Artykuły

Składanka

Melomani i kibice doznali niewątpliwie znacznego zadośćuczynienia mając możność wysłuchania i obejrzenia w sobotę i niedzielę finałowego etapu Konkursu, i to w bezpośredniej transmisji. W ten sposób po jakże skąpych uprzednio dawkach relacji usłyszeliśmy w ciągu dwu dni nie lada porcję: pięciokrotnie Koncert e-moll i jeden raz f-moll. Wdzięczny za to - w imieniu miłośników muzyki - nie pojmuję jednak, dlaczego takie rozwiązanie miało być lepsze niż częstsze relacje filmowe z poprzednich etapów, prezentujących większe bogactwo repertuarowe i większą rozmaitość indywidualności pianistycznych. Dla dobra rzesz widzów telewizyjnych, dla rozwoju ich muzycznej kultury byłoby to bez wątpienia korzystniejsze.

Oskar Wilde jest telewizyjny. To było do przewidzenia. Ale, co więcej, jest współczesny. Bo nie ma złudzeń. Chciał dowieść Anglikom, tym najbardziej nawet moralnym, najwyżej umiejscowionym w społeczeństwie, że nie są lepsi od niego, choć gotowi go potępić (i potępią). I dowiódł tego, na przykład w "Mężu idealnym". Nie musiał sięgać do intymnych sfer życia prywatnego. Wystarczyło odsłonić kulisy kariery, pokazać moralność polityczną człowieka nieskazitelnego w życiu prywatnym. A nadto - kazać surowej strażniczce moralności, żonie tegoż, nakłaniać go, z miłości, do kontynuowania politycznej kariery. W tym cała perfidia lorda Goringa, zbyt chyba dobrodusznego w ujęciu Gogolewskiego. Jego, w imię życia występujący, pragmatyzm i bezkompromisowy (do czasu) purytanizm lady Chiltern (Z. Mrozowska) - stanowią istotny dla tej sztuki, i Wilde'a dialog postaw. Konflikt: Chiltern (M. Yoit) i Lady Cheveley (B. Horawianka), to tylko przęsło intrygi. Reżyser Maryna Broniewska wypunktowała istotne walory komedii, ze zbytnim chyba pietyzmem dla niektórych, dziś już irytująco łatwych, lub nieznośnie "ładnych" aforyzmów Lorda Paradoksa w pierwszych scenach I aktu.

Drugą godną uwagi inscenizacją w ubiegłym tygodniu była "Sprawa Ottona Gardnera" przedstawiona przez Katowice. Była to rzecz osnuta na wątku powieści Jurija Dąbrowskiego, zaadaptowana dla sceny telewizyjnej przez Jerzego Sochanika. Dodajmy, że zaadaptowana zręcznie, z nerwem dramatycznym, akcentująca istotę sprawy: poszukiwanie sprawiedliwości przez człowieka gotowego zaryzykować dla niej wszystko. Człowiekiem tym jest młody zachodnio-niemiecki dziennikarz, który stracił ojca w katowniach gestapo, a po latach napotkał sprawcę jego śmierci, komendanta gestapo Gardnera, chronionego obecnie przez najwyższe władze sądowe NRF. Dziennikarz ogłasza odważny artykuł pt.: "Mordercy żyją wśród nas", zwalczając opory naczelnego redaktora, drżącego o los pisma i własne stanowisko. Uruchomiona zostaje machina brudnej gry politycznej nie cofającej się przed szantażem i mordem, w konflikcie, przed jakim go się stawia: racja stanu NRF kontra sprawiedliwość, dziennikarz wybiera rację humanizmu, nad rację stanu. Poniesie konsekwencje, ale nie zrezygnuje z walki. Podkreślić należy dobrą grę aktorów i dobrą w zasadzie reżyserię (J. Gruda), która jednak zawiodła w scenie zamachu na dziennikarza, tak przygotowanej poprzednią rozmową u redaktora, że każdy - z wyjątkiem postaci sztuki - wiedział Już, jaki będzie przebieg akcji. Jednym z najciekawszych "Spotkań z poetą" był niedzielny program pt. "Mieczysław Jastrun", z udziałem, oprócz autora, Z. Mrozowskiej i S. Niwińskiego. Program pokazał wybrane fazy ewolucji poetyckiej Jastruna.

Programy rozrywkowe są zawsze wielką niewiadomą. "Kobra", która nazwiskiem Simenona zdawała się zapowiadać więcej niż zwykle - zawiodła. Szumnie brzmiący tytuł "małego musicalu" - "Butterfly Cha Cha", z wykonawcami takimi Jak B. Rylska, I. Kwiatkowska, J. Czechowicz, C. Michnikowski - okazał się najlepszy z całego widowiska. Niewiele chyba mógł poradzić tu reżyser, E. Dziewoński, wyborny - jak zwykle - w roli narratora, skoro ani tekst (W. Młynarski), ani muzyka (M. Sart) nie dały wykonawcom pola do popisu, a widzów setnie wynudziły. Lepiej można było, dalibóg, ubawić się oglądając w niedzielę bezpretensjonalny występ zespołu artystycznego MO. Zwracało uwagę parą dobrych głosów (zwł. jednej z wokalistek) i kilka wcale dowcipnych tekstów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji