Fryderyk, Juliusz i wierzba płacząca
"Fryderyk" w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej w Teatrze TV. Przed premierą pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej - dodatku Gazeta Telewizyjna.
Nadchodzi jesień, wraca Chopin. Pierwsza po wakacjach premiera Teatru Telewizji to "Fryderyk", spektakl na podstawie książki Piotra Witta "Przedpiekle sławy. Rzecz o Chopinie"
Witt, publicysta i historyk, paryżanin od ponad 30 lat, przedstawił w niej nowe fakty z pierwszych lat pobytu młodego kompozytora w stolicy Francji, gdy walczył tam o uznanie.
Zdaniem Witta salony paryskiego beau monde'u otworzyły się przed Chopinem dopiero, gdy pod koniec grudnia 1832 roku zagrał koncert dla arystokracji w elitarnej dzielnicy St-Germain, w pałacu, w którym obecnie mieści się ambasada polski. Od tej pory stał się modny, a bogate damy hojnie go opłacały za lekcje fortepianu.
Sęk w tym, że uznani biografowie kompozytora za taki przełomowy koncert uznają jego występ w tzw. sali Pleyela ponad pół roku wcześniej.
Hipotezę Witta poparł jednak Narodowy Instytut Fryderyka Chopina. W spektaklu ten właśnie koncert łączy dwa wątki: trudnego startu Fryderyka i równolegle przebiegającą współczesną opowieść o młodej pianistce Adeli (Michalina Olszańska), która zmaga się z paraliżującą tremą.
"Fryderyk" pokazuje walkę młodego twórcy o siebie, o prawo do swojego stylu. To ciężka harówa. Nasz Chopin jest "zarobiony", nie ma czasu na seks, choć piękna Delfina Potocka (Paulina Szostak) tak chętnie siada przy jego łóżku.
Trwa w opozycji do ekstrawertycznego rywala pianisty Fryderyka Kalkbrennera (Zbigniew Zamachowski), rzecznika komercji w sztuce. Wokół niego kręcą się sfrustrowani Polacy, pół obłąkane sieroty po powstaniu listopadowym, których jedynym tematem na paryskim bruku jest cierpiąca ojczyzna; nic nie rozumieją z otoczenia, w którym się znaleźli.
Na szczęście Fryderyk ma przy sobie niezależny umysł - Juliusza Słowackiego (Maciej Charyton), który żyje z gry na giełdzie, oraz głos rozsądku - życzliwego mu Franza Liszta (Paweł Smagała). Widzimy więc, jak młodzian uczy się Paryża, co okupione jest bólem, ale w końcu prowadzi do sukcesu. Mocna rola w spektaklu to także Mickiewicz grany przez Marcina Hycnara.
A teraz pora odsłonić karty - kto gra Chopina? Nie sądziłam, że w roli ikony muzyki poważnej zobaczę właśnie tego aktora. Krzysztof Szczepaniak to urodzony komik, kameleon, "żywe srebro". W Teatrze Dramatycznym w Warszawie był brawurowym Arlekinem w "Słudze dwóch panów" Goldoniego, a w telewizyjnym programie "Twoja twarz brzmi znajomo" zmienił się nie do poznania, gdy, przebrany za Lady Gagę, śpiewał "Applause". Widziałam w tym pewną szansę: Chopin miał kapitalne poczucie humoru, jego listy skrzą się dowcipem i błyskotliwą obserwacją, nawet te z ciężkich paryskich czasów. Jednak w Polsce jest tradycyjnie sadzany pod wierzbą płaczącą.
Szkoda, że reżyserka, mając do dyspozycji takiego aktora, nie przełamała stereotypu: Szczepaniak gra "na smutno". Jego Chopin - mimo swoich 20 lat - wciąż utyskuje. Ze skwaśniałą miną zatrzymuje się przy balustradzie niby-paryskiego mostu (zdjęcia kręcono min. w Łazienkach Królewskich w Warszawie, i to widać). Narzeka z wiecznie rozczochranymi włosami (dlaczego, skoro nasz dandys dbał o powierzchowność i czesał się gładko?) na blichtr wielkiego świata.
A przecież Fryderyk miał urok osobisty - w końcu jakoś uwiódł tych cynicznych paryżan...
***
TEATR TELEWIZJI
FRYDERYK
Polska 2018, adaptacja i reżyseria Agnieszka Lipiec-Wróblewska, wyk. Krzysztof Szczepaniak, Grażyna Barszczewska, Michalina Olszańska
10.09, g. 21