Artykuły

Mariaż tekstu i muzyki

Wydawałoby się, że w swojej siedzibie Boto sięgać będzie głównie po sprawdzone rozwiązania. Na szczęście twórcy związani z sopockim Teatrem Boto nie zapominają o swoich eksperymentalnych korzeniach. Pilotażowy "odcinek" planowanych na jesień czytań performatywnych - rozpisany na dwa głosy i kilka instrumentów "Solo" Andrzeja Stasiuka, wykonany 1 lipca - wypadł obiecująco - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Nim Teatr BOTO znalazł lokal na swoją siedzibę przy ul. Bohaterów Monte Cassino 54B, była to formacja wędrująca z miejsca w miejsce. Zaproszeni przez Adama Nalepę i Sylwię Górę-Weber artyści spotykali się w różnych punktach Sopotu, m.in. w Teatrze na Plaży, w Dworku Sierakowskich, w Państwowej Galerii Sztuki czy przeróżnych klubach, gdzie grupka zapaleńców działała w spartańskich warunkach. To był czas szukania swojej drogi w opozycji do zastanych instytucji kultury.

Dzięki własnej siedzibie (w której artyści urzędują od przeszło dwóch lat) wiele się zmieniło. Teatr BOTO szybko stał się ważnym miejscem dla trójmiejskiej bohemy artystycznej oraz jednym z ciekawszych miejsc dla różnych kameralnych (z racji gabarytów teatru) przedsięwzięć.

Czytanie performatywne nie jest twórcom Teatru BOTO obce. Surowa, zredukowana do minimum forma przekazywania tekstu posłużyła kilka lat temu za oś spektaklu "Nord-Ost", w którym trzy ubrane na czarno aktorki stały naprzeciwko widzów przed mikrofonami, budując cały spektakl za pomocą słów. W obecnym pomyśle BOTO jest jednak inaczej. Tym razem tekst (w odróżnieniu od "Nord-Ostu" faktycznie czytany z egzemplarzy sztuki), funkcjonuje na niemal równych prawach z muzyką improwizowaną, tworzoną na żywo podczas czytania.

I właśnie hybryda tekstu i warstwy brzmieniowej, wykreowanej podczas czytania przez Marcina Dymitera za pomocą syntezatora, wykorzystującego dźwięki saksofonu, klarnetu lub fletów grającego niemal przez cały czas Irka Wojtczaka, stanowi o powodzeniu całego zdarzenia. Tekst monodramu "Solo" Andrzeja Stasiuka z książki "Dwie sztuki (telewizyjne) o śmierci", które w niedzielny wieczór 1 lipca rozpisano w BOTO na dwa głosy i kilka instrumentów.

Sama historia to zwierzenia mordercy-autsajdera, który już jako dzieciak oswaja się ze śmiercią, stanowiącą później jego wielką obsesję. Stasiuk narrację prowadzi z perspektywy bohatera opisującego swoje stany emocjonalne i psychiczne w retrospekcjach stojącego przed sądem oskarżonego. Przyroda i prawa natury ciekawią go, jednak prawdziwą fascynacją staje się moment umierania, który za wszelką cenę chce podejrzeć. Nie udało mu się w dzieciństwie podczas agonii babci, ale zyskuje taką sposobność, gdy przygodny kumpel nieoczekiwanie zagląda do jego mieszkania.

Dobrym pomysłem jest rozłożenie monologu na dwoje aktorów, co dynamizuje i ożywia akcję. Czytający tekst Stasiuka Sylwia Góra-Weber i Adam Nalepa często zawieszają głos, dając w ten sposób wybrzmieć pauzie albo "oddając głos" obu muzykom. Długimi momentami dramaturgię całości buduje właśnie muzyka, która zaledwie sporadycznie bywa ilustracyjna czy zredukowana do roli tła. Dużo częściej jest równoważną materią zdarzenia, pełną improwizowanych solówek Wojtczaka i miksów dźwiękowych Dymitera. Tak prowadzone czytanie nie jest ani koncertem muzyki improwizowanej, ani klasycznym czytaniem dramatu, bo spotkanie słowno-muzyczne odbywa się na równorzędnych, partnerskich zasadach dla tekstu i muzyki.

Pilotażowe czytanie w Teatrze BOTO rozbudza nadzieje na kolejne odsłony, w których prezentowana ma być polska i zagraniczna dramaturgia współczesna. Kolejne odsłony czytań performatywnych w BOTO zaplanowano na jesień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji