Artykuły

Czarne chmury nad Jaraczem

Zaostrza się konflikt w olsztyńskim teatrze. Oliwy do ognia dolał sam dyrektor Janusz Kijowski, pisząc o swoich przeciwnikach per "chamy". Oni wytknęli mu wysokie honoraria, które pobrał. Ale nie tylko to.

Krytyka na Janusza Kijowskiego spada od momentu, gdy zarząd województwa, nadzorujący olsztyński teatr, zaczął się skłaniać ku temu, by przedłużyć dyrektorowi kontrakt bez konkursu na to stanowisko. Nie spodobało się to znacznej części pracowników Jaracza.

Na jaw wyszedł przy tym konflikt i zatargi personalne w teatrze. Kijowski - wspierany przez znaczące postaci ze środowiska aktorskiego w Polsce - w pewnym momencie odpowiedział na te ataki emocjonalnie. "Chamy chyba dopięły swego" - napisał na Facebooku.

To przelało czarę goryczy. Tym bardziej że coraz więcej wątpliwości wzbudzają finansowe decyzje kierownictwa teatru.

Chodzi głównie o umowy, które były zawierane przez dyrekcję placówki z... dyrektorem Januszem Kijowskim. Podpisywała je wicedyrektor teatru, prywatnie jego życiowa partnerka. Jedna z umów dotyczyła doradztwa i konsultacji artystycznych przy spektaklu dyplomowym słuchaczy Studium Aktorskiego, działającego przy olsztyńskim teatrze. Wedle tej umowy Janusz Kijowski miał udzielać w 2015 r. wskazówek reżyserowi spektaklu, obejrzeć jego wstępną wersję oraz brać udział w ostatecznej akceptacji podczas próby kolaudacyjnej. Umowa opiewała w sumie na 20 tys. zł. Podobną umowę na 20 tys. teatr podpisał z Kijowskim rok później. W tym samym czasie 80 tys. zł przyniosła Kijowskiemu praca nad "Sztukmistrzem z miasta Lublina".

Sprawy nabrały takiego rozpędu, że Urząd Marszałkowski w Olsztynie zaczął kontrolę teatru. - Obecnie opracowywana jest dokumentacja pokontrolna, zaś wnioski i zalecenia kontrolne nie zostały jeszcze wypracowane - poinformowali nas urzędnicy.

Pytania w tej sprawie wysłaliśmy także do Teatru Jaracza. Placówka nie ma wątpliwości co do słuszności podejmowanych działań. - Kwoty umów zawieranych pomiędzy Teatrem a Dyrektorem na konsultacje i reżyserię były racjonalne. Obowiązek poinformowania Urzędu Marszałkowskiego o ich zawarciu nie istniał, zważywszy na treść umowy, w świetle której zadania niezwiązane z funkcją Dyrektora nie wymagają zgody Urzędu Marszałkowskiego, jeśli zostały ujęte w szczegółowych rocznych planach działalności Teatru - napisano nam w odpowiedzi.

Pracowników teatru najbardziej razi wysokość stawek zaoferowanych dyrektorowi w sytuacji, gdy wielu innych pracowników placówki otrzymuj e bardzo niskie wynagrodzenia. - To imponujące kwoty jak na nasze warunki - mówi jeden z byłych już pracowników tej instytucji.

Właśnie o tej mizerii finansowej wspomnieli związkowcy z teatru w swojej negatywnej opinii dla marszałka województwa, dotyczącej planów przedłużenia umowy Januszowi Kijowskiemu. - Pracownicy Teatru ostatnie podwyżki otrzymali w styczniu 2015 r. i było to 4 procentowe wyrównanie od pensji zasadniczej, przyznane przez marszałka. Dyrektor Teatru nie widzi możliwości podwyższenia wyposażenia i odmawia podwyżek nawet tym pracownikom, którzy są najniżej uposażeni. Po każdej rozmowie o podwyżkach inicjowanej przez związek zawodowy pojawiają się groźby zwolnień i represje - czytamy w niej.

Odnieśli się również do wspomnianych umów. - To nieetyczne zachowanie wobec pracowników, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, ciągle słyszą o oszczędnościach, racjonalizacji wydatków i widzą, że wszystkie cięcia dotyczą tych najniżej uposażonych, nigdy dyrektora czy jego popleczników - napisali.

W tej sytuacji przeciw dyrektorowi zaczęły występować osoby zarówno kojarzone z prawicą, jak i lewicą. - Kiedy zobaczyliśmy te umowy, postanowiliśmy wystąpić o ich skontrolowanie, bo w naszej opinii budzą one poważne zastrzeżenia - mówi Patryk Kozłowski, wojewódzki radny PiS, zasiadający w komisji kultury.

- My też nie mogliśmy stać obok tego obojętnie. Chodzi o poniżanie pracowników, ale także o kwestie związane z gospodarnością i umowami dla dyrektora. Żeby chociaż te pieniądze przeznaczył dla teatru, na najgorzej zarabiających pracowników - mówi Jarosław Szunejko, przewodniczący wojewódzkiej rady Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, który w in-ternecie od razu zareagował na wpis Kijowskiego o "chamach". Teraz dodaje: - Najlepszym rozwiązaniem będzie ogłoszenie konkursu na stanowisko dyrektora.

Póki co nie ma ostatecznej decyzji o trybie powołania nowego szefa placówki. Umowa Kijowskiego kończy się w sierpniu. Na swoim stanowisku jest od 2004 r. i dwukrotnie miał przedłużaną umowę bez konkursu.o

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji