ogromny wzrost publiczności przekraczającej progi WOK. Słowem - nowa jakość. A tu nagle taka awantura. I poczucie niesmaku.

Sądzę, że pan Haider powinien mieć żal do siebie, że tak pochopnie postąpił, rezygnując w opisany wyżej sposób i w okolicznościach ze współpracy z WOK. Współpraca ta była miła, dopóki odbywała się na ściśle określonych przez pana Haidera warunkach. Zależało nam na tej współpracy, co nie oznacza, że byliśmy skłonni przyjąć wszystko, co się nam zaproponuje. Stawianie warunków typu: jak pani nie zaprosi mojego kolegi, to ja też nie będę dyrygował, nie wymaga komentarza. Po podjętych przeze mnie działaniach w celu zabezpieczenia festiwalu pan Haider stwierdził, że straci pieniądze. To również pozostawię to bez komentarza.

A wiemy, że jak nie wiadomo o co chodzi, to...

- Jesteśmy sceną ambitną, której zależy na tworzeniu nowych pozycji na najwyższym poziomie. Te ambicje generują również trudności, które jednak chcemy rozwiązywać w sposób godzący racjonalność, wymogi formalne i wysoki poziom artystyczny. Publiczność tłumnie nas odwiedza. Nowe produkcje przyciągają naszą wspaniałą publiczność. Podwoiliśmy jej liczbę rok do roku. Nowe produkcje to nowe emocje, nowi realizatorzy, a także wspaniali nowi śpiewacy. Powróciliśmy do Sceny Młodych. Organizujemy przesłuchania, aby pokazać najlepszych. Zapraszamy uznanych reżyserów i dyrygentów. WOK to różnorodność oferty programowej, w tym skierowanej do dzieci i młodzieży.

Dyrekcja postarała się o pozyskanie znaczących funduszy na zakup instrumentów, zatem oświadczenie pana Haidera zawiera nieprawdziwe stwierdzenia. Może to tylko utwierdzać w przekonaniu, że nie brał czynnego udziału w życiu i funkcjonowaniu opery.

Przed nami ogrom pracy związany z Festiwalem Mozartowskim. Ponad 50 wydarzeń w ciągu miesiąca. Czekamy na naszą publiczność. Wiem przy tym i liczę się z tym, że wysoko postawione ambicje generują również trudności. Rozwiążę je.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji