Artykuły

Nikt nie pozostanie obojętny

"Uwaga Złe psy!" w reż. Michała Siegoczyńskiego w Teatrze Wytwórnia w Warszawie. Pisze Katarzyna Grabowska w portalu TVP.

Chora miłość i chora dusza to główne tematy monodramu wyreżyserowanego przez Michała Siegoczyńskiego z interesującą interpretacją Małgorzaty Różniatowskiej. Mocny tekst, który stara się dociec przyczyn tragedii związku pisarza Jerzego Szaniawskiego z malarką Anitą Szatkowską i wyśmienita gra Różniatowskiej, zaowocowały spektaklem, który nikogo nie postawia obojętnym.

Spektakl zespołu stołecznego Teatru Wytwórnia zbiera zasłużone laury na licznych festiwalach. "Uwaga - złe psy" to zainspirowana faktami dramatyczna historia chorej psychicznie Szatkowskiej, która związała się ze znacznie starszym od siebie Jerzym Szaniawskim. W dniu ślubu pan młody miał 76 lat. Pod koniec życia pisarz odizolował się zupełnie od społeczeństwa, razem z młodziutką żoną mieszkał w posiadłości w Zegrzynku. Sąsiedzi i prasa donosili w tym czasie o biciu, karmieniu gipsem, psychicznym i fizycznym znęcaniu się nad Szaniawskim. Wszystkiemu winna była jego żona. Gdy nabawił się udaru mózgu i w ciężkim stanie trafił do szpitala, Anita zabrała go stamtąd i zaczęła przetrzymywać w warszawskim mieszkaniu, nie dopuszczając do męża ani lekarzy, ani rodziny. W niedługim czasie pisarz zmarł. Miał wtedy 84 lata.

Jak mówi autor tekstu Remigiusz Grzela, w swojej sztuce chciał "obronić potwora, usłyszeć Anitę". Dlatego wybrał formę monodramu, gdzie głos ma tylko jedna strona, w tym przypadku Anita Szatkowska. To jej słuchamy, jej wersję wydarzeń poznajemy.

Małgorzata Rózniatowska, znana szerszej widowni głównie z tasiemcowej telenoweli "Złotopolscy", dźwiga na swych barkach całą sztukę i radzi sobie doskonale. Jest początkowo wyciszona, lekko ironiczna, skoncentrowana i spokojna. Przedstawia widzom swoją opowieść o życiu z Szaniawskim - są w niej romantyczne wspomnienia, kulisy związków pisarza z innymi kobietami i dowcipne opisy małżeńskiego pożycia.

W pewnym momencie Różniatowska zmienia się - widzimy w jej oczach napięcie, głos staje się bardziej chrapliwy, nerwowo zaczyna bawić się papierosem. W tej nowej wersji Szatkowskiej nie ma miejsca na przyjemne wspomnienia czy nostalgię z przymrużeniem oka. Wydarzenia i słowa zdają się nabierać innego sensu, obłęd zaczyna dominować i porywać aktorkę. Jest to tylko moment - po paru minutach obłąkańczej pieśni aktorka jakby na powrót staje się normalna, jednak dla widza nic nie jest już takie jak przedtem.

Traumatyczne widowisko doskonale podkreśla scenografia Wojtka Stefaniaka i minimalistyczna forma inscenizacji. Różniatowska siedzi za stołem, ma przed sobą mikrofon, paczkę papierosów i gazety. Snop światła jest skierowany prosto w jej twarz - widz czuje, że jest świadkiem przesłuchania, prawdziwej wiwisekcji. Spektakl nie jest łatwy w odbiorze, co było zapewne zamiarem reżysera. Jednak dla niewyrobionego widza taka dawka autentycznej tragedii, psychicznego zniewolenia i chorej miłości obojga partnerów może okazać się za duża.

Mimo tego, najważniejsze przesłanie sztuki czyli oddanie głosu głównej bohaterce, jest uzasadnione. Jakże często karmieni dziennikarską paplaniną (sic!) wysnuwamy ostateczne sądy nie znając tak naprawdę meritum sprawy, oskarżamy i ferujemy wyroki odmawiając prawa do obrony. Tak było w przypadku Anity Szatkowskiej. Jej dramat polegał na tym, że zdając sobie sprawę ze swojej choroby, miała zbyt mało siły i zbyt wielu wrogów, żeby z nią walczyć. Anita Szatkowska zmarła w zakładzie psychiatrycznym, gdzie trafiła kilka lat po śmierci męża.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji