Artykuły

Mistrz paradoksów i teleturnieje

W ostatniej "Wielkiej grze" na listę zwycięzców i szczęśliwych zdobywców głównej nagrody w wysokości 25 tysięcy złotych wpisał się kolejny uczestnik teleturnieju - adwokat z Łodzi. Odpowiadał z historii Polski bezbłędnie, z erudycją co najmniej profesora uniwersytetu. Kilka innych osób również wykazywało dobrą znajomość literatury polskiej i amerykańskiej, historii różnych epok, geografii. Przyznam, że teleturnieje oglądam coraz częściej. Jest to szlachetna, pożyteczna forma rozrywki Łączy minimalne wprawdzie walory kształcące, popularyzatorskie z duża emocją, zbliżoną do emocji sportowej. Okazuje się, że rywalizacja mózgów może stanowić atrakcyjny przedmiot widowiska dla milionowego audytorium.

Ale przede wszystkim w teleturniejach imponują mi uczestnicy. ludzie różnych zawodów, znajdujący w sobie tyle zapału, by poznawać odległe od ich profesji dziedziny wiedzy i kultury. Oto inżynier z Wybrzeża sypie jak z rękawa wiadomości o polskiej literaturze klasycznej, oto prawnik pamiętający najdrobniejsze fakty, daty i nazwiska historii średniowiecznej, oto...

Oczywiście nie wszyscy o panowali swoje hobby wzorowo, również nie każdy teleturniej jest widowiskiem ciekawym, interesującym. "Wielka gra" na pewno, młodzieżowy turniej miast również, to samo możni powiedzieć o rywalizacji] Politechniki Warszawskiej z uniwersytetem, ale już "9 minut" nuży. Nie wiem dlaczego, wydawałoby się, że zagadnienia aktualne powinny wciągać, a jest inaczej. Sądzę, że zasady organizacyjne "9 minut" zostały źle pomyślane. Znacznie lepili spisywał się dawniej teleturniej "Kółko i krzyżyk", pochopnie zlikwidowany.

Po tej pochwale telewizyjnych gier czas przejść do audycji poważniejszych. Na pierwsze miejsce wysuwa się oczywiście teatr. W ubiegłym tygodniu mieliśmy dwa przedstawienia: transmisję z Poznania renesansowej komedii jugosłowiańskiej Drżica "Dundo Maroje" oraz studyjny spektakl z Warszawy - "Męża idealnego" Oskara Wilde'a.

Utwór Drżica, rówieśnika naszego Reja, liczy sobie okrągłe 400 lat i powstał w renesansowej Chorwacji. Pełny tytuł sztuki brzmi "Dundo Maroje, czyli rzymska kurtyzana" sztuki kipiącej życiem, rubasznej, napisanej według pewnego schematu, który dzisiaj nazwalibyśmy... moralitetem. Inscenizacja poznańska nic wydobyła jednak wszystkiego z tej komedii, należy grać ją z większym temperamentem i rozmachem, jako żywiołową zabawę ludową, jarmarczną, kuglarską. Tymczasem spektakl był miejscami celebrowany, rozciągnięty.

Na marginesie chciałbym zwrócić uwagę, że jedną z głównych ról w przedstawieniu poznańskim grał znany ongiś w Olsztynie Zbigniew Szpecht, zdolny aktor o zacięciu charakterystycznym.

Wydarzeniem natomiast okazał się poniedziałkowy "Mąż idealny", zręcznie, chociaż z pewną dwuznacznością, wkomponowany w Dzień Kobiet. Legendy o Oskarze Wilde nieco już zbladły. Z bogatego dorobku literackiego tylko niektóre jeep sztuki przewijają się przez) sceny: "Brat marnotrawny", "Kobieta bez znaczenia", "Wachlarz lady Windermere" i "Mąż idealny".

Co nas dzisiaj interesuje w tych komediach? Satyra na arystokrację angielską, na system parlamentarny, na przestarzałe normy obyczajowe? Nie tylko. Wilde zachwyca ciągle błyskotliwością dowcipu, trzeźwymi racjonalistycznym humorem oczyszczającym szyderstwem. Nie bez racji nazwano go Lordem Paradoksem. Jego sztuki składają się z rozliczonej ilości "złotych myśli", powiedzonek i paradoksów. Na przykład: "Słuchanie jest zajęciem niebezpiecznym - można dać się przekonać", "kobieta jest zjawiskiem irracjonalnym, oczywiście kobieta dobrze ubrana", "nie lubię zasad, wolę przesądy" i tak dalej.

Oprócz tego komedie Wilde są nienagannie zbudowane, a w niektórych wypadkach prezentują pięknych bohaterów, jak na przykład tego młodego, z pozoru lekkomyślnego lorda, którego w poniedziałkowym przedstawieniu z ujmującym wdziękiem interpretował Ignacy Gogolewski.

Spośród pokazanych nam filmów na uwagę zasługiwał "Siódmy krzyż", zrealizowany na podstawie powieści Anny Seghers. Obraz nakręcony przez Amerykanów jeszcze w 1944 roku miał niedwuznaczną wymowę w okresie, gdy światowa opinia protestuje przeciwko projektowi przedawnienia ścigania zbrodniarzy hitlerowskich. "Siódmy krzyż" oskarża faszyzm hitlerowski, a jednocześnie daje wyraz głębokiej wierze w siły, które zdolne są przeciwstawić się zbrodni i totalnemu wyniszczaniu ludzi. Główną rolę w tym wzruszająco humanistycznym filmie gra Spencer Tracy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji