Cztery kobiety w klatce
"Reset" Almy De Groen w reż. Anny Gryszkówny na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Cztery przyjaciółki sprzed lat i on jeden - wielki nieobecny, niedawno zmarły mąż jednej z nich, genialny naukowiec. Jakie tajemnice ich łączą? Czego dowiedzą się o sobie po latach? Teatr Wybrzeże zaprasza na "Reset".
Zamknięte w ciasnej przestrzeni gabinetu zmarłego Aleca nie mają wyjścia - miejsce przypominające stalową klatkę i wypełnione jego wspomnieniem, zmusza je do brutalnej szczerości. Do pokoju Aleca zaprosiła je Meridee (Joanna Kreft-Baka), wdowa po światowej sławy matematyku, który opracował program komputerowy do badania zachowań sztucznych form życia pozbawionych emocji. Sam Alec także był racjonalistą wyzutym z uczuć i empatii. Ale czy na pewno? I wobec każdego?
Kobiety po przejściach
W gabinecie Aleca zjawiają się więc cztery przyjaciółki z lat studenckich. Oprócz Meridee, która na swoje życie przy genialnym naukowcu patrzy jak na pasmo poświęceń i rezygnacji z własnych pragnień, zjawiają się także Lydia (Małgorzata Oracz) - pochłonięta romansem z 20-latkiem rubaszna agentka nieruchomości, Judith (Ewa Jendrzejewska) - seksowna, zadbana, dojmująco samotna specjalistka od PR i Hester (Anna Kociarz) - najciekawsza postać tej sztuki, idealistka z innego świata, aktywistka na rzecz ubogich i ekologii, a przede wszystkim pasjonatka nauki. Tak samo jak Alec. On sam zresztą, choć zmarł już jakiś czas temu, nadal jest obecny w gabinecie za sprawą jego wciąż włączonego komputera, na którym bohaterki śledzą zaprogramowane przez niego sztuczne formy życia. Czy ich własna egzystencja w jakimś sensie nie jest do tych form podobna? Każda z nich ma na to inną odpowiedź. Każda też w gabinecie Aleca ujawni długo skrywaną tajemnicę z nim związaną.
Polska prapremiera
Przedstawienie w reżyserii Anny Gryszkówny, prezentowane na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie, jest polską prapremierą sztuki Almy De Groen ("Wicked Sisters"). To spektakl rozpisany na cztery niemal równorzędne role, w którym w zbliżeniu przyglądamy się czterem postawom wobec życia.
Najciekawiej swoje bohaterki przedstawiły Anna Kociarz, która Hester wyposażyła w rys altruizmu i wewnętrznej szlachetności, a przede wszystkim nieprzeciętnej inteligencji oraz Ewa Jendrzejewska, której Judith potrafi kochać do szaleństwa, ale i w imię tej miłości złożyć ofiarę.
Ciekawą rolę stworzyła Małgorzata Oracz, obdarzając swoją postać sporym ładunkiem humoru i dystansu, ale też poczciwości podszytej lękiem o akceptację.
Z tego aktorskiego pojedynku nieco wycofała się Joanna Kreft-Baka, której Meridee jest osobowością pełną sprzeczności, o czym dowiadujemy się bardziej z wypowiadanego przez nią tekstu niż z aktorskich środków wyrazu. W gruncie rzeczy to postać statyczna, zbudowana na opanowaniu i kontroli sytuacji.
Jeden wielki reset
Ciekawą rolę w przedstawieniu pełni pomysłowa i ruchoma - jak się okazuje w finale - scenografia duetu Agata Skupień i Katarzyna Szczurowska, która staje się metaforą gęstniejącego napięcia między bohaterkami. I działa jak pułapka, przed którą nie uciekniesz.