Artykuły

Słońce, Księżyc i porządek świata

"Pan Lampa" Maliny Prześlugi w reż. Punch Mamy (Laury Słabińskiej) w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Anita Nowak.

Scenografia Pavla Hubicki to arcydzieło samo w sobie. Oryginalna wizja tajemniczego wnętrza, które już na pierwszy rzut oka zapowiada niecodzienne zjawiska. Ciekawa, poprzez pochyłości płaszczyzn wydobywające osobliwą głębię, optyka sceny; manieryczną kreską tworzone detale ścian, ciepłe kolory i subtelne, a przy tym bardzo przemyślane operowanie światłem, przenoszą widza w przestrzeń idealnego świata uczciwości i dobra, o którego istnieniu staramy się przekonywać dzieci.

Ale ta niezwykła oprawa plastyczna dzięki przelicznym zakamarkom, kryjówkom, zapadniom, to nie tylko efekt estetyczny. Pozwala bowiem na powolne odsłanianie istoty całej inscenizacji. Bo rzecz ma w pewnym stopniu kompozycję szkatułkową. W ciągu całego przedstawienia poznajemy całą plejadę, zamieszkujących tajne "szufladki" tego domczyska, dziwadeł, a także odwiedzających je gości.

Przechodzenie przez scenę Księżyca i Słońca symbolizuje odwiecznie nieuchronne następowanie po sobie pór dnia. Aby wzmocnić tę prawdę, bardziej zwrócić na nią uwagę dzieci, pojawia się na scenie Czas, który wmontowuje żarówkę w głowę gospodarza tego domu, przeobrażając go w Pana Lampę, w którego postać bardzo finezyjnie wciela się Jacek Pysiak. Światło nad jego głową ma tu znaczenie podwójne- sytuuje go w określonej odgórnie przez naturę rzeczywistości, a zarazem wyposaża w zgodną z prawami owej natury tolerancję wobec wszelkiej odmienności.

No i stąd już po chwili spotykamy gromadkę osobliwych indywiduów.

Jako pierwsza schodzi ze strychu Pani Straszyńska, opowiadając, jak ogromną czuje potrzebę straszenia dzieci; bo trudno okiełznać złe emocje; trzeba je za wszelką cenę z siebie wyrzucić. Rolą Pana Lampy i jego wiernej towarzyszki Piesy (tu pełna ciepła Anna Katarzyna Chudek) jest niedopuszczenie do porażenia nimi publiczności. Oboje nakłaniają cudaczną lokatorkę, by zawekowała swoje strachy w słoiku i ewentualnie kiedyś, jeśli zajdzie taka potrzeba, bo spotka dziecko, które bardzo pragnie się bać, uwolniła dlań ów marynowany horror. Choć Agnieszka Niezgoda odziana przez scenografa w kostium, który już sam sobą powinien wywoływać w dzieciach lęk, zwłaszcza, że skrywa on w licznych fałdach i kieszeniach upiorne maseczki, maluchy odnoszą się do niej raczej z sympatią. Może na zasadzie "nie taki diabeł straszny, jak go malują"? A może stąd, że realizatorzy chcieli pokazać, iż przy dobrych chęciach i mądrym postępowaniu nawet zło można przekuć w dobro?

Dużą tolerancją musi wykazać się Pan Lampa w stosunku do małżeństwa Bałagańskich. Do strasznych obrzydliwości posuwa się tu zwłaszcza Andrzej Słowik. Ale w sztukach dla dzieci to dziś modne. Temat ten poruszała już Malina Prześluga choćby w "Bleee". Andrzej Słowik dobrze wcielił się też w nieznośnego lokatora Wściekłaka.

Ciekawie postać Pana Dosłownego, opartą na motywach gier słownych z jednego z wcześniejszych utworów scenicznych Maliny Prześlugi "Chodź na słówko", zagrał też Krzysztof Grzęda.

Jeśli ktoś lubi chodzić do teatru na aktora, to w tym spektaklu odnajdzie z całą pewnością dwie szczególnie ciekawe role. To Babcia Drapcia i epizodzik Bałaganiątko. Obie wykreowane za sprawą genialnej Dominiki Miękus. Aktorka zniewala tu groteskowością i komizmem; zwłaszcza jako staruszka, parodiująca współczesne niepogodzone z własnym wiekiem emerytki, stylizujące się na własne wnuczki, a ruchami przypominające raczej prababki. Gra Dominiki Miękus to kopalnia przeoryginalnych gestów, ruchów, elementów mimiki i sposobów operowania głosem.

Pojawia się też w Domczysku, na szczęście tylko jako gość, bo bez niej świat by przecież zginął- Pani Słońce. Czuje się bardzo samotna i chciałaby tu zostać. Grażyna Rutkowska- Kusa i kostiumem, i osobistym blaskiem, znacząco rozświetla wnętrze a przepięknym głosem oczarowuje widownię. Ale dla dobra świata zostaje stąd czym prędzej wyprawiona na zewnątrz, by tam podążać za Księżycem, bo choć nigdy się nie zetkną bezpośrednio, jedno nie może przecież dla utrzymania porządku świata bez drugiego istnieć.

Bardzo tajemniczo i intrygująco postaci Czasu i Ciemności kreuje Edyta Łukaszewicz -Lisowska. Połączenie tych zjawisk przypomina o przemijaniu ludzkiej egzystencji i konieczności kontynuowania pozytywnych idei przez kolejne pokolenia.

Niepowiązane z sobą scenki łączą w całość nie tylko postaci Pana Lampy i Piesy, ale ciekawe choreograficznie sceny zbiorowe zakomponowanie przez Arkadiusza Buszko, wsparte muzyką Filipa Sternala i multimediami Przemysława Żmiejko.

Ale nie byłoby na pewno takiego sukcesu "Pana Lampy", gdyby nie inteligentna i wyważona reżyseria Punch Mamy, czyli znakomitej, niezwykle utalentowanej Laury Słabińskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji