Artykuły

Marek Nowakowski. Pożegnanie (14.06.1946-08.05.2018)

Z wielkim smutkiem dowiedziałem się, że w wieku 71 lat zmarł Marek Nowakowski. Aktor i znakomity drugi reżyser - wspomnienie Rafała Dajbora.

Karierę aktorską rozpoczął w 1967 roku. Występował w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej i Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim. Grał m.in. Achillesa w "Ifigenii w Aulidzie" Eurypidesa, Urlopnika w "Sędziach" Wyspiańskiego i Gustawa w "Ślubach panieńskich" Fredry. Ale już wtedy coraz częściej pojawiał się na afiszu jako asystent reżysera. Wkrótce bez reszty wciągnęło go kino i telewizja. Był jednym z najwyżej cenionych drugich reżyserów polskiego filmu. Pracował przy największych przebojach polskiej kinematografii i telewizji: "Janosiku" Jerzego Passendorfera, "Nadzorze" Wiesława Saniewskiego, filmie "Śmierć jak kromka chleba" Kazimierza Kutza, wszystkich trzech seriach "Ekstradycji" Wojciecha Wójcika, serialach "Czułość i kłamstwa", "Na dobre i na złe", "Kryminalni", "Miłość nad rozlewiskiem". Ostatnio współpracował z Patrykiem Vegą. Przy "Służbach specjalnych" i "Botoksie".

Zostając drugim reżyserem nie przestał być aktorem. Jego najsłynniejszą, znaną chyba przez wszystkich rolą jest ta, którą zagrał niemal niewidoczny, bo z twarzą po gangstersku osłoniętą pończochą. Mowa oczywiście o "Czerwonym Kapeluszu" z filmu Stanisława Barei "Brunet wieczorową porą". Grał w filmach, przy których pracował jako drugi reżyser, ale wielokrotnie pojawiał się na planie po prostu jako aktor. Był m.in. robotnikiem w "Dyrektorach", kierowcą w "Misiu", hazardzistą w "Sztosie" i niebezpiecznym gangsterem, pokonanym w końcu przez komisarza Zawadę w "Kryminalnych".

Na planie sprawiał groźne wrażenie. Nosił czarne wąsy i wyglądał bardzo srogo. Za tym chmurnym wizerunkiem krył się jednak znakomity filmowiec, dla którego zawsze najważniejszym celem była profesjonalna praca całej ekipy. Pracowałem z nim przy "Kryminalnych" i "Służbach specjalnych". Zapamiętałem komiczną sytuację z planu "Kryminalnych", gdy statystujący w scenach na stadionie jako kibice lokalnej drużyny uczniowie szkoły nijak nie mogli się skupić na swoich zadaniach, gdy w jednym z ujęć mieli być widoczni za wykonującymi swój taniec cheerleaderkami. Chłopcy skupieni byli wyłącznie na, nazwijmy to, estetycznej stronie całego przedsięwzięcia i ujęcia wychodziły nie takie, jak było potrzeba. Akurat nie byłem chwilowo zajęty na planie. Pan Marek poprosił mnie, bym stanął między dziewczynami, a statystującymi chłopakami i jakoś ich, jak to ujął, "zaanimował". Nie wiem, na ile mi się to udało, ale scena została w końcu nakręcona, a Pan Marek podziękował mi za tę nietypową pomoc. Do dziś zawsze gdy myślę o Marku Nowakowskim, przypomina mi się to zabawne zdarzenie.

Jego córka, Karolina Nowakowska, także została aktorką. Wystąpiła w wielu filmach i serialach, grała też w Teatrze Kamienica, Teatrze Komedia i Teatrze Żydowskim, gdzie kilka razy miałem okazję grać z nią w tych samych przedstawieniach. Pozdrawiam Ją teraz serdecznie. Przykro mi, że w takich okolicznościach.

Bardzo to smutne, że w miesiąc po śmierci Zoriki Zarzyckiej, polskie kino traci kolejnego znakomitego drugiego reżysera, charakterystycznego aktora, świetnego fachowca i filmowca z krwi i kości. Do końca życia aktywnego i twórczego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji