Artykuły

Od krynoliny do nagości

Yukio Mishima - Madame de Sade. Przekład: Stanisław Janicki i Yukio Kudo. Osoby: Rene - markiza de Sade - Bogumiła Jędrzejczyk, Madame de Montreuil - matka Rene - Teresa Lisowska. Anna - młodsza siostra Renée - Anna Łaniewska, Ba-ronowa de Simiane - Edyta Milczarek, Hrabina de Saint-Fond - Bożena Pomykała, Charlotta - Ewa Julianna Matusiak. Reżyseria: Leszek Czarnota. Scenografia: Ewa i Wiesław Strebejko. Muzyka: Zbigniew Piotrowski. Asystent reżysera: Ewa Julianna Matusiak. Inspicjent: Ewa Lichodziejewska. Sufler: Iwona Hauba. Premiera: kwiecień 1991 r.

Od jego nazwiska urobiono pojęcia "sadyzm" i "sadomasochizm". Był ścigany, napiętnowany, sądzony za skandale obyczajowe. W więzieniu pisał książki, które znów bulwersowały. Interesowała go ambiwalencja uczuć miłosnych, na którą równolegle składa się ból i rozkosz, ra-dość i udręka. O markizie i hrabim Donatien-Alphonse-Francois de Sade napisano wiele. Japoński pisarz - Yakio Mishima - spojrzał na osobę de Sade'a oczyma kobiet z jego otoczenia. Tak powstała sztuka z udziałem sześciu pań i z podkreśleniem w tytule ważności "Madame de Sade - jego żony.

W salonie madame de Montreuil i - matki Rene spotykają się dwie jej córki, dwie panie z towarzystwa, gospodyni i jej pokojówka. Trzy noszą czarne suknie, trzy - jaskrawo czerwone. Wszystkie suknie są wspaniałe, bogate, niezwykle eleganckie. Panie mają cudowne wysokie peruki z jasnych włosów. Ich świat, świat francuskiej arystokracji z końca XVIII wieku jest piękny. Mocny makijaż nadaje ich twarzom rysy masek. Stylizują każdy ruch, każdy gest. Czarna, sceneria podkreśla bogactwo kostiumu. Widz jest zauroczony scenami z obrazów z czasów Ludwika XVI. Tę wizję plastyczną stworzyli Ewa i Wiesław Strebejkowie.

Panie rozmawiają o markizie de Sade. Celem ich działań będzie wydobycie go z więzienia. Teraz wspominają swoje z nim spotkania, przeżycia, związki. Początkowo każda ma inny stosunek do jego trybu życia i ulubionych doznań. Najsilniej potępia go pani de Montreuil (Teresa Lisowska) głosem pełnym oburzenia i złości. Przeciwna mu jest baronowa de Simiane (Edyta Milczarek) wychowana w głębokiej wierze w Boga i w porządek tego świata. Jej towarzyszka - Hrabina na de Saint-Fond (Bożena Pomykała) od razu deklaruje się jako miłośniczka cielesnych przygód. Rene (Bogumiła Jędrzejczyk) - żona, ujawnia swoją miłość do męża, potem obowiązek osłaniania jego ekscesów, wreszcie - przyjemność z uczestniczenia we wspólnych zabawach. Anna (Anna Łaniewska) - młodsza siostra Rene - zadziorna i prowokująca, zachwycona jest szwagrem i nocami z nim spędzonymi. Wreszcie Charlotta (Ewa Julianna Matusiak) - pokojowa choć nie należy do tej sfery dam rodda się temperaturze uczuć.

Każda z wymienionych aktorek rysuje swoją postać wyraziście, jasno, ale tylko Teresa Lisowska nadaje pani de Montreuil teatralną skończoność kreacji. I prawdę.

W salonie arystokratki toczy się dialog pozy i autentycznych przeżyć. Panie modelują melodię wypowiedzi. Cedzą słowa. Rozciągają je za bardzo. Ten sam ton głosu, ten sam zaśpiew. Na scenę wkrada się nuda. Naprawdę trzeba by znakomitego aktorstwa, żeby tym wyznaniom nadać głębię. Tu aktorstwo jest poprawne, miejscami nawet dobre, ale - jak się okazuje - to za mało, żeby utrzymać widownię w napięciu.

A może to tylko nas nużą opowieści o ekscesach, które dziś można oglądać na co drugim filmie video? A może to my, w dwa wieki po epoce de Sade'a, wolimy inne do znania i innym językiem: mówimy o swoich erotycznych przeżyciach? Problemowo ta sztuka jawi mi się jako daleka i obca.

Aż wreszcie następuje ten moment. gdy pod wpływem opowieści o zabawach markiza, a także pod naporem własnych wspomnień, panie odczuwają przemożną potrzebę porzucenia kanonów. W eleganckich krynolinach pękają zatrzaski, osuwają sie ramiączka, opadają bolerka. gdzieś z boku zostają spódnice na drutach. Panie poddają sie tańcowi erotycznych westchnień. Szaleją. To nie jest dobre szaleństwo To szaleństwo wymagać będzie oczyszczenia. Finałowa scena jest właśnie takim symbolicznym oczyszczeniem. Za ścianką z pleksi, wśród bujnej zieleni, w kłębach pary, panie rozebrane do naga zmywają brud narzucony przez markiza de Sade. Tańczą drugi taniec, taniec radości w spadającej wodzie. Na końcowe brawa wychodzą z mokrymi włosami, w wilgotnych, dopiero co narzuconych koszulach.

Najsilniejszą stroną przedstawieni jest scenografia przygotowana przez Ewę i Wiesława Strebejków. O urodzie sukien już była mowa, ale kostium w tej sztuce potraktowany jest niezwykle scenicznie, a nie tylko jako ubiór. Odrzucenie rękawiczki może być jeszcze przypadkowe, ale każde następne działanie na kostium ma istotne znaczenie. Aby dojść do pełnej nagości. Nieczęsto widuje sie na scenie ten rodzaj teatralnego zabiegu. Tu, choć jest dopowiedzeniem, stanowi integralną, logiczną całość wyrażoną pozasłownymi środkami teatralnymi.

"Madame de Sade" to pierwsze przedstawienie w tym sezonie na Małej Scenie Kameralne, adresowane do najwyżej 50 osób dorosłych. W teatrze najczęściej bywa młodzież szkolna. Na ile przedstawień wystarczy dorosłych widzów?

Dyrektor Leszek Czarnota przygotował kolejne przedstawienie całkiem odmienne od już prezentowanych. Panie stanęły przed jeszcze jednym progiem zupełnie innym od dotychczas pokonywanych. Nie dotarty jeszcze na zwycięskie podium, ale się wydatnie do niego zbliżyły.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji