Artykuły

Niekonsekwencje

Maciej Dzienisiewicz, dyrektor wałbrzyskiego Teatru Dramatycznego, zainaugurował sezon "Snem nocy letniej" Szekspira w tłumaczeniu Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i według propozycji interpretacyjnej Jana Kotta. Znakomity ten eseista w szkicu pt. "Tytania i głowa osła" dowodzi, iż "Sen" jest komedią współczesną, ateński kostium zatem stanowi rodzaj maski, za którą kryją się aluzje do skandali obyczajowych londyńskiej socjety. Autor "Szekspira współczesnego" sugeruje też, że "Sen" jest "najbardziej erotyczną ze wszystkich sztuk Szekspira". I dalej: "Dla aktora, inscenizatora i reżysera konieczna jest tylko świadomość, że "Sen" był współczesną sztuką miłosną. Właśnie współczesną i właśnie miłosną. I to bardzo prawdomówną, bardzo brutalną i bardzo gwałtowną". Jan Kott urealnia - wbrew romantycznej tradycji wątek baśniowy "Snu". Dla autora "Szkoły klasyków" np. Puk nie Jest złośliwym duszkiem, lecz reżyserem karnawałowego widowiska, rodzajem teatralnego prestidigitatora fantastyka Tytanii to po pionu metafora brutalnej i nieokiełznanej miłości. Wszystko zatem w tej komedii jest mroczne, dwuznaczni i podszyte erotyzmem. Nawet groteska ociera się o tragedię, jest w gruncie rzeczy jej wynaturzoną imitacją.

Przyznam się, iż bardzo mi odpowiada teł pomysł interpretacyjny, wolę bowiem Szekspira drapieżnego niż rozmytego w meandrach pseudopoetyckiej, stylizacji teatralnej. Ucieszyłem się zatem, kiedy Maciej Dzienisiewicz postanowił pójść tropem odkryć Kotta, a nawet jeszcze dalej, bo ujrzał bohaterów sztuki w renesansowe kryzy i całkiem współczesne ineksprymable, co zapewne ma sugerować ponadczasowy wymiar utworu tudzież niezmienność ludzkich postaw i przyzwyczajeń. W tak potraktowanym widowisku dobrze funkcjonuje przekład Gałczyńskiego, nie wyobrażam sobie bowiem, aby w ten sposób uwspółcześnieni bohaterowie mogli przemawiać językiem Hołowińskiego, bądź też Koźmiana, to jest wcześniejszych translatorów Szekspira. Zgodnie przeto z tą koncepcją, a wbrew romantycznej, wysoce "uszlachetnionej" tradycji tego utworu go bohaterowie na wałbrzyskiej scenie są chętni do zbytków, jurni tacy bardziej z dyskoteki niż z dziewiętnastowiecznej Arkadii.

Niestety, Maciej Dzienisiewicz nie jest konsekwentny i pomysły Kotta realizuje w sposób zbyt selektywny, co prowadzi do zachwiania wewnętrznej harmonii widowiska. M.in. reżyser zlekceważył następującą sugestię autora "Szkoły klasyków": "Myślę, że Szekspirów ;i Tytania, która pieści maszkarę oślej głowie, powinna być bliższa groźnym wizjom Boscha i wielkiej grotesce nadrealistów. I że właśnie teatr współczesny, który przeszedł przez poetykę nadrealizmu, absurdu i brutalnej poezji Geneta [potrafi po raz pierwszy tę scenę pokazać". Niestety, nie pokazał. Tytania Ireny Borsukówny jest królową z pałacowej feerii, może i namiętną, ale zarazem daleką od krańcowego erotyzmu, słowem - postacią z całkiem odmiennej inscenizacji. Ale to i tak nie jest najgorzej, bo Oberon w interpretacji Zbigniewa Gocmana jest figurą tak dalece nijaką, że właściwie nie wiemy, dlaczego walczy z małżonką o względy... indyjskiego chłopca. Honor dworu tej królewskiej pary ratuje jedynie pełen diabelskiej dezynwoltury Puk Wojciecha Przybosia.

Wbrew koncepcji Kotta została też rozegrana tragedia o Pyramie i Tyzbe. Rozumiem, iż ten teatr w teatrze powinien być groteskowy, ale raczej w duchu Becketta niż Feydeau. Tymczasem w wałbrzyskim przedstawieniu "Snu" scena ta została utrzymana w konwencji "operowo-linoskoczkowej", którą tak energicznie i słusznie - zwalcza autor "Szekspira współczesnego". Ale i tak wątek rzemieślników ateńskich z ich karnawałowym teatrem jest najlepszy w całym przedstawieniu, co w odpowiednim świetle stawia pozostałe partie spektaklu. Po prostu animatorzy tej groteski, tj. Adam Wolańczyk (Egeusz), Kazimierz Migdar (Pigwa) i Józef Kaczyński (Zdechlak) wyróżnili się... rzemiosłem aktorskim. Zabrakło go natomiast Grażynie Falkiewicz (Hermia), Irenie Rybickiej (Helena), Januszowi Zwierzynieckiemu (Lizander) i Andrzejowi Baczyńskiemu (Demetriusz). Za pomocą wyłącznie ruchu i źle regulowanego natężenia głosu trudno jest zbudować postać z jakiejkolwiek sztuki, a cóż dopiero z Szekspira. I właśnie w tym czworoboku miłosnym zawaliła się cała koncepcja widowiska, choć - trzeba sprawiedliwie dodać - w karambolu owym mieli też wcale istotny udział Artur Cehak (Tezeusz) i Nella Sozańska (Hipolita).

Cóż zatem zostało z ambitnego zamysłu Dzienisiewicza? Wcale zręcznie, chwilami wręcz precyzyjnie uformowany zewnętrzny plan widowiska, a więc zarówno konstrukcja poszczególnych scen, jak i całego układu fabularnego. Spektakl jest więc dynamiczny, rozwija się płynnie aż do finału, czemu zresztą sprzyja syntetyczna i funkcjonalna, choć pod względem malarskim dość uboga scenografia. Jest to jednak zbyt mało, aby uratować coś z ducha Szekspira.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji