Artykuły

Tak poruszającego spektaklu dawno na Śląsku nie oglądałam

"Himalaje" Dariusza Kortko, Artura Pałygi i Marcina Pietraszewskiego w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Pomysły na "Himalaje" reżyser Robert Talarczyk miał ryzykowne. Zamiast gór - bal. Żadnych skafandrów, lin, namiotów. Aktorzy w garniturach, aktorki w wieczorowych sukniach. Wśród nich spersonifikowana Lhotse. Ryzyko się opłaciło. Tak nieoczywistego, zaskakującego, a jednocześnie poruszającego spektaklu dawno na Śląsku nie oglądałam.

Gdzie ta fantazja dyrektora katowickiej sceny ma początek, wszyscy wiemy. W książce dziennikarzy katowickiej "Gazety Wyborczej", Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego, którzy postanowili napisać - pierwszą jak się okazało - biografię Jerzego Kukuczki, słynnego polskiego himalaisty, drugiego na świecie zdobywcy wszystkich ośmiotysięczników.

Miuosh zaczyna imprezę, podczas której ożywają duchy nieżyjących himalaistów

Niecałe dwa lata po wydaniu książki powstał spektakl na podstawie scenariusza napisanego wspólnie z Arturem Pałygą. Też po raz pierwszy przedstawiający osobę Kukuczki, choć przedstawienia o himalaistach wcześniej na rodzimych scenach powstawały i powstają nadal (na przykład monodram "Wanda" w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej).

Ta propozycja jednak widza mocno zaskakuje. Jest odważna i monumentalna, mroczna i polifoniczna. Ale warto w tę stylistykę wejść, "kupić ją", odbierać wszystkimi zmysłami, ponieważ działa na każdym poziomie i przynosi finalną satysfakcję. Jest spójna, ma sens, niesie czytelną ideę, którą aktorzy komunikują nam ze sceny w wymagających etiudach, łączących się w jedno 90-minutowe dzieło.

"Himalaje" w Teatrze Śląskim intrygują zarówno warstwą wizualną, ilustracją dźwiękową, jak i treścią oraz działaniami aktorów. Najbardziej nieoczywista jest przestrzeń ich gry, silnie wykreowana przez Katarzynę Borkowską. Nie do końca może przez nich ograna, ale imponująca wielkością, powiększająca optycznie w sumie nie tak dużą scenę. Tworzą ją ogromne jasnokolorowe bryły na podłodze albo niebezpiecznie zawieszone nad głowami aktorów. Groźne, nieprzystępne, zimne skamieliny, nieczułe na człowieczy los.

Świetnie współgrają z nimi wizualizacje, utrzymane także w zimnych tonach, symbolizujące na przykład śnieg (choć nie brak też "śniegu teatralnego", czyli puchu lecącego znad sztankietów, co pozwala na konotacje z pamiętną "Piątą stroną świata"). I psychodeliczna, absolutnie klimatyczna, niepokojąca muzyka tworzona przez stojącego w tyle sceny rapera Miuosha, który z Robertem Talarczykiem współpracuje nie od wczoraj.

To właśnie Miuosh, wchodząc na scenę z kieliszkiem szampana, zaczyna tę niezwykłą imprezę, podczas której ożywają duchy nieżyjących już himalaistów i tych, którzy wciąż próbują okiełznać góry.

"Himalaje" to przypowieść o ludziach owładniętych manią wspinania

Początek tej opowieści jest tam, gdzie jej koniec: na zboczu Lhotse, kiedy Jerzemu Kukuczce urywa się lina i spada w przepaść. Wówczas przed oczyma staje mu całe życie, a raczej wszyscy ci, którzy byli dla niego ważni. Spotykają się na upiornym balu i toczą rozmowy o górach, śmierci w górach, ofiarach w górach. Mnóstwo osób i ich historii, często splecionych z historią Kukuczki. Tworzą polifoniczną opowieść próbując wyjaśnić choć trochę czym jest miłość człowieka do gór, która zamienia się wręcz w obsesję. Ale nie tylko. "Himalaje" to również tekst o tym, jak trudno być wiernym samemu sobie i o tym, że owa wierność potęguje nasze poczucie samotności, wyobcowania, niezrozumienia. Nie jest to, na szczęście, biografia himalaisty, ale raczej przypowieść o ludziach owładniętych manią wspinania, których spina los Kukuczki. Halucynacja. Odlot. Sen.

Są na tym osobliwym przyjęciu osoby, z którymi Jurek się wspinał (m.in. Wojciech Kurtyka, Krzysztof Wielicki, Ryszard Pawłowski, Artur Hajzer, Czok, Wanda Rutkiewicz, Tadeusz Piotrowski), jest jego "wróg", czyli Reinhold Messner (pierwszy zdobył wszystkie ośmiotysięczniki), jest żona Celina, jego rodzice, szef z pracy, jest namolna dziennikarka zadająca niemądre pytania, jest i... sama Lhotse wygłaszająca filozoficzne, poetyckie monologi o wszechświecie, górach, ludziach, przeznaczeniu. Czasem nawet góra mówi w śląskiej godce: o górnikach, o świętej Barbarze, o czarnej bogini, o węglu, o śmierci i o tym, że wszyscy jesteśmy kosmosem. A do opisu służy jej któryś z obrazów Erwina Sówki. Stawia tym samym znak równości między tak różnymi, nieprzystającymi do siebie rzeczywistościami. Z początku - przyznaję - monolog ten brzmi dość dziwnie.

Jerzy Kukuczka rozdarty między żoną a Lhotse

Spektakl jest jedną całością, choć uważny widz będzie potrafił wyodrębnić z niego osobne fragmenty. Wszystko zaczyna się od intensywnej, niemej, tanecznej uwertury. Jest w niej na przykład piękna scena zmysłowego tańca bohatera z tancerką, którą można interpretować jako szczyt góry, czyli jako marzenie i mierzenie się z jego realizacją. Jest dialog dziennikarki z Messnerem, który szkicuje zaledwie, ale wystarczająco typ polskiego wspinania: to wręcz kolejna zwycięska bitwa.

Są wspaniałe sceny z Celiną Kukuczką, w szczególności ta, kiedy Jurek siedzi rozdarty między Lhotse a swoją małżonką (jakże wymowna i nastrojowa miniatura!).

Jest szereg etiud z cyklu "halucynacje" o tym, jak wspinacze tracą rozum: niedotleniony na kilku tysiącach mózg zaczyna sprowadzać ich na manowce. Są wreszcie sceny o ofiarach gór, na scenie rośnie makabryczne cmentarzysko zamrożonych ciał. Wielu to Polacy, niektórzy wspinali się z Jurkiem, twórcy zadają więc dyskretnie pytanie, czy nie mógł ich ocalić. Pytanie to do dziś zostaje bez odpowiedzi.

Słynny himalaista również ginie. To ostatnia scena "Himalajów" przedstawiona bardzo sugestywnie, plastycznie. Jurek jak pająk wczepiony w pionową, białą ścianę. Posągowi aktorzy, którzy go otaczają. Czerwony piasek sypiący się strumieniem z sufitu, jak krwawa lina; jak szczelina, przez którą się przechodzi i wie już wszystko...

Dwudziestu jeden aktorów na scenie

Nie sposób na koniec nie napisać o aktorach. Jest ich na scenie 21, z tego dwoje tancerzy, plus Miuosh. Są obecni przez cały czas. I jest to obecność intensywna, niekoniecznie wyrażona słowem. Młodzi nieustannie są w ruchu, wykonują mnóstwo kroków, układów solo i w parach; starsi siedzą w milczeniu włączając się do tej teatralnej partytury słowem, miną, gestem. Kolejne etiudy to tworzą się na naszych oczach, to znów rozsypują się, giną, jak wszechobecny śnieg.

Jako Jerzy Kukuczka świetnie odnajduje się Dariusz Chojnacki, podobny do niego fizycznie. Choć swoją obecność zaznacza mocno dopiero w drugiej części spektaklu, kiedy zaczyna wyprawę na Lhotse (pierwsza część jest o zdobyciu przezeń Korony Himalajów i Karakorum). Spala się w tym spektaklu, ale w pozytywny znaczeniu tego słowa.

Dzielnie partneruje mu Agnieszka Radzikowska jako Celina: jest jednocześnie czuła, zła i zmartwiona. Matka Polka dźwigająca dodatkowy ciężar, czyli pasję męża. Obok posągowa, ale chwilami też i ciepła Grażyna Bułka w trudnej roli Lhotse. Pani wyrocznia, filozofka. I świetna Barbara Lubos jako dziennikarka. Nakreślona grubą krechą, ale jakże finezyjnie i z polotem. To rola drugoplanowa, ale jak mocno zapadająca w pamięć!

Mam też kilka zastrzeżeń do nowej inscenizacji Roberta Talarczyka. Nie wiem, na przykład, czy mniej obeznany z tematyką widz połapie się w tym gąszczu postaci i ich historii. Uważam również, że przedstawienie mogłoby mieć więcej jaśniejszych, lżejszych momentów, które chwilowo przełamałyby ten nieustannie minorowy nastrój. A te, które są już wpisane w scenariusz nie wybrzmiewają odpowiednio, przykryte mrokiem. Chodzi mi o dowcipne dialogi bohaterów (rozmowa Jurka z prezesem, teksty Kukuczki o tym, że "gówno to gówno" do Kurtyki, miniatury z dziennikarką, w szczególności, gdy nuci Krystynę Prońko). Aż prosi się, by się z nich głośno śmiać! Bo przecież życie bywa chwilami, w przelocie właśnie, wesołe. W górach chyba też, prawda?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji