Artykuły

Czarodziej sceny

Stanisław Janicki - W starym kinie

Czarodziej sceny

Taki przydomek nadano Adolfowi Popławskiemu, wybitnemu reżyserowi operowemu, którego czterdziestą rocznicę śmierci przed kilkoma miesiącami obchodziliśmy.

Warto przypomnieć, że tuż po wojnie, w latach 1946-49 pracował Operze Bytomskiej a wyreżyserowane przez niego przedstawienia "Carmen", "Cyrulika Sewilskiego", "Fausta", "Lakme" i "Janka muzykanta" przeszły do historii nie tylko tej Opery. To u niego zdobywali artystyczne "ostrogi" tacy śpiewacy jak Wiktoria Calma,Barbara Kostrzewska, Bogdan Paprocki, bracia Hiolscy czy Antoni Majak.

Ale skąd wziął się Adolf Popławski, kresowiak i światowiec, w Bytomiu i dlaczego piszę o tym w staro-kinowej rubryce?

Urodził się w 1881 roku na Wołyniu w majątku Stroki w rodzinie o wielowiekowych tradycjach. Wykształcenie otrzymał bardzo staranne - klasyczne, muzyczne, aktorskie i reżyserskie (od Charkowa i Kamieńca Podolskiego, poprzez Kijów, Moskwę - u samego Stanisławskiego, po Rzym i Paryż. Jako śpiewak debiutował we Włoszech, świetny bas, wróżono mu wielką karierę. Niestety choroba gardła ją uniemożliwiła. Choć w Rosji śpiewał razem z legendarnym Fiodorem Szaliapinem...We Francji i w Niemczech zainteresował się poważnie reżyserią filmową. Filmów wprawdzie nie realizował, ale to doświadczenie przydało mu się zarówno w pracy pedagogicznej, jak i inscenizacjach operowych.

Podczas I wojny światowej walczył jako oficer najpierw w armii carskiej a następnie -w czasie wojny polsko-bolszewickiej - w wojsku polskim. W Odrodzonej Polsce zaangażowany został do Opery Warszawskiej jako reżyser (był przez pewien czas także jej dyrektorem). Przystąpił natychmiast do zmiany jej skostniałych tradycji inscenizacyjnych. Miał w tym ambitnym, choć trudnym dziele znakomitych sprzymierzeńców: kapelmistrza Emila Młynarskiego (krewnego Wojciecha!), scenografów Wincentego Drabika czy Andrzeja Pronaszkę, baletmistrza Piotra Zajlicha i innych.

Jerzy Waldorff nazwał go twórcą integralnej i prawdziwie nowoczesnej sztuki operowej. Wystawił w Teatrze Wielkim ponad sto przedstawień (m.in. wszystkie opery Moniuszki, dzieła Wagnera), w tym prapremiery "Beatrix Cenci" Ludomira Różyckiego oraz "Hagith" i "Króla Rogera" Karola Szymanowskiego! Z Szymanowskim serdecznie się zresztą przyjaźnił, łączył ich kresowy rodowód, umiłowanie światowego życia i miłość do Sztuki.

Jak większość wybitnych twórców znajomości i przyjaźnie Adolf Popławski miał rozległe i mogące dzisiaj przyprawić o zawrót głowy. Wymienię tylko niektóre, bo lista jest bardzo długa: Papież Pius XI, marszałek Józef Piłsudski, Stefan Żeromski, Tadeusz Boy­Żeleński, Kornel Makuszyński, Witkacy, Janusz Korczak, Jarosław Iwaszkiewicz... A ze świata muzyki: Maurice Ravel, Ryszard Strauss, Arturo Toscanini, Witold Rowicki, Grzegorz Fitelberg (kierował Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach w tym czasie, kiedy Adolf Popławski pracował w Bytomiu), Ignacy Paderewski, Artur Rubinstein, Gigli i Caruso... Dorzucę jeszcze tylko dla okrasy Pabla Picassa i Marca Chagalla.

Wybuch II wojny światowej przerwał normalną twórczość i normalne życie. Adolf Popławski walczył w kampanii wrześniowej, należał do AK, brał udział w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie znalazł pracę właśnie w Operze Bytomskiej. Stracił cały majątek na Kresach, Warszawa leżała w gruzach a pochodzenie i poglądy polityczne nie ułatwiały mu wtedy życia.

Po Bytomiu był Wrocław - kolejny wspaniały okres jego twórczości. To tu nadano Adolfowi Popławskiemu przydomek "Czarodziej sceny", po wystawieniu "Złotego kogucika", "Parii", "Buntu żaków", "Madame Butterfly". Jak charakteryzował go Wojciech Dzieduszycki: "Szalenie wytworny i wybitny reżyser o niezwykłej pamięci i inteligencji".

Kolejny etap to Poznań, gdzie w ścisłej i twórczej współpracy ze znakomitym dyrygentem Walerianem Bierdiajewem reżyserował m.in. takie operowe przeboje jak: "Otello", "Manon" czy "Kniaź Igor". W 1959 rok przeszedł Adolf Popławski na emeryturę. Ostatnią operą, jaką wystawił była "Madame Butterfly" w Warszawskiej Operze Objazdowej. Nie zdołał już wrócić do Teatru Wielkiego. Cóż za gorzkie zrządzenie Losu - zmarł w dniu otwarcia odbudowanego Teatru Wielkiego - 21 listopada 1965 roku.

Zainteresowania Adolfa Popławskiego nie ograniczały się do świata opery, choć jest ona sztuką-jak dziś się mówi -multimedialną. Ale film jest jeszcze bardziej wszechstronny. Nie mógł on pozostać nie zauważony przez takiego twórcę, jakim był Adolf Popławski. W czasie I wojny światowej, kiedy to nasz pierwszy i najpopularniejszy aktor komediowy Antoni Fertner odnosił nieprawdopodobne sukcesy w Rosji (cykl filmów o przygodach Antoszy czyli Antosia) to Adolf Popławski, młody reżyser, udzielał mu wskazówek, dotyczących gry "ekranowej".

Zaś w latach trzydziestych służył radą takim gwiazdom naszego ekranu jak Jadwiga Smosarska, Tola Mankiewiczówna czy Aleksander Żabczyński. Zaś z asem polskiej sceny i ekranu Kazimierzem Junoszą-Stępowskim łączyła go trwająca od lat przyjaźń , wszak obaj chodzili na Kresach do tego samego gimnazjum.

Po wojnie Adolf Popławski też związany był z filmem. Grał np. w etiudach studenckich m.in. Tadeusza Jaworskiego, a także w filmach fabularnych np. "Odwiedzinach prezydenta" Jana Batorego, obok Leona Niemczyka i Beaty Tyszkiewicz.

A teraz pointa. Synem Adolfa Popławskiego jest Mieczysław Popławski, który po ojcu odziedziczył nie tylko pasję twórczą, umiłowanie Sztuki, ale także wszechstronne uzdolnienia. Jest reżyserem filmowym i teatralnym, plastykiem, aktorem, muzykiem, słowem - artystą uniwersalnym. Wspólnym marzeniem Ojca i Syna było zrealizowanie filmowej adaptacji "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki. Obaj zakochani byli a syn jest w dalszym ciągu w polskiej tradycji i dawnej naszej Sztuce. Niestety śmierć Ojca przekreśliła te piękne plany. Ale Syn zrealizował piękny film (bardzo cenię takie filmy) o swoim Ojcu. Zatytułował go, jak ja swój artykuł - "Czarodziej sceny". Zrobił zresztą bardzo wiele znakomitych filmów, ale to temat na inne opowiadanie...

W latach siedemdziesiątych poznałem Mieczysława Popławskiego czyli Miecia (brodatego Misia, jak go nazywają przyjaciele). Zrobiliśmy kilka filmów razem : fabularną bajkę "Kruk", serial "Jak cudne są wspomnienia", "Rapsod królewski", "Wisła" ( dla Pathe Cinema) i inne. I w pewnym momencie - ponieważ w sprawach sztuki i filmu myślimy podobnie - nie mógł nie wrócić dawny pomysł zrealizowania filmowego "Strasznego dworu" Moniuszki. Przyznam, że nie jestem zagorzałym wielbicielem opery, ale do "Strasznego dworu" czuję jakiś dziwny sentyment. Po prostu podoba mi się. Bo nie jest koturnowy, sztuczny, sentymentalno-melodramatyczny, ma sporo życiowego realizmu i pysznego humoru ... I zaczęliśmy się przygotowywać do tej dla nas niezwykłej przygody... Jak na razie jednak nic z tego pomysłu nie wyszło. Pieniądze, pieniądze... Choć wcale nie tak wielkie...

I w ten sposób Adolf Popławski - legenda polskiej sceny operowej, bliska nam Opera Bytomska, Syn, Ojciec oraz Przyjaciel spletli się w całość... Tak to na tym "najpiękniejszym ze światów" bywa...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji